Eryk Łażewski, Fronda.pl: Jesteśmy teraz w sytuacji stanu epidemii. Jednak wybory prezydenckie nie zostały odwołane, jak chce tego opozycja. Co Pan sądzi o jej nawoływaniach do przesunięcia, odwołania wyborów?

Ryszard Czarnecki, europoseł PiS: Ci, którzy tak często skandowali „Kon – sty – tu – cja” i chodzili w koszulkach z napisem „Konstytucja”, powinni wreszcie Ustawę Zasadniczą przeczytać. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej bardzo jasno precyzuje, kiedy wybory mogą być przełożone. Teraz nie ma żadnych podstaw formalno - prawnych, aby wybory prezydenckie przełożyć.

Uwaga: póki co, nie ma też podstaw merytorycznych ku temu. Ponieważ w Polsce, liczba zachorować na koronawirusa jest relatywnie jedna z najmniejszych w Europie, a z dużych krajów członkowskich Unii Europejskiej najmniejsza (w sensie procentowym). Szereg krajów mniejszych, czy znacznie mniejszych od nas, ma większą liczbę i zgonów i zachorowań, niż Rzeczypospolita. Natomiast, należy podkreślić swoistą hipokryzję opozycji: ich przedstawiciele pytani ostatnio, czy ze względu na koronawirusa są gotowi poprzeć zamknięcie galerii handlowych w maju, odpowiadają, że za wcześnie o tym mówić. Skoro za wcześnie jest mówić o zamykaniu galerii handlowych w maju, to dlaczego jednocześnie już w tej chwili chcą przekładać wybory prezydenckie, które też odbywają się w maju, w drugą niedzielę maja? Widać wyraźnie upartyjnienie tego tematu przez opozycję. Czekamy na rozwój wypadków. Na razie – jeszcze raz podkreślam – ani w wymiarze merytorycznym, ani w wymiarze formalno – prawnym, żadnych podstaw do odłożenia wyborów prezydenckich, nie ma.

Ale gdyby doszło do zmowy kandydatów opozycyjnych i wszyscy się wycofali, wtedy udałoby się im doprowadzić do przesunięcia wyborów.

Mówiąc słowami poety, bajkopisarza, a jednocześnie biskupa Ignacego Krasickiego: „wszystko to być może, ja to jednak między bajki włożę”. Myślę, że na pewno nie byłoby takiej solidarności między nimi. Zresztą ostatnie dni pokazują, że jest już wręcz otwarta wojna między kandydatami partii kiedyś koalicyjnych, czyli między kandydatem Platformy – byłą rzeczniczką rządu Donalda Tuska Kidawą-Błońską, a byłym ministrem w tym samym rządzie, panem Kosiniakiem-Kamyszem. Więc to pokazuje, że opozycyjni kandydaci raczej starają się sobie nawzajem podkraść wyborców, a nie się jednoczyć.

A czy obecna sytuacja epidemii naprawdę sprzyja prezydentowi Dudzie, jak twierdzą kandydaci opozycji, a im nie?

Hola, hola panowie, to nie w tych kategoriach! Przecież walka z tą „dżumą XXI wieku”, chyba z największą pandemią w Polsce od przeszło stu lat, od grypy hiszpanki, to jest sprawa nie tyle polityczno - partyjna, co państwowa. I trudno, żeby prezydent - głowa państwa - w tej sprawie nie był czynny. Gdyby nie był czynny, to byśmy uznali, że robi bardzo źle, bo powinien Państwo Polskie reprezentować, pokazywać służbom medycznym, służbom granicznym, wszelkim tym, którzy są zaangażowani w walkę z Covid 19, że Państwo Polskie jest, czuwa, że jego władze „trzymają rękę na pulsie”. Ma pokazywać, że – cytując – „leci z nami pilot”. I gdyby to samo robił na jego miejscu ktoś inny, z innego obozu politycznego, na przykład Bronisław Komorowski, to naprawdę trudno byłoby PiS-owi zanegować państwotwórczą rolę prezydenta – nawet z innej opcji, ale takiego, który jest na „pierwszej linii frontu” walki z koronawirusem. Myślę, że Pan Prezydent nie będzie się przejmować. Powinien robić swoje. To, że w tej chwili wyraźnie wzrosło poparcie dla niego, pokazuje, że robi dobrze!

Nasza opozycja totalna zawsze odwoływała się do władz Unii Europejskiej. W obecnej sytuacji, wydaje się jednak, że to chyba nie będzie już skuteczne. Bo przy okazji współczesnego nam kryzysu, Unia pokazał swoją słabość. W związku z tym nasuwa się pytanie: czy w tej chwili nasza opozycja będzie znajdowała tak silne oparcie w Unii Europejskiej, jak wcześniej: przed epidemią?

Poruszył Pan bardzo ważny temat! Jakie to charakterystyczne, że ta sama opozycja, która namawiała Unię Europejską do interweniowania w sprawach, które nie są w kompetencjach UE (na przykład, gdy chodzi o wymiar sprawiedliwości, kwestię praworządności); ta sama opozycja, która namawiała Unię do działań poza traktatowych, żeby nie powiedzieć| „uderzających w Traktat”, w kompetencje państw członkowskich, dzisiaj oburza się i mówi: „jak można atakować Unię Europejską!” Dzieje się tak wtedy, kiedy nawet całe rządy (jak włoski), a także liberalno - lewicowe media z Europy Południowej, grzmią na Unię, że się nie sprawdziła, nie pomogła na przykład Italii, czy Hiszpanii. W Polsce te opinie są oczywiście powtarzane: „Unia zawiodła, zadziałała zbyt wolno”, „schowała na początku głowę w piasek, niczym struś”, nie była w stanie przekonać największych państw członkowskich Unii, jak Niemcy i Francja, żeby nie blokowały pomocy medycznej dla Włoch. A przecież z taką blokadą, zakazem eksportu medykamentów, w tym maseczek, mieliśmy do czynienia.

