Świąteczna rozmowa Agaty Młynarskiej z Ewą Kopacz i jej najbliższą rodziną emitowana w telewizyjnej jedynce była doprawdy żenująca. Jeśli miała być atrakcją programu telewizji publicznej w drugi dzień Świąt, to zawiodła pod każdym względem. Była nudna jak przysłowiowe flaki z olejem. Jeśli miała przysporzyć nowych zwolenników obecnej premier, można być raczej pewnym, że wielu z nich odpłynęło od niej. Z szarego życia Ewy Kopacz plus jej bezbarwnej osobowości nie dało się nic wykrzesać. Jedyne, co w jej biografii mogłoby by być ciekawe to wątki polityczne. Ale z tego właśnie Młynarska zrezygnowała. Jej ambicją było przedstawienie życia prywatnego – co wcale nie znaczy osobistego – osoby tak nijakiej, że całe przedsięwzięcie z góry skazane było na porażkę.

Można mieć wiele pretensji do Młynarskiej i ją obciążyć infantylnym koszmarkiem, zafundowanym nam przez telewizję publiczną. Czy tak naprawdę jest? Czy na niej spoczywa cała wina za tę chałę? Oczywiście, możemy odpowiedzieć, że autor podpisuje swoim nazwiskiem program i on bierze zań całą odpowiedzialność. Teoretycznie tak powinno być. Młynarska prawdopodobnie ani przez chwilę nie miała wątpliwości, że jej program nie będzie, mówiąc delikatnie, hitem. Raczej zasługiwał będzie na główna nagrodę Złotej Maliny Telewizyjnej – odwrotności amerykańskich Oskarów filmowych. Mogła więc odmówić wcielenia się w rolę jednego z największych lizusów władzy, co pozostanie przylepione do niej na długie miesiące, jeśli nie na lata. Wydaje się jednak, że w jej twórczym temperamencie leży służenie na rzecz obozu władzy. Być może na sama do niego lgnie.

Po wtóre, Młynarska od lat przyzwyczajona jest do robienia programów tzw. lajtowych. Czas, jaki ma do dyspozycji wypełnia lukrowaną watą. Jedno z najostrzejszych stwierdzeń, jakie pada w rozmowie, jest wyrazem troski o zdrowie premier Kopacz i obrazuje niebezpieczeństwa, na jakie jest narażona w związku z pełnieniem tak odpowiedzialnej funkcji. – „Cały dzień na obcasach!?” Taka rozmowa smakuje najbardziej dzieciom i widzom o mało wyrobionym smaku i nie wielkich potrzebach. Nie przypadkowo więc akurat Młynarskiej powierzono autorstwo programu. Wpasowuje się ona idealnie we wzór dziennikarstwa telewizyjnego zgodnego z podstawowym założeniem Jana Dworaka i Juliusza Brauna – „Naszym obowiązkiem i powołaniem jest kadzenia władzy”. Dobrzy dziennikarze zwykle nie mają problemów z właściwym wyczuciem prądów i ich kierunku, w jakim chcą płynąć szefowie. Do Młynarskiej można mieć pełne zaufanie. Istota rzeczy sprowadza się do tego, że Młynarska miała pełną akceptację kierownictwa telewizji na zrobienie tego programu w kształcie, jaki został zaprezentowany telewidzom. Program jest wynikiem wspólnego wysiłku Agaty Młynarskiej i jej zespołu realizacyjnego oraz najwyższych osób z kierownictwa telewizji publicznej. W ten sposób telewizja publiczna przejęła część funkcji rzecznika premier Kopacz.

Jerzy Jachowicz/Sdp.pl