Janusz Korwin-Mikke twierdzi, że nie powinno się obniżać emerytur byłym funkcjonariuszom SB. Twierdzi, że skoro zawarto kiedyś umowę to musi ona być dotrzymana! „Teoretycznie” zdanie Janusza Korwin-Mikke jest prawdziwe. Jak cała jego brydżowa logika

Jednak w rzeczywistości jest inaczej! Inne państwo zawierało umowę z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa, a inne tę umowę chce rozwiązać. Jeśli nie zauważamy, że jest różnica pomiędzy tą władzą, która zapewniła esbekom sowite emerytury, a obecną – to mamy kłopot ze wzrokiem.

Obniżka emerytur dla byłych funkcjonariuszy jest dla mnie czymś oczywistym i nie kwalifikuję tego jako „zemstę”.

Na zmianach społecznych i politycznych jedni „wygrali”, inni przegrali.

Esbecy byli wygrani. Ludzie dawnej Solidarności – w większości - przegrani. Ważniejsze od decyzji w sprawie emerytur jest pytanie – czemu ludzie Solidarności, ludzie NZS i inni działacze opozycji przegrali?

Dlaczego o nich zapomniano?

Dla mnie osobiście najbardziej bolesne są losy tych działaczy Solidarności i Niezależnego Zrzeszenia Studentów, o których nikt, nigdy się nie upomniał i już prawie nikt nie pamięta.

Na potężny ruch Solidarności i liczny ruch NZS składali się nie tylko ci z pierwszych stron gazet i esbeckich raportów. Po to, żeby ruch społeczny roku 1980. osiągnął apogeum swojej mocy, pracowali też ludzie „bezimienni”, nie pchający się do pierwszych rzędów.

Ale oni też ponosili bardzo duże ryzyko!

Mało tego! Uważam, jako świadomy uczestnik tamtych wydarzeń, że często ponosili większe ryzyko niż znani przywódcy i działacze. Gdy pałka milicyjna trafiała kogoś „zwyczajnego”, gdzieś na prowincji, nie upominał się o niego nikt! Wolna Europa i zachodnie media nie otrzymywały takich informacji!

Wiem, że wiele osób w sposób dosłowny straciło młodość, zdrowie i szanse zawodowe. Zamiast być na prestiżowych stanowiskach, żyją gdzieś w zapomnieniu.

Dla wielu z nich właśnie na okres walki o rejestrację Solidarności i NZS a potem stan wojenny przypadły osobiste kłopoty i porażki życiowe.

Koniec lat osiemdziesiątych nie był dla nich zwycięstwem tylko przedłużeniem szarego życia.

Nikt ich nie pamiętał, kiedy rozdzielano posady… Oni sami – nie zabiegali o uznanie…

Dlatego chciałbym, żeby sprawa obniżenia emerytur byłym esbekom wywołała kolejną inicjatywę. Inicjatywę pod nazwą „Policzmy się znów!”

Skoro ruch Solidarności zasiliło około trzy miliony Polaków, skoro do Niezależnego Zrzeszenia Studentów należała prawie połowa osób, które wówczas studiowały – to gdzie oni są?

Znajdźmy tych, którzy byli „w drugim rzędzie”! Sprawdźmy czy trzeba im pomóc. Opiszmy losy tych, o których jeszcze nikt, nic nie wie i nie pamięta.

Poza byłymi esbekami oczywiście…

Bo oni nadal mają swoje teczki.

Piotr Szymanowski