Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Szymon Hołownia znalazł się w Polsat News pod ostrym ostrzałem pytań pana redaktora Romanowskiego, który przypomniał mu jego własne słowa na temat aborcji sprzed ośmiu lat, a mianowicie, że wtedy nazywał rzeczy po imieniu i aborcję określał jako zabójstwo dziecka. Teraz natomiast kluczy. Twierdzi, że on sam jest przeciw, ale dla dobra kraju jest za. Mina Hołowni była nietęga. Jakby Pan Redaktor to skomentował?

Samuel Pereira, publicysta, kierownik redakcji mediów interaktywnych TVP: Zmiana poglądów Szymona Hołowni, bo przecież nie dotyczy ona jedynie aborcji, to ostentacyjny hołd złożony politycznemu cynizmowi. Słuchając go można odnieść wrażenie, że sam reprezentuje wszystkie te cechy polityków, z którymi rzekomo deklaruje walczyć.

Na tę drugą twarz Hołowni zwracają jego bliscy pracownicy lokalni i liderzy stowarzyszenia. Oni mówią otwarcie: zostaliśmy oszukani, a ten cały ruch to wydmuszka. On sam nie bardzo zresztą to ukrywa deklarując, że zarówno on jak i Platforma Obywatelska, to nie konkurencja, tylko „sztafeta”.

Myślę, że najbardziej niebezpieczne dla Hołowni jest to, że jego obecne deklaracje na temat aborcji skonfrontowane z jego własnymi wypowiedziami sprzed kilku lat mogą prowadzić wyborców do kilku trudnych dla niego pytań, jak na przykład: dlaczego uprzedmiotawia on dzieci, uznając, że można grać politycznie ich życiem? Skoro ukrywał swoją zmianę poglądów, to co jeszcze przed nami ukrywa? Czy tak w ogóle to on zmienił poglądy, czy ich po prostu nie posiada? Jeśli były gwiazdor TVN zmienia prezentowane poglądy w zależności od aktualnej mody, to czy w innych sprawach jest równie plastyczny? Co za tym idzie - nie jest wart naszego zaufania. Myślę, że te kwestie są ważne dla wyborców, a szczególnie istotne jest to dla młodych ludzi, którzy sami mogą zmienić swoje poglądy, dojrzewać, ale dla których tak ostentacyjny fałsz i hipokryzja jakiegoś polityka mogą okazać się odpychające na stałe.

Chyba, że Hołownia liczy na to, że jego wyborca jest tak samo elastyczny, jak jego własny moralny kręgosłup...

Jakby się Pan odniósł do porównania, że Hołownia jest dobrze przygotowanym produktem PR-owym, a do tego jest też jak puste naczynie, do którego mentorzy III RP i sponsorzy partii wlewają wszystko, co chcą, a on powie i zrobi wszystko co mu każą, albo napiszą w scenariuszu?

Skojarzenie z projektem III RP samo się nasuwa patrząc na całkiem współczesną historię Polski, bo przecież takie postacie jak Ryszard Petru, Janusz Palikot czy różni nowo wykreowani liderzy, którzy tworzyli ruchy rzekomo nie mające związku z polityką, a które zawsze kończyły się albo wyciąganiem ze starej szafy polityków już zużytych lub skompromitowanych, albo po prostu tworzeniem przybudówek dla głównej partii opozycyjnej.

To jest oczywiście wilcze prawo każdego polityka i aktywisty, żeby w taki sposób budować swoje poparcie, ale myślę, że z punktu widzenia oceny wyborców na kolejne tego typu ruchy będzie dało się nabierać coraz mniej wyborców. Czy Szymon Hołownia, jego doradcy i patroni mają tego świadomość?

Kto jest prawdziwym założycielem „ruchu Hołowni”? Ciężko określić, bo tak naprawdę to środowisko zbiera osoby od radykalnej prawicy do radykalnej lewicy, od Romana Giertycha, który jest jego przyjacielem, mentorem i doradcą do fundamentalistów chcących odbierać dzieciom i ludziom starszym prawa do życia. Do tego dochodzi wojskówka, generał Różański, który go wspiera. W Parlamencie też dobiera jajka z każdego koszyka, a to weźmie kogoś z Lewicy, a to z Koalicji Obywatelskiej, z Platformy, może kogoś jeszcze z PSL.

