W Rosji ma miejsce ciekawa dyskusja na łamach mediów w której swe wizje przyszłości kraju prezentują przedstawiciele rządzącej elity. Z jednej strony na łamach periodyku Rossija v globalnej politikie z programowym artykułem wystąpił Dmitrij Miedwiediew, były prezydent i premier a obecnie wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa i szef rządzącej krajem formacji Jedna Rosja a z drugiej mamy do czynienia z medialną aktywnością Nikołaja Patruszewa, sekretarza Rady Bezpieczeństwa, uchodzącego za lidera wszechmocnej frakcji siłowików, który mimo, iż w przyszłym roku osiągnie wiek emerytalny nie ma najwyraźniej zamiaru rezygnować z publicznej aktywności. Dwa wystąpienia, choć w przypadku Patruszewa można mówić o dwugłosie, bo prócz opublikowanego w oficjalnej Rossijskiej Gazietie udzielił również wywiadu wysokonakładowemu tygodnikowi Argumenty i Fakty, to dwie wizje Rosji i jej przyszłości i dwie propozycje tego w jaki sposób kraj ma odpowiadać na rysujące się przed nim wyzwania.

Kluczowym, w rozważaniach Miedwiediewa jest diagnoza sytuacji w której znajduje się obecnie Federacja Rosyjska. Otóż, w jego opinii aktualnie musi się ona mierzyć z trzema nakładającymi się kryzysami, a stoi przed perspektywą czwartego, znacznie silniejszego niźli obserwowane obecnie. Wymieńmy je. Po pierwsze mamy do czynienia z szokiem na rynku surowcowym, przede wszystkim surowców energetycznych, od eksportu których Federacja Rosyjska jest uzależniona. Doświadczenia poprzednich kryzysów, lat 2009-09 oraz 2014-15 nauczyły Rosję jak sobie radzić z falami dekoniunktury cenowej i spadkiem popytu. Gdybyśmy mieli obecnie, jak uważa Miedwiediew, wyłącznie do czynienia z kryzysem w tym segmencie, to nabyte doświadczenia i posiadane rezerwy z pewnością wystarczyłyby. Ale na pierwszy, nałożył się i drugi kryzys, będący wynikiem uśpienia gospodarek wielu państw świata walczących z pandemią, co spowodowało spadek popytu na wszystkie eksportowane przez Rosję surowce i towary i wreszcie, mamy do czynienia z trzecim kryzysem, popytu wewnętrznego, który jest skutkiem polityki ograniczeń wymuszonej wybuchem i przebiegiem pandemii w Rosji. Zdaniem Miedwiediewa jeżeli spadek aktywności gospodarczej wywołany tymi trzema falami kryzysu będzie krótkotrwały i szybko nastąpi odrodzenie koniunktury światowej, to Rosja ma wystarczające zasoby „wewnętrznej siły” aby to przetrwać, choć spadek poziomu życia, tempa rozwoju gospodarki i wzrost bezrobocia jest nieuchronny. Jakie są zagrożenia stojące obecnie przed władzami Rosji? Możemy mieć do czynienia, uważa były rosyjski prezydent, z drugą falą pandemii która może wybuchnąć jesienią, co z oczywistych powodów pogrzebie nadzieje na krótkotrwałość dekoniunktury. Drugim, w średnim horyzoncie, fundamentalnym zagrożeniem, rysującym się w perspektywie roku 2021 jest kryzys finansowy, który dotknąć może państwa gospodarczo już osłabione, w tym oczywiście Rosję. Jego głębia jest dziś nieznana, ale może się okazać, że będzie on silniejszy niźli tegoroczne i tak bezprecedensowe, w perspektywie ostatnich kilkudziesięciu lat, spowolnienie. I wreszcie kolejny, równie groźny z rosyjskiego punktu widzenia kryzys, czy raczej zmiana paradygmatu światowej wymiany handlowej i gospodarczej – odchodzenie od logiki globalizacji, na rzecz połączenia polityki handlowej z celami geostrategicznymi.

