Tomasz Wandas, Fronda.pl: Zmiany w ustawie w sądownictwie przyjęte przez polski Sejm mogą jeszcze bardziej podważyć niezależność polskich sądów. Tak stwierdziła Komisja Wenecka. Zaproponowała powrót do dawnego modelu KRS oraz likwidację nowych Izb w Sądzie Najwyższym. Co sądzi Pan Minister o takiej opinii Komisji? Jakie jest stanowisko Ministerstwa Sprawiedliwości? Czy Pan, jako osoba reprezentująca ten organ, przejmuje się tą opinią?

Marcin Warchoł, poseł, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości: Trzeba wskazać, że w tej opinii są cztery zasadnicze błędy. Po pierwsze, zaleca się, aby nasz wymiar sprawiedliwości pozostał w takiej sytuacji, gdzie sędziowie będą wybierani przez sędziów. Tymczasem zaprzecza to jednej z ważniejszych zasad prawa międzynarodowego, jaką jest suwerenność i równość państw. To zresztą podkreślane jest przez literaturę: fakt, że byt państw i ich prawo do istnienia mogłyby być podważone, gdyby właśnie nie suwerenna równość państw. I o tym mówi prof. Roman Kuźniar, czyli bynajmniej nie nasz zwolennik. Pisze o tym w swojej książce o prawie międzynarodowym.

Ponadto, kiedy spojrzymy na ekspertów międzynarodowych – nie tych, których przywieźli sobie senatorowie opozycji, którzy mówili to, co oni chcieli żeby mówili, ale jak np. otworzymy komentarz niemieckiej Konstytucji, to jest tam wyraźnie napisane – i to pisze niemiecki były prezes Trybunału Konstytucyjnego Hans-Jürgen Papier - że demokratyczna zasada suwerenności narodu nie pozwala na wybieranie sędziów przez sędziów. Politycy powołują sędziów do Federalnego Sądu Najwyższego w Niemczech, a np. w Bawarii, czy Saksonii Rady Sądownictwa mają funkcję czysto doradczą, niewiążącą. Przy czym to Minister Sprawiedliwości dysponuje wyłączną kompetencją powoływania sędziów landowych.

I nie ma tu problemu?

Teraz, według Komisji Weneckiej, obywatele niemieccy mogą sprawować demokratyczną kontrolę nad sądownictwem za pośrednictwem swoich przedstawicieli, ale Polakom oczywiście tego nie wolno. Sędziowie u nas mogą powoływać i kontrolować sędziów. Komisja Wenecka zaprzeczyła więc tym samym równości państw, a także demokratycznej suwerenności narodu. To po pierwsze. Czyli błąd w zakresie prawa międzynarodowego.

Na czym polega drugi błąd popełniony przez KW?

Drugi błąd polega na tym, że Komisja Wenecka przedstawia stan faktyczny, wskazując na to, że media i zwolennicy reform prowadzą publiczną kampanię oskarżając sędziów o korporacjonizm, korupcję i związki z systemem komunistycznym. Tymczasem wcale tak nie jest. Pierwszym, który stwierdził stan zepsucia wymiaru sprawiedliwości w Polsce, był prof. Andrzej Rzepliński. W 2004 roku powiedział w Gazecie Wyborczej, że media informują o licznych, jak na profesję ludzi o nieskazitelnych charakterach, aferach korupcyjnych, pijanych sędziach za kierownicą samochodu, itp., wobec których dotychczasowe mechanizmy korekcyjne są bezradne. Wobec siły układów, demonstrowanej publicznie mentalności oblężonej twierdzy najważniejszych struktur sądownictwa. To powiedział profesor Rzepliński. W podobnie mocnym tonie, 10 lat później, wypowiedział się były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień, wskazując na to, że rady sądownictwa nie spełniają tych funkcji, do których zostały powołane i mówiąc o tym, że faktycznie są one miejscem zaklepywania na sędziego. Każdy przychodzi tam ze swoim kandydatem i dba wyłącznie o to, żeby on właśnie dostał posadę. Dotyczy to także polityków, do których odpowiednie osoby potrafią dotrzeć. To są opinie dwóch ekspertów, bynajmniej nie naszych, ale takich, na których powołuje się Platforma Obywatelska, którzy dzisiaj często stają ramię w ramię z sędziami protestującymi…

 Ponad połowa badanych negatywnie ocenia wymiar sprawiedliwości. Co ósmy zaś twierdzi, że działa zdecydowanie źle. 80% naszych obywateli jest niezadowolonych z funkcjonowania Wymiaru Sprawiedliwości. Jest zatem spore poparcie Polaków…

Tak i co więcej tylko nieliczni twierdzą, że wymiar sprawiedliwości działa dobrze. W związku z tym szkoda, że KW nie zwróciła uwagi na tych ekspertów, a także na polską opinię publiczną, która od wielu lat jest niezadowolona z polskiego sądownictwa. Z przykrością trzeba wskazać na drugi błąd KW związany z sytuacją faktyczną – nie zapoznała się z tym stanem, nie sprawdziła jak jest naprawdę, nie posłuchała ekspertów takich jak Jerzy Stępień, czy Andrzej Rzepliński, tylko twierdzi, że to rząd oskarża sędziów o korporacjonizm. A pierwszy o tym mówił przecież profesor Rzepliński. KW wykazała się nieznajomością stanu prawnego występującego w naszym kraju. Dowodem tego są twierdzenia, że jest ryzyko arbitralnego usuwania sędziów przez Ministra Sprawiedliwości czy też nadmiernej presji ze strony rządu. To jest nieprawda. Nasze reformy nie tylko zmniejszyły uprawnienia władcze KRS wobec sędziów np. zabraniając im przenoszenia sędziów między wydziałami. Minister Sprawiedliwości nie może usuwać sędziów w Polsce. Absolutnie. Chciałbym zwrócić uwagę KW na to, że to projekt senatorów zakłada usuwanie sędziów. Czyli KW nie umiała szukać, czy też nie chciała widzieć, że to senatorowie opozycji popierają usuwanie sędziów przez Ministerstwo. 

