Trzy dni temu lewicowi i liberalni deputowani do Parlamentu Europejskiego wezwali w specjalnej rezolucji Światową Organizację Zdrowia (WHO) do skreślenia transseksualizmu z listy chorób psychicznych. W tej chwili owa Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób WHO podlega procedurom weryfikacyjnym i jej następna wersja zostanie ogłoszona w 2015 roku. Trzeba przyznać, że nie jest to takie proste, by usunąć jakąkolwiek chorobę z owego spisu WHO; jakiekolwiek zmiany są poprzedzone badaniami i konsultacjami naukowców z wielu krajów.

 

Światowa Organizacja Zdrowia długo opierała się naciskom politycznym w sprawie homoseksualizmu – dopiero w 1990 roku przestała uznawać go za schorzenie mentalne (Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatryczne zrobiło to już 1973 roku w wyniku zwykłego głosowania). W przypadku zaburzeń tożsamości płciowej Amerykanie stracili palmę liderów postępu; w lutym 2010 roku Francja stała się pierwszym krajem, który skreślił transseksualizm z listy przewlekłych chorób psychicznych. Jednym z orędowników presji na WHO w tej materii jest socjalistyczna eurodeputowana z Holandii Emine Bozkurt, członkini międzynarodowej grupy LGBT. Lewica z Zachodu od lat promuje transseksualizm jako "normalność". Transseksualne gwiazdy stają się już ozdobą politycznych mityngów, w styczniu tego roku tajskie linie lotnicze ogłosiły, że transseksualiści będą zatrudniani jako na pokładach samolotów jako stewardesy. To się nazywa promocja pełną gębą. Ciekawe co na to Janusz Palikot? Czy myślał o tej "uciśnionej mniejszości seksualnej”?

 

PSaw/ Womenborntranssexual.com