Paweł Chmielewski

Polski rząd podjął decyzję o przyjęciu dwóch tysięcy uchodźców. Mają pochodzić z ogarniętej wojną z Państwem Islamskim Syrii oraz wschodnioafrykańskiej Erytrei. W obu państwach obok muzułmanów żyje wielu chrześcijan, w Erytrei stanowią nawet dość zdecydowaną większość. Polska nie przyjmie więc po prostu tysięcy zupełnie obcych nam kulturowo mahometan. Pomimo tego istnieje oczywiste ryzyko, że wśród uchodźców znajdą się ludzie skłaniający się ku ekstremistycznemu islamowi.

W opinii Krzysztofa Liedla, wicedyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Pozamilitarnego BBN, wraz z przyjęciem uchodźców siłą rzeczy pojawia się ryzyko terrorystyczne. „Zawsze jest tak, że kiedy wzrasta ilość imigrantów, głównie z krajów tak zwanego ryzyka, a więc z tych, gdzie mamy do czynienia z radykalizmem i terroryzmem, pojawia się pewne ryzyko. Wśród osób, które przyjeżdżają tu po to, by uzyskać pomoc, mogą znaleźć się tacy, którzy będą chcieli szerzyć tu ekstremizm lub mogą być powiązani z terroryzmem” – mówi Liedel portalowi Fronda.pl.

Jego zdaniem jednak forma, w jakiej Polska przyjmie uchodźców, jest dość bezpieczna. „Biorąc pod uwagę, że jest to pewien proces, do którego się przygotowujemy: decyzja jest powoli wypracowywana, nasze służby wiedzą ile i z jakich terenów osób przyjedzie, to mamy do czynienia z procesem relatywnie łatwym do opanowania. Na pewno łatwiejszym, niż puszczona na żywioł, legalna czy nie, imigracja, z jaką mają do czynienia Niemcy czy Francuzi” – wyjaśnia ekspert.

W opinii Liedla nie ma więc powodu, by demonizować sytuację, choć, jak przekonuje, polskie służby „muszą trzymać rękę na pulsie”.

Przyjęcie uchodźców to jednak niejedyne zagrożenie związane z terroryzmem, przed jakim staje obecnie Polska. Kilka dni temu na warszawskiej Ochocie otwarto duży meczet, którego budowa finansowana była przez arabskich potentatów z Zatoki Perskiej. Na Zachodzie takie meczety często stają się rozsadnikami islamskiego ekstremizmu. Przykładem Niemcy, gdzie szereg islamskich świątyń objętych jest ścisłym nadzorem służb bezpieczeństwa. Krzysztof Liedel przekonuje, że także w Polsce meczet należy obserwować. „Trzeba będzie na pewno monitorować wszystko, co będzie działo się wokół tego miejsca – zwłaszcza jeśli chodzi o osoby, które chciałyby ten meczet wykorzystać do jakiejś radykalizacji i rekrutacji” – mówi portalowi Fronda.pl.

Ekspert wyjaśnia jednak, że tak naprawdę meczet stanowi relatywnie niskie ryzyko w porównaniu z innymi źródłami potencjalnej radykalizacji. To przede wszystkim sieć. „Musimy pamiętać, że dzisiaj proces radykalizacji wiąże się przede wszystkim z wykorzystaniem mediów, zwłaszcza internetu. Nie trzeba budować meczetów, żeby prowadzić proces radykalizacji. Internet jest pod tym względem o wiele bardziej niebezpieczny niż jeden czy drugi meczet, który powstanie w naszym kraju” – tłumaczy.

Zdaniem Liedla poziom zagrożenia terrorystycznego w Polsce od dłuższego czasu utrzymuje się na takim samym, niskim poziomie. „Nie pojawiają się żadne sygnały świadczące o tym, by miało wzrosnąć” – mówi ekspert.

Największym zagrożeniem nie są wcale zorganizowane grupy terrorystyczne, ale samotni ekstremiści, często z problemami psychicznymi, radykalizujący się zwłaszcza przez sieć. „Moim zdaniem najbardziej niepokojącym zjawiskiem w tym obszarze jest upowszechnianie się taktyki „samotnego wilka” czy też „solo terroryzmu”. Bardzo często indywidualne osoby, nierzadko z zaburzeniami psychicznymi, nie mające żadnych powiązań z organizacjami terrorystycznymi, pod wpływem jakichś radykalnych treści, zwłaszcza z internetu, decydują się na użycie przemocy” – mówi portalowi Fronda.pl.

Dodaje, że Państwo Islamskie nawołuje do takich właśnie ataków terrorystycznych. „Państwo Islamskie mówi wprost: ta taktyka może przynieść taki sam sukces, jak duże