"Po pierwsze jest to chęć ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski". - mówi dla naszego portalu Witold Gadowski, komentując ostatnie wypowiedzi osób z Niemieckiego Stowarzyszenia Dzienikarzy. - "Po drugie, to również akcja ludzi, którzy tracą wpływy w Polsce, a które za wszelką cenę chcą utrzymać. To są obywatele Polski, którzy szczują zagraniczne media".

 

Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy, w reakcji na przejęcie przez PKN Orlen firmy Polska Press, wezwało Komisję Europejską by - w ramach "mechanizmu praworządności" - przyjrzała się rynkowi prasy w Polsce. Prezes stowarzyszenia, Frank Ueberall napisał w swym komentarzu o możliwym zagrożeniu dla wolności mediów w Polsce. O podzielenie się opinią na temat tej bulwersującej sprawy poprosiliśmy Witolda Gadowskiego.

"Jako wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich mogę powiedzieć tyle, że to stanowisko podpisane przez pana prezesa Franka Ueberalla znajdzie bardzo ostrą odpowiedź w oficjalnym stanowisku naszego stowarzyszenia, które będzie dziś wieczorem ogłoszone. Stwierdzimy w nim, że jest to niedopuszczalny akt mieszania się w wolność słowa w Polsce i niedpuszczalna uzurpacja, jaką przypisuje sobie Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy do wyrażania opinii na temat tego, co dzieje się w Polsce." - zapowiedział Gadowski.

Rozmówca portalu Fronda.pl zwrócił uwagę na niekonsekwencję przedstawicieli niemieckiego świata dziennkarskiego, gdy chodzi o formułowanie opinii na temat różych zjawisk.

"Dotychczas, gdy niemieckie koncerny medialne gwałciły zasady wolności słowa w Polsce, Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy milczało. A tych pogwałceń było bardzo wiele, m.in. proces, jaki wytoczył mi Ringiel Axel Springer, jest tego przykładem."

Jak przypomniał Gadowski, proces ten, ciągnący się do dziś, związany jest z nagłośnieniem przez niego faktów związanych z niechlubną przeszłością osób związnych z tym koncernem:

"Gdy stwierdziłem, że Koncern Axela Springera zatrudniał byłych nazistów, ludzi powiązanych z brunatną przeszłoscią, koncern poczuł się dotknięty i pod pozorem dóbr osobistych wytoczył mi proces o te słowa, który trwa do dziś, przed polskim sądem. Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy na ten temat milczało." - przypomniał Gadowski.

Publicysta, dopytywany o charakter interesów, jakie moga stać za akcją niemieckiego stowarzyszenia, stwierdził:

"To są dwe tendencje. Pierwsza to właśnie mieszanie się w wewnętrzne sprawy Polski, które Niemcom weszło w nawyk. Także niemieckim dzienikarzom. Po drugie to akcja ludzi, którzy tracą wpływy w Polsce, a które za wszelką cenę chcą utrzymać. To są obywatele Polski, którzy szczują zagraniczne media, by atakowały Polskę na każdym z możliwych pól. I te dwie tendencje się sprzęgają." - wyjaśnił nasz rozmówca podkreślając, że owo podjudzanie środowisk działających w naszym kraju pełni tutaj bardzo istotną rolę.

Z Witoldem Gadowskim rozmawiał Tomasz Poller