Dodam tu, że sprawy służby zdrowia, ochrony zdrowia nie są częścią kompetencji instytucji europejskich, czyli UE. Czyli: jak coś nie jest w kompetencjach UE, a dotyczy praworządności, to jest w porządku, i Unia powinna to robić, ale jak coś nie jest w kompetencjach, a dotyczy potwornej pandemii i dramatu setek tysięcy ludzi w Europie, to Unia Europejska może – według opozycji – umyć ręce jak Poncjusz Piłat. To są podwójne standardy, przykład hipokryzji, po raz kolejny to mówię, który pokazuje, że punkt widzenia opozycji w Polsce wobec Unii Europejskiej zależy od punktu siedzenia.

A czy to odwoływanie się do Unii Europejskiej, będzie nadal tak skuteczne wobec wyborców opozycji totalnej, czy już nie? Czy oni też zobaczą, że Unia Europejska jest słaba i nie pomaga Polsce?

Moja teza jest taka, że wielu dzisiejszych eurorealistów po pandemii i po – tak naprawdę – bierności, w dużej mierze bezczynności Unii, stanie się eurosceptykami. A wielu euroentuzjastów przejdzie na pozycje eurorealistów.

Uważam, że dotychczasowa, niezachwiana wiara w Unię Europejską, właśnie na naszych oczach się zachwieje. Zachwieje się w tych ludziach, którzy do tej pory za Unią Europejską byli gotowi iść „jak za Panią Matką”; którzy patrzyli w nią, jak w święty obrazek. Myślę, że ta ich wiara właśnie zaczyna się kruszyć. Fakty są bowiem jednoznaczne.

Politycznie rzecz ujmując, rozumiem zatem, że skorzystają na tej sytuacji partie eurorealistyczne i eurosceptyczne?

Ja nie chcę, żeby politycy korzystali na pandemii. Chciałbym, żeby politycy potrafili wykorzystać instrumenty, które mają w ręku, do ochrony ludzi. I cieszę się, że władze mojego kraju to czynią. Cieszę się, że moja Ojczyzna jest jedną z nielicznych w Unii Europejskiej, która daje przykład. Jest takim trendsetterem, wzorem do naśladowania wyznaczającym recepty, gdy chodzi o nawet bardzo restrykcyjne normy, które jednak skutecznie chronią zdrowie i życie obywateli naszego Państwa. Bo szacując statystyki, w Polsce jest relatywnie niewielka – w porównaniu z krajami Europy Południowej, czy w ogóle szerzej Europy Zachodniej – liczba zachorowań. I co też niemniej ważne: liczba zgonów. Natomiast, kto będzie w sensie politycznym, partyjnym beneficjentem tej sytuacji, nie chcę się w to zagłębiać, nie chcę dywagować na ten temat. Prawdę mówiąc, myślę, że na dzisiaj polityka w rozumieniu gry politycznej, powinna zejść na dalszy plan. Zajmijmy się walką z pandemią. Zresztą myślę, że dlatego rząd, także minister Zdrowia Łukasz Szumowski, generalnie formacja rządząca Polską, zyskuje, bo my się zajmujemy konkretami, konkretną robotą, konkretną walką, żeby ocalić zdrowie i życie Polaków. A opozycja zajmuje się nami. I może dlatego jest tak karana (tu zwłaszcza mówię o PO) przez społeczeństwo w sondażach. Bo wyraźnie obserwujemy spadek poparcia i dla PO, i dla ich kandydatki dla prezydenta – byłej rzeczniczki rządu Donalda Tuska (wspominam o tym, bo ona o tym nie wspomina).

Sprecyzuję poprzednie pytanie: nie chodziło mi o korzystanie z pandemii, ale o konsekwencje tych zmian w mentalności, o których Pan wspomniał.

Myślę, że Polacy na pewno mogą być dumni z własnego Państwa, które okazało się, że nie jest z tektury (jak za czasów koalicji PO - PSL). Nie jest – jak to mówił minister spraw wewnętrznych w rządzie Tuska – „ch…, d… i kamieni kupa”, nie jest w stanie zamrożenia. Państwo Polskie pokazało swój „power”, pokazało swoją siłę. Pokazało, że jest wspólnotą wszystkich ludzi. I tutaj widzę możliwości wzrostu dumy narodowej. A to się zwykle przekłada na lepsze wyniki wyborcze partii, które odwołują się do wartości patriotycznych.

A więc nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach, można spodziewać się wzrostu poparcia dla partii patriotycznych? Dam przykład Włoch i tamtejszej Ligi.

Zostawmy to Włochom. Natomiast myślę, że wielu mieszkańców Italii bardzo krytycznie ocenia to, co robił rząd oraz władze lokalne: tam, gdzie samorządy są opanowane przez formację rządzącą. Zwłaszcza w pierwszych tygodniach pandemii. To oczywiście może powodować, że politycznym beneficjentem tej sytuacji będzie były wicepremier Matteo Salvini i jego dawna Lega Nord, obecnie Lega, czyli Liga.