Portal wPolityce.pl dotarł do stenogramów ze spotkania Donalda Tuska z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej. Spotkanie miało miejsce w listopadzie 2010 roku. Co obiecał ówczesny premier?

Bliscy ofiar katastrofy dzielili się wówczas z Tuskiem wątpliwościami w sprawie śledztw, jak również wyrażali żal wobec państwa, podkreślając, że okazało się w tej kwestii bezradne.

Premier przyznał, że skala tragedii zaskoczyła rząd. 

"Jeśli mnie państwo pytacie, szczerze odpowiem, czy ja w pierwszej minucie i pierwszej godzinie po katastrofie miałem w głowie ułożony cały harmonogram działań i wszystkie procedury, i umowy międzynarodowe – oczywiście, że nie"- stwierdził podczas spotkania Donald Tusk, zapewniając, że do pierwszych działań należała "jak najszybsza identyfikacja jakby sytuacji ustrojowo-państwowej".

"Wiedzieliśmy kto zginął, ale nikt nie miał broszurki w ręku jak działa państwo, jak działa każdy z nas w sytuacji kiedy ginie lwia część elity politycznej, też w sensie administracyjnej. To nie jest tak, że każdy ma wydrukowane, albo gdzieś wisi na ścianie harmonogram postępowania wtedy, kiedy się dzieje tak straszna rzecz"- tłumaczył ówczesny szef rządu.

"Wiele wątków tej sprawy ma przecież charakter ściśle prawny. Czeka nas jeszcze wiele procedur, także o charakterze karnym w przyszłości w związku z odpowiedzialnością za katastrofę"- mówił Tusk, jednocześnie zapewniając, że... gotów jest wziąć na siebie wszelką odpowiedzialność polityczną.

"Wszystkie decyzje jakie w ciągu tych tygodni, miesięcy zapadały, które podejmowała administracja państwowa mi podległa, są za moją wiedzą, zgodą, i ja ponoszę za to pełną odpowiedzialność"- podkreślał w rozmowie z bliskimi ofiar katastrofy smoleńskiej. 

"Nawet jeśli niektóre z tych decyzji, na przykład dotyczące sposobu prowadzenia badania i śledztwa, wynikają z procedur, z przepisów albo czasami z braku przepisów, to ja oczywiście także za to biorę odpowiedzialność i ponoszę odpowiedzialność, niezależnie od tego jakie to będzie dalej miało konsekwencje dla mnie i dla innych osób"- zapewniał ówczesny premier. Donald Tusk przyznawał, że ma świadomość, iż śledczy szczegółowo przyglądali się również odpowiedzialności "poszczególnych osób za każdą minutę, godzinę, za każdy sposób postępowania”.

"I nikt z nas za granicę nie ucieknie"- zapewniał rodziny smoleńskie, przyznając jednocześnie, że tak ogromne katastrofy mogą mieć z reguły "kilka, a czasami kilkanaście przyczyn" i zarówno "po stronie rosyjskiej, jak i po stronie polskiej są pewnie ludzie i instytucje, które obawiają się pełnego wyjaśnienia prawdy, bo na końcu jest gdzieś odpowiedzialność karna"- podkreślał Tusk.

JJ/wpolityce.pl, Fronda.pl