„Kiedy Kanada jest tematem wiadomości, to generalnie dzieje się tak z powodu czegoś głupiego”, gdyż takim krajem stała się po objęciu urzędu przez premiera Justina Trudeau: „międzynarodowym pośmiewiskiem – zasadniczo niepoważnym państwem, którego obsesją jest dyktat wokeness” – twierdzi Jonathon Van Maren z „Life Site News”. Wyjątkiem od tej reguły był tzw. „Konwój wolności”, ale Kanada szybko wraca do normy, tzn. czegoś „ogromnie dziwacznego i absurdalnego”. Najnowszym przykładem jest pomysł Uniwersytetu w Waterloo.

Uniwersytet w Waterloo zamieścił ogłoszenie o poszukiwaniu adiunkta na stanowisko z możliwością stałego zatrudnienia. Teoretycznie kandydat powinien być specjalistą w dziedzinie nauki i inżynierii, ale opis podany przez uniwersytet „zawiera pewne dziwne wymogi, które nie mają nic wspólnego ani z nauką, ani z inżynierią”. Otóż uczelnia poszukuje na to stanowisko kobiet albo „wykwalifikowanych osób, które identyfikują się jako kobiety, osoby transpłciowe, niebinarne lub dwuduchowe”. Ten ostatni zwrot – w oryginale „two-spirit” – to indiańskie określenie osób homoseksualnych lub transpłciowych.

Uniwersytet przedstawia formularz, którego wypełnienie ma zagwarantować, że kandydaci kwalifikują się do jednej z wyżej wymienionych czterech kategorii. Mają one należeć do tych grup ludności kanadyjskiej, które nie mają wystarczającej reprezentacji i „zasługują na sprawiedliwe” potraktowanie.

Jak zauważa Van Maren, rodzi się pytanie, na jakiej podstawie określono, że akurat te grupy „zasługują” bardziej na „sprawiedliwe” potraktowanie, a nie „mężczyźni, którzy są wyraźnie wykluczeni z tej kategorii, niezależnie od swoich umiejętności w dziedzinie nauki i inżynierii?”.

Na szczęście jest i „dobra wiadomość dla mężczyzn, którzy chcą otrzymać tę pracę”: „mogą po prostu identyfikować się jako kobiety”. I nie muszą specjalnie się trudzić, by dokonać jakichś zmian w swoim wyglądzie. Notabene przykład mieliśmy na polskim podwórku, kiedy pewien młodzieniec identyfikował się jako pani o imieniu „Margot”. To bardzo proste. Jak twierdzi van Maren, „nowa tożsamość” takich osób „musi być zaakceptowana jako faktyczna, fizyczna rzeczywistość w oparciu wyłącznie o to, że tak twierdzą. Takie są teraz zasady. Jeśli sam utożsamiasz się jako kobieta, jesteś kobietą”.

Ale to nie koniec absurdów upowszechnianych przez uczelnię wyższą: w takiej sytuacji „jesteś szczególnie uciskaną kobietą, ponieważ nie jesteś rzeczywiście kobietą, ale chcesz być. To oznacza, że prawdopodobnie otrzymasz tę pracę zamiast faktycznej kobiety, która nie musi cierpieć w ten sam sposób”. I nawet na tym nie koniec, gdyż najlepszym rozwiązaniem jest stwierdzenie, że jest się osobą „niebinarną”, a jak twierdzi Van Maren, „określenie to nie oznacza tak naprawdę nic”, a na dodatek jest „całkowicie subiektywne”.

 

jjf/LifeSiteNews.com