18 kwietnia prezydent Władimir Putin podpisał ukaz, będący w istocie działającą wstecz amnestią dla przebywających w Rosji emigrantów zarobkowych. Ich pozwolenia na pracę ulegają automatycznemu, do połowy czerwca przedłużeniu, przy czym zasady te dotyczą wszystkich których dokumenty traciły ważność począwszy od 15 marca. Jak wynika z danych rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w kraju przebywało 4,17 mln oficjalnych gastarbeiterów, nie licząc bliżej nieznanej, ale szacowanej na 20 do 25 % tej liczby grupę tych, którzy są w Rosji nielegalnie. Do grupy pracujących, a przynajmniej dorabiających sobie, należałoby doliczyć również część z liczącej niemal 430 tys. osób grupy zagranicznych studentów przebywających w Federacji Rosyjskiej. Mamy zatem armię ludzi, głównie zatrudnionych w budownictwie, handlu i w sektorze usług, którzy z dnia na dzień znaleźli się w pułapce. Z jednej strony w związku z zamknięciem granic nie mogą wrócić do siebie do domu, z drugiej często stracili źródło utrzymania. Eksperci zwrócili uwagę, że w podpisanych przez Putina regulacjach nie ma słowa na temat miejsca przebywania pracujących w Rosji gastarbeiterów, co wskazywałoby, że władze dopuszczają ich przemieszczanie się po całym kraju w celu poszukiwania zajęcia. Rodzi to oczywiste zagrożenie epidemiologiczne, zważywszy, że większość legalnych pracowników z zagranicy przebywa w Moskwie, rejonach podmoskiewskich i w Petersburgu. Nota bene już rozległy się głosy protestu z regionów, głównie rolniczych, do których mogą się udać poszukujący prac sezonowych cudzoziemcy. Władze niektórych z nich zastanawiają się czy nie wprowadzić specjalnych przepustek umożliwiających im wjazd. Z drugiej jednak strony ostatnie posunięcia pokazują też intencje i obawy władz, które spodziewając się likwidacji wielu miejsc pracy w wyniku kryzysu wywołanego Covid-19, dopuszczają możliwość przemieszczania się gastarbeiterów w celu poszukiwania zajęcia. Blokada takich możliwości mogłaby doprowadzić, zdaniem wypowiadających się w rosyjskich mediach do znacznego wzrostu przestępczości.

Ekonomiści z Instytutu Gajdara na podstawie analiz poprzednich kryzysów z roku 2008 i 2015 szacują, że liczba przebywających i pracujących w Rosji robotników cudzoziemskich może zmniejszyć się o 10 %, natomiast ci, których miejsca pracy są zagrożone, to nawet 25 % wszystkich gastarbeiterów.

Zachowanie emigrujących do Rosji obywateli sąsiednich państw ma kluczowe znaczenie dla oceny perspektyw demograficznych kraju i udzielenia odpowiedzi na pytanie czy podpisana niedawno przez Putina nowelizacja ustawy pozwalająca na posiadanie podwójnego obywatelstwa, zarówno rosyjskiego, jak i kraju pochodzenia, spełni oczekiwania władz, które myślą, że w ten sposób ściągną do Rosji nawet 10 mln osób i odwróci negatywne trendy demograficzne.

Z ostatnich analiz, wynika bowiem, że Rosja znów wchodzi w fazę kurczenia się liczby ludności i jedyną możliwością zaradzenia kryzysowi demograficznemu jest napływ emigrantów. Według oficjalnych danych Rosstatu liczba ludności Federacji Rosyjskiej wynosiła 1 stycznia 2020 roku 146,7 mln osób, co oznacza, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy spadła o 35,6 tys. Jest to już drugi rok z rzędu spadku. W roku poprzednim był o wyższy i wyniósł 135,3 tys. osób. Rosyjscy demografowie są zdania, że właśnie zakończył się trwający 8 lat trend wzrostu liczby ludności w Federacji Rosyjskiej, w czasie którego liczba ludności wzrosła o 1,8 mln ludzi (gdyby doliczyć anektowany Krym to o 4,1 mln). Ich zdaniem w Rosji zaczął się kolejny cykl spadku liczby ludności, związany z wchodzeniem w dorosłość jelcynowskich roczników, które są jednymi z najmniej licznych, bo trzeba pamiętać, że wówczas liczba ludności Federacji Rosyjskiej zmniejszyła się o 5,7 mln osób. Kwestią sporną jest jedynie to jak długo trwał będzie trend depopulacji Rosji. Demografowie z ONZ są zdania, że do 2100 roku, Rosjanie skłonni są patrzeć na kwestię nieco bardziej optymistycznie i uważają, że niekorzystne trendy być może odwrócą się około 2035 roku.

Nie budzi jednak niczyich wątpliwości, że bez napływu emigrantów chcących osiedlić się w Rosji depopulacja przebiegałaby znacznie szybciej, a jej ekonomiczne skutki byłyby poważniejsze. Wynika to wprost z danych. W roku 2019 liczba zgonów przekroczyła w Federacji Rosyjskiej liczbę narodzin o 316,2 tys. osób, co oznacza, że naturalny trend depopulacji przyspieszył, bo rok wcześniej umarło o 223 tys. osób więcej niż się narodziło. Spadają tez współczynniki „dzietności” (z 10,9 ‰ do 10,1 ‰), co jest stanowczo zbyt mało dla zapewnienie prostej zastępowalności pokoleń.

Wielką niewiadomą jest też reakcja rosyjskiego społeczeństwa na pandemię Covid-19 oraz spodziewany ciężki kryzys gospodarczy, którego jednym w wymiarów może być spadek dochodów do dyspozycji rosyjskich a trzeba pamiętać, że nie kraj nie „odrobił” jeszcze strat w tym zakresie wywołanych poprzednim kryzysem z roku 2014-15. Według ostatnich szacunków rosyjskich ekonomistów w całym 2020 roku dochody rodzin mogą zmniejszyć się o 6 %, przy czym najtrudniejszy będzie II kwartał, w którym realne dochody spaść mogą nawet, jak się szacuje, o 17,5 %. Demografowie z Wyższej Szkoły Gospodarki Narodowej są zdania, że i teraz powtórzy się obserwowana również w czasie poprzednich kryzysów sytuacja gwałtownego spadku liczby narodzin. Ich zdaniem Federacja Rosyjska musi się nawet liczyć z 15-25 % zmniejszeniem liczby kobiet, które zachodzą w ciążę i rodzą dzieci. Do podobnych wniosków dochodzą również demografowie obserwując wpływ innych epidemii takich jak SARS czy Ziki lub Eboli. Ich zdaniem zawsze potem następował drastyczny, choć krótkotrwały spadek liczby dzieci przychodzących na świat. Obecnie w obliczu kryzysu gospodarczego powrót do czasów sprzed Covid-19 może się okazać dłuższy. Zjawisko to pogłębione zostanie drastycznym zmniejszeniem się liczby kobiet w Rosji, które wchodzą w wiek w którym ma się potomstwo. O ile na początku poprzedniego cyklu wzrostu wskaźników obrazujących przyrost naturalny, w 2008 roku, było ich 17,5 mln, co było jednym z głównych czynników sukcesu Putinowskiego programu „kapitał macierzyński”, o tyle teraz ich liczba spadła do 11 mln. Wiele zatem wskazuje na to, że Rosja pogrąża się w kolejną „jamę demograficzną” a przyszłość jej rynku pracy i tego jak szybko uda się wyjść z kryzysu zależeć będzie w sporej części od zdolności do ściągnięcia emigrantów z krajów ościennych. Wydaje się, że wchodzimy w okres rywalizacji o przyciągnięcie pracowników z zagranicy, co będzie miało najprawdopodobniej wpływ na politykę Moskwy wobec zależnych od niej, słabszych krajów wywodzących się z byłego ZSRR.

Marek Budzisz