 Wychodzi na to, że Komisja Wenecka skompromitowała się.

Komisja Wenecka przeczy samej sobie. Wskazuje, że w wielu krajach sądy konstytucyjne zastrzegają sobie prawo do rozstrzygania sporów między prawem unijnym a prawem krajowym. np. w Niemczech. Ale w Polsce tego czynić nie wolno; gdyby tu Trybunał Konstytucyjny unieważnił wyrok SN, to oznaczałoby to otwarte wypowiedzenie posłuszeństwa prymatowi prawa UE.

To jest nieprawda, bo nasz TK rozstrzygając o traktacie akcesyjnym z Lizbony z 2010 roku odwołał się do orzecznictwa niemieckiego TK i wskazał, powołując się nań, że sąd konstytucyjny państwa członkowskiego może stwierdzać niezgodność z konstytucją unijnego aktu prawnego, zachowując prawo do ostatniego słowa. Ale zarazem godząc się na konieczność, trzeba wyraźnie wskazać, że nasz Trybunał w 2011 roku (z Rzeplińskim na czele) wskazał, że w razie kolizji między rozstrzygnięciami Trybunału polskiego i tego z Luksemburga – to właśnie nasz Trybunał ma ostatnie słowo. Również trzeba stwierdzić, że niemiecki TK też to wskazywał – wyraźne naruszenie niezależności konstytucji niemieckiej jest niedopuszczalne. Krótko mówiąc, opinia ta zawiera błędy logiczne, prawne, faktyczne, sprawia wrażenia napisanej naprędce, na zamówienie polityczne. To jest jedyna konkluzja, jaką można wywieść. I chyba autorzy mają tego świadomość, gdyż w punkcie 5 zastrzegli, że „nieścisłości mogą się pojawić w tej opinii, jako rezultat niewłaściwego tłumaczenia”. To najlepiej świadczy o tym, jaki to ma charakter... I na koniec podobna nieścisłość jest w związku z punktem czwartym, w odniesieniu do naszego Prezydenta. Z jednej strony opinia wspomina, że nominacja prezydencka nie podlega kontroli sądowej, ale dla sędziów polskich stworzyła obowiązek dokonywania takiej kontroli. Czyli obowiązek kontroli Prezydenta – jeżeli sędzia uznaje, że decyzja Prezydenta jest niezasadna... Proszę zobaczyć tu wyraźną sprzeczność.

 W tej całej – ważnej dla Polski – reformie, jaką podjęliście jako pierwsi, Polacy najczęściej z przekazu medialnego widzą taki skrót: błyskawiczną wizytę KW w Polsce. Natychmiastowe, oczywiście negatywne opinie o tejże reformie. Debatę nad Polską z Parlamentu Europejskiego i głosowanie z wynikiem cieszącym „obrońców” demokracji w Polsce... Zdaniem Pana Ministra – o co chodzi w tej awanturze o polską praworządność, sądownictwo? Jaka jest istota tego konfliktu?

Jest to konflikt tego rodzaju, że stosowane są podwójne standardy. Jednym wolno więcej, drugim mniej. Wolno więcej Czechom, Niemcom, Francuzom (ostatnio widzieliśmy pacyfikację protestu prawników w Paryżu), Duńczycy czy Szwedzi mogą wprowadzać takie rozwiązania, w których obywatele mają nadzór pośredni nad sądownictwem. Tymczasem nam się tego zabrania.

Mamy tutaj do czynienia ewidentnie z hipokryzją, z traktowaniem jednych krajów jako lepszych, innych jako gorszych. O nic innego tu nie chodzi. Tylko o czystą politykę. Sytuacja, w której Polska się dzisiaj znajduje, pokazuje, że mamy nawet nie w połowie tak daleko zaawansowane rozwiązania dotyczące choćby kwestii postępowań dyscyplinarnych, jak w innych krajach. Na przykład w Czechach, czy Niemczech nie ma immunitetów. W Czechach Minister Sprawiedliwości inicjuje postępowania dyscyplinarne, nie ma sądownictwa. Czyli Czechom wolno, Polakom nie. Z Czech pochodzi komisarz Jourova, więc hipokryzja i podwójne standardy to jedyne, co się tutaj ciśnie na usta. Jeżeli nasi koledzy zza granicy nie dostrzegają tego, no to przykro mi to mówić... ale są nierzetelni. Dlatego opinia KW czy podobne opinie innych organów nie zasługują na poważne podejście. Bo trzeba rozmawiać poważnie, zaś jeśli ktoś twierdzi, że jednym wolno mniej, a innym więcej...

Dziękuję za rozmowę.