Hołownia „dogada się" z każdym, byle nie z PiSem. Dlatego nasuwa się kolejne pytanie: czy skoro zarzuca Platformie, że się zablokowała na byciu antyPiSem – chociaż jest ona w tym na swój totalny sposób konsekwentna, to czy on nie zaczyna robić tego samego? Czym się od nich różni oprócz opakowania? Hołownia chce konkurować z PiSem na programy, czy z PO na bycie antyPiSem? Na końcu może się okazać, że – jak to Pan słusznie zauważył – ten ruch jest niczym miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.

O ile mi wiadomo pan Hołownia był zastępcą redaktora naczelnego w konserwatywnym tygodniku „Ozon”, którego szefem był Janusz Palikot.

To były te czasy, kiedy Palikot grał rolę katolika i chrześcijanina, konserwatystę.

Hołownia przecież dużą karierę zrobił jako „otwarty katolik” w Religii TV w telewizji TVN, gdzie prezentowano tzw. katolicyzm bezobjawowy i w tematach aborcyjnych było podobnie. Mówiło się o życiu, ale bez przesadnej troski o nie, np. bez pokazywania jak wygląda życie w łonie matki. Można więc powiedzieć, że tego kluczenia nauczył się w swojej macierzystej stacji TVN, którą zresztą bardzo celnie określił w trakcie prezydenckiej kampanii wyborczej poseł Marcin Horała nazywając „największą partią opozycyjną w Polsce”.

Początkowo Hołownia próbował solidaryzować się ze Strajkiem Kobiet po ogłoszeniu wyroku TK w sprawie aborcji eugenicznej i powiedział wtedy: „- Za kogo uważa się dziś pan Kaczyński, żeby mieć czelność nakazywać cokolwiek kobiecie, która dowiedziała się właśnie, że jej dziecko nie ma czaszki?” Od liderek strajku usłyszał jednak ich słynne hasło, żeby sobie poszedł. Teraz z kolei w Polsacie mówi, że on nie popiera strajku kobiet i się od niego odcina, ale jest za aborcją.

Mówi, że nie popiera aborcji na życzenie. Natomiast o jego sposobie patrzenia na politykę i państwo wskazuje samo odwoływanie się do Jarosława Kaczyńskiego w komentowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Przecież akurat w tej kwestii Trybunał Konstytucyjny - z prezes Julią Przyłębską, jak i kiedy prezesami TK byli prof. Andrzej Rzepliński czy prof. Andrzej Zoll - miał podobne stanowisko.

Dlatego poważne podejście do tego tematu niezależnie od tego, co kto uważa powinno być takie, że jeśli miałoby być zmieniane prawo aborcyjne w Polsce na bardziej wykluczające w prawach człowieka nienarodzone dzieci, to należałoby zmienić konstytucję. To jest pewien fakt prawny, który nie jest wyrazem czyjejś subiektywnej opinii, tylko ocena konstytucjonalistów różnych obozów politycznych. Oni wszyscy stwierdzili to samo. Po prostu aborcja eugeniczna jest niezgodna z obowiązującą Konstytucją RP, nazywaną przez lewicę Konstytucją Aleksandra Kwaśniewskiego.

Profesor Rzepliński wbił dość mocnego ćwieka opozycji stwierdzając, że wybór na sędziego prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej był prawidłowy i w związku z tym, mimo że ten wyrok mu się nie podoba, to nie da się z nim zrobić ani go podważyć. Podobnych problemów opozycji przysporzył zawieszony sędzia pan Igor Tuleya, który w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że wybór nowych sędziów TK podczas końcówki kadencji rządów PO-PSL był bezprawny.