Rosja jest obecnie, tak diagnozuje sytuację Miedwiediew, zwolennikiem wolnego handlu oraz współpracy międzynarodowej w zakresie polityki bezpieczeństwa, w tym, a może przede wszystkim związanej z przeciwdziałaniem epidemiom. Zasady te w ujęciu byłego prezydenta Rosji są jednak nie tyle traktowane wybiórczo, ale do pewnego stopnia instrumentalizowane, po to aby w lepszy sposób realizować rosyjskie interesy narodowe. Nie mamy do czynienia z naiwnym idealizmem epoki Gorbaczowa, wezwaniem do uprawiania polityki w stylu „kochajmy się” ale próbą precyzyjnego, na ile służyć temu może artykuł publicystyczny, sformułowania rosyjskiej agendy w zakresie relacji międzynarodowych. Wspólna walka światowych państw z obecną pandemią, jej możliwym powrotem, skutkami gospodarczymi jakie ona wywołała oraz ewentualnymi następnymi kataklizmami tego rodzaju musi oznaczać, na początek, realizacje dwóch postulatów, obydwu korzystnych dla Rosji. Pierwszym jest odejście od polityki sankcji, drugim poddanie laboratoriów biologicznych, w tym przede wszystkim amerykańskich rozmieszczonych w państwach graniczących z Rosją, kontroli międzynarodowych instytucji. Trzecim elementem tego nowego ładu proponowanego przez Miedwiediewa powinna być instytucjonalizacja relacji międzynarodowych. Chodzi jego zdaniem o „rozumną jawność i uzgodniony reżim wzajemnej weryfikacji”. Warto odnotować, i to jest nowy czynnik w rosyjskiej narracji na tematy relacji międzynarodowych, podkreślanie przez Miedwiediewa znaczenia płaszczyzn współpracy wielostronnej i nie ograniczającej się wyłącznie do obszarów polityki czy bezpieczeństwa. Do tej pory Moskwa przywiązana była do formatu uzgodnień między „silnymi tego świata”, dialogu mocarstw, czy bilateralnych umów międzynarodowych. Rosyjskie elity miały problem w funkcjonowaniu w układach wielostronnych, w których głos słabych państw liczy się na równi ze zdaniem mocarstw. Moskwa zawsze miała skłonność do maksymalizowania własnych przewag i różnicy potencjałów, co najlepiej widać na przykładzie skonstruowanej przez nią Unii Euroazjatyckiej. Obecnie Miedwiediew proponuje odejście od tego paradygmatu w rosyjskiej polityce, co, o ile uznać to za podejście szczere a nie koniunkturalne i instrumentalizujące niepokój wielu państw świata w związku z przyszłością, uznać należałoby z jednej strony za wynik diagnozy rosyjskich słabości i ograniczeń a po drugie za istotną zmianę. Składa przy okazji dwie ważne deklaracje. Po pierwsze w obliczu narastającego zagrożenia nową falą terroryzmu, która jego zdaniem wybuchnie w efekcie destabilizacji sytuacji wewnętrznej w wielu państwach dotkniętych kryzysem, proponuje zacieśnienie współpracy światowych służb specjalnych, w tym oczywiście rosyjskiej, w walce z tym zjawiskiem. I po drugie, jest zdania, że stojąc wobec wyboru „elektroniczna inwigilacja” z ograniczeniem wolności po to aby walczyć z zagrożeniem nowej fali pandemii czy zachowanie wolności, Rosja winna opowiedzieć się „po stronie wolności”. Niezależnie od tego jak dziwnie brzmią tego rodzaju deklaracje pod piórem jednego z twórców reżimu autorytarnego, trzeba ją odebrać w kategoriach odmowy pójścia Moskwy „drogą chińską”, czy szerzej przypisania jej do „obozu chińskiego”. Oczywiście scenariusz taki jest realny jeśli uda się skonstruować nowy, wielostronny i uwzględniający interesy wszystkich zainteresowanych stron, porządek światowy.

Niemal w tym samym czasie kierujący frakcją Jednej Rosji w Dumie, Sergiej Niewierow powiedział, że jego formacja gotowa jest do dyskusji i decyzji przywrócenia progresywnej skali w rosyjskim podatku dochodowym. Deklaracja ta rozpatrywana jest w Rosji jako gotowość „zwrotu w lewo” rządzącej partii, nie w sferze ideowej, ale politycznej, po to aby uprawiając nieco bardziej prospołeczną politykę odebrać argumentu lewicowej opozycji. Czy w skrócie opisując przesłanie Miedwiediewa jest to wizja Rosji nieco bardziej kooperacyjnie nastawionej, chcącej się otworzyć na współpracę również z Zachodem, nie zainteresowanej podziałem świata na dwa wrogie obozy z Chinami i Rosją po jednej stronie, a w polityce wewnętrznej kraju w którym elity w większym stopniu uprawiają politykę „pro-społeczną”. W żadnym wypadku nie jest to wizja rewolucji czy Boże uchowaj, jakiejś drugiej Pieriestrojki, raczej łagodnego dryfu w stronę normalizacji relacji z Zachodem.

