Mariusz Paszko, Fronda.pl: Jak Pan odniesie się do ostatnich informacji opublikowanych na portalu niezalezna.pl wykazujących, że Warszawski Uniwersytet Medyczny był wpierany finansowo przez dr Irenę Eris oraz fundację TVN, a następnie osoby z nimi powiązane znalazły się na liście zaszczepionych w już słynnej aferze szczepienia celebrytów i polityków poza kolejnością?

Tomasz Sakiewicz, publicysta i redaktor naczelny tygodnika Gazeta Polska oraz Gazeta Polska Codziennie: Otóż mamy tu do czynienia ze zjawiskiem zahaczającym o korupcję. Nawet jeżeli te pieniądze szły na godziwe cele, to nie pozostało to bez wpływu na sytuacje kariery, czy wręcz sytuację finansową pracowników, którzy mieli później jakiś wpływ na sposób szczepień. Tak więc sprawa zaczyna być już na dużo wyższym poziomie niż była do tej pory. Dotychczas była mowa o prywacie, znajomościach i układach, a teraz mówimy o czymś, co może wręcz pachnieć łapówką.

Mówi się już w sumie o ponad 50 osobach, które zaszczepiły się poza kolejnością.

W całym kraju skala będzie dużo większa. Teraz mamy już skalę setek tysięcy szczepień. Jeśli zatem założymy, że tylko 1 procent zostanie patologicznie rozdysponowany, to mówimy o tysiącach osób. To, że na razie mamy tak mało nazwisk, świadczy raczej o szczelności tego systemu. Najciekawsze jest to, gdzie ten system się rozszczelnił. Miało to miejsce tam, gdzie były elity III RP, tam gdzie była bezpieka, tam gdzie byli przedstawiciele jednego z największych prywatnych mediów. No i celebryci. A więc taki układ towarzysko – polityczno – biznesowy, który de facto bardzo długo po czasach komuny zarządzał jeszcze III RP.

Krążą pogłoski w środowiskach artystycznych, że pomiędzy rektorem WUM, a panią Jandą relacje mogły być bardziej niż koleżeńskie.

Ja tego nie wiem, ale wydaje mi się, że rektor może być nawet do pewnego stopnia ofiarą tej sytuacji, ponieważ jest to nowy rektor. On tam dopiero wszedł, a wszyscy, którzy się tymi szczepieniami zajmowali byli z poprzedniego nadania. Nie miał jednak dosyć charakteru, żeby się temu przeciwstawić. Jeśli zobaczył ludzi, którzy tam weszli, to nie powinien się z nimi kurtuazyjnie witać, ale zadać pytanie „co państwo tu robią, jakim prawem jesteście szczepieni”. A przynajmniej powinien zadać te pytania swoim pracownikom. Widać zabrakło mu tej siły charakteru, żeby się temu przeciwstawić. Natomiast ta inicjatywa zdaje się była ze starej ekipy.

Obecny rektor z uwagi na swoje poglądy antyaborcyjne jest przez wielu studentów nie lubiany, jak można się w tamtym środowisku dowiedzieć.

No właśnie. Podziały tu biegną trochę inaczej niż sobie to wyobrażamy. Część studentów zaangażowała się w walkę z nim i być może zdecydowała się na ujawnienie tych informacji sądząc, że to najbardziej zaszkodzi samemu rektorowi, głównie ze względu na spór wokół „Strajku kobiet”. Te podziały trochę inaczej biegną, niż to może wyglądać na pierwszy rzut oka. Będzie to pewnie też w jakiś sposób nieprzyjemne i niekorzystne dla „Gazety Wyborczej”. W końcu uderza to w ich celebrytów. Uderzają w to ludzie, których sami promowali.

Z kolei pani Janda jest chyba bardziej kojarzona z tym reliktem III RP i z tamtymi układami.

Krystyna Janda to jest bardziej skomplikowana sprawa. Ona przeszła taką drogę jak Wajda i wielu innych. Oni zaczynali w czasach komunizmu jako aktorzy, którym komuna dała szansę i promocję. Potem w okolicach wydarzeń solidarności i stanu wojennego znaczna część aktorów się skonfliktowała z komunistami. Trzeba jednak pamiętać, że oni mieli już bogate kontakty narodowe, które po pierwsze dawały im alternatywę, a po drugie zachęcały też do demokratycznej postawy. W III RP ich obłaskawiano, żeby oni ten układ III RP, czyli dogadywania się komunistów z częścią opozycji, jakoś reklamowali. Żeby tą sytuację pomogli społeczeństwu jakoś zaakceptować. Mają więc w tym „swoje zasługi”.

Jak się Pan odniesie do arogancji celebrytów i poniżania Polaków, którzy są spoza tego układu III RP albo wprost mają i deklarują wartości konserwatywne? Czy sądzi Pan, że celebryci i to środowiska III RP liczą na to, że w Polakach drzemią jakieś może resztki kompleksu sztokholmskiego?

To jest już moim zdaniem zbyt długie plucie ludziom w twarz i do tego robienie tego w sposób bezczelny. Oni jednak się zaplątali. Gdyby nadal rządzili i mieli przewagę medialną, jak to było wcześniej, to można powiedzieć, że pewnie część ludzi by „medialnie zgwałcili”. Natomiast, ponieważ jednak w tym wszystkim się plączą i motają i nawet atakują samych siebie, to ta sytuacja zaczyna się zmieniać dla nich na niekorzyść. W każdej grupie rządzącej zamęt zawsze powoduje utratę autorytetu.

Dziękuję za rozmowę.