Były premier Donald Tusk wyszedł z siedmiogodzinnego przesłuchania przed komisją Amber Gold. Wyszedł po to, by zostać zapytanym przez dziennikarzy między innymi o książkę ,,Niebezpieczne związki Donalda Tuska'' pióra Wojciecha Sumlińskiego. W książce tej pada zarzut pod adresem Tuska, jakoby ten współpracował z niemieckim wywiadem BND.

Co na to Tusk? Uznał wszystko za żart, przekonując, że z wywiadem BND rzeczywiście współpracował, ale ,,w przerwach między pożeraniem dzieci''. Uznał ponadto, że Sumliński nie ma żadnego autorytetu, a do książki odniesie się, jeśli kiedyś znajdzie czas, by ją przeczytać. Po tym pytaniu Tusk... sobie poszedł.