Wie Pan, politycy i ich wypowiedzi rządzą się swoimi prawami. Często kłamią, konfabulują czy przedstawiają sprawę na jakiś swój wybiórczy sposób. To oceniają wyborcy. Ale... że wielu dziennikarzy wchodzi w taką narrację, to jest absurdalne. Po pierwsze, nie tylko Andrzej Rzepliński, ale również Stanisław Biernat po wyborze sędzi Julii Przyłębskiej na prezes Trybunału Konstytucyjnego potwierdził dziennikarzom przed kamerami, że jej wybór jest uznawany. Bo trudno, żeby nie był, ponieważ był zgodny z przepisami obowiązującej ustawy. Poza tym wyrok w tej sprawie został wydany przez 15 sędziów, a zdania odrębne – jeśli patrzeć na jakieś afiliacje polityczne - złożył sędzia Leon Kieres, wybrany z poparciem Platformy Obywatelskiej i sędzia z poparciem Prawa i Sprawiedliwości Piotr Pszczółkowski. Nie można więc nawet pod takim kątem wpisać tego wyroku w interes jakiegoś obozu politycznego. Ci, którzy byli za ostateczną sekwencją wyroku, którzy poparli stanowisko Trybunału, że aborcja eugeniczna jest niezgodna z Konstytucją, to nie byli tylko sędziowie wybrani przez Prawo i Sprawiedliwość.

Politycy mają prawo wzywać do zmiany prawa w Polsce, nawet jeśli coś jest niezgodne z Konstytucją, mogą chcieć zmienić tę Konstytucję, ona nie jest czymś całkowicie nietykalnym. Jeśli jest większość konstytucyjna w parlamencie za jakąś zmianą, to ona może tę Konstytucję zmienić. Jeśli natomiast to samo środowisko przez kilka lat wychodzi na ulice z hasłami KONSTYTUCJA … KONSTYTUCJA, to niech przynajmniej uczciwie uzna ten jeden prosty fakt, który uznają sędziowie znający się i oceniający Konstytucję ze wszystkich obozów politycznych – aborcja eugeniczna łamie nie tylko prawa człowieka, ale przepisy ustawy zasadniczej.

No ten obóz polityczny już tak ma, że kiedy byli przy władzy to – pomimo wszelkich afer, które dopiero od niedawna wychodzą na światło dzienne - demokracja miała się jak najlepiej, a wręcz kwitła, a kiedy władza przeszła w ręce obecnego obozu rządzącego, to mechanizmy demokracji mają ponoć nie działać.

To nawet widać, kiedy spojrzymy na wyniki wyborów. Zawsze po wyborach parlamentarnych, które są przecież najważniejszą weryfikacją różnych sondaży i opinii, rok później się okazuje, że opozycja, która została odrzucona w wyborach robi różnego rodzaju akcje, które mają sugerować, że tak naprawdę to mniejszość ma legitymację do rządzenia, a nie demokratycznie wybrana większość.

I już ostatnie pytanie. Jakby Pan ocenił sytuację przejmowania przez klub Szymona Hołowni posłów i polityków z różnych obszarów opozycji? I tu są jakby dwa głosy. Jeden mówi, że następuje pewne przemeblowanie części opozycji związanej z Donaldem Tuskiem do Hołowni, a są też takie opinie, że Tusk nie ma w zwyczaju dbać o swoich ludzi i oni trafili do Hołowni, ponieważ gdzieś musieli się zahaczyć, a nie koniecznie odpowiadała im droga na przykład Sławomira Nowaka.

Widzę ruch Hołowni jako pewną łajbę ratunkową, gdzie z tonącego statku będą niektórzy uciekać. Z drugiej strony to nie jest też prosta do przeprowadzenia operacja. Platforma ma swoje lata, w tym roku obchodzi 20-lecie, ma swoje struktury i owszem jak się okazuje ma swój szklany sufit, jeśli chodzi o poparcie, ale ma jednak ten żelazny elektorat, tych stałych wyborców, którzy w nich wierzą i akceptują tą totalną linię opozycyjną.

Tak więc to nie będzie takie proste, szczególnie, że entuzjazm obecnych wyborców Szymona Hołowni może z czasem ulec weryfikacji i dojdą do wniosku, że to jest tylko kolejny ruch pseudo-apolityczny, bo tak naprawdę Hołownia reprezentuje to, czego nie lubią w politykach: kluczenie, lawirowanie, zmienianie poglądów i gwiazdorzenie. Z drugiej strony dochodzi pewien mechanizm psychologiczny, niekorzystny dla PO – poczucie, że jest to partia przegranych i to może prowadzić do poważnych tąpnięć. Najgorsza dla Platformy będzie sytuacja, gdy jej wynik wyborczy spadnie poniżej 15 procent i wtedy znów padnie pytanie: kto jest liderem opozycji?

Dziękuję uprzejmie za rozmowę