Zupełnie inną wizje prezentuje Patruszew. Ten arcysiłowik, jak się o nim w Rosji mówi i pisze sytuację w której znalazł się kraj diagnozuje w tradycyjny sposób – mamy do czynienia z próbą eksportu przez Zachód kolorowych rewolucji. W jego optyce wszystko co w Rosji dzieje się nie po myśli władz to wynik „wrogich knowań” Zachodu, który nie ustaje w wysiłkach organizując działania opozycji, szkoląc jej liderów i finansując na tysiące sposobów jej działalność aby zaszkodzić Federacji Rosyjskiej, skłócić naród z władzą, skłonić obywateli kraju do porzucenia „tradycyjnych wartości” i generalnie wszystko psuć, niszczyć i podważać. Ta niezbyt odkrywcza diagnoza zawiera jednak kilka elementów na które warto zwrócić uwagę, bo opisuje realne wyzwania. Otóż zdaniem Patruszewa w najbliższej przyszłości wrogowie Rosji będą starali się wzniecić waśnie narodowościowe, ruchy separatystyczne i niepodległościowe a z drugiej strony wzrośnie aktywność alternatywnych związków zawodowych. Te dwa stwierdzenia wyraźnie pokazują gdzie władze spodziewają się problemów.

Oczywiście nic nie dzieje się samo z siebie. Jak uważa Patruszew przeciw Rosji działa skonstruowana przez Zachód cała sieć organizacji, które moglibyśmy, używając leksyki sprzed lat, określić mianem „ośrodków dywersji ideologicznej”. W tej aktywności, na co warto zwrócić uwagę również w kontekście tez zawartych w niedawnym „historycznym” artykule Władimira Putina, przodują Kraje Bałtyckie. Idą na to ogromne pieniądze. Patruszew twierdzi, że w latach 2015 – 2019 opozycja w Rosji dostała 4 mld dolarów, a przecież jak w przystępie samokrytycyzmu przyznaje nie wszystko udało się wyśledzić.

Tym wrogim zamysłom Zachodu, można przeciwdziałać. Patruszew, co symptomatyczne, bo niedawno tego samego porównania użył Aleksandr Łukaszenka przywołuje przykład wypadków w Uzbekistanie w Andiżanie, które miały miejsce w 2005 roku. Wówczas, jego zdaniem, władza zareagowała prawidłowo i nie dopuściła do rozprzestrzenienia się „kolorowej zarazy”. Zginęło, jak się przyjmuje 745 osób. Kolejnym słabo tylko skrytym ostrzeżeniem, jakie formułuje Patruszew są słowa skierowane do przedstawicieli młodszego pokolenia rządzącej elity, która w każdym kraju kuszona jest przez Zachód, a jako, że nie pamięta czasów ZSRR może nie być w stanie oprzeć się tym namowom, mało tego, może przy tej pomocy chcieć wzmocnić swą pozycję w obozie władzy.

Jego drugie wystąpienie, jest w gruncie rzeczy odpowiedzią na pytanie w jaki sposób Rosja poradzić sobie może z „zachodnią zarazą”. Na pozór tylko, artykuł dotyczy kwestii rosyjskiego referendum konstytucyjnego, faktycznie chodzi o przyszłość kraju i drogę którą podążać będzie w następnych dziesięcioleciach. Patruszew jest przekonany, że fundamentem na którym zbudowano współczesną Rosję są „tradycyjne rosyjskie wartości” i to ich ochrona, przed zgubnymi wpływami Zachodu winna być jedną z głównych osi polityki państwa. To dzięki nim Rosja wygrała wojnę z Niemcami i one są gwarantem pomyślnej przyszłości. Bez nich, Rosja zginie, przeto obrona ich przed płynącymi z zachodu „miazmatami” należy do głównych, podstawowych zadań elit kraju.

Jeśli mówi to lider stronnictwa siłowego, który wszystko postrzega w kategoriach zewnętrznej agresji a Rosję widzi na kształt oblężonej twierdzy, to przesłanie jakie z jego słów wypływa, i tak to jest interpretowane, jest jednoznaczne – trzeba się odizolować od neoliberalnej ideologii,  tej dżumy XXI wieku, którą Zachód chce narzucić Rosji. Mniejsza o trafność społecznych diagnoz Patruszewa bo w tym wypadku pełnią one jak się wydaje rolę instrumentalną. Chodzi o deklarację, że w razie potrzeby, przedstawiciele resortów siłowych lepiej niźli obecne elity władzy wywiążą się z rozwiązania wyzwań rysujących się przed krajem, który winien obrać drogę obrony, izolacji, odcięcia się.

A zatem Rosja w dobrowolnej samoizolacji, może biedniejsza, ale szczęśliwie kultywująca swe tradycyjne wartości. Jeśli nie będą one wystarczać, to chłopcy z resortów siłowych postarają się o to aby ludzie odzyskali radość z ich kultywowania.

Zarysowane wizje różnią się dość znacznie. Jednak praktyka polityczna zapewne stępi co ostrzejsze ich przejawy, co oznacza, że wybór kreślony przez Miedwiediewa i Patruszewa jest w gruncie rzeczy wyborem między względnie nowoczesną dyktaturą w stylu Pinocheta a mniej modernistyczną, końcowa fazą rządów Saalazara. Z naszej perspektywy może to nie wiele, ale dla Rosji to w istocie wybór fundamentalny.

Marek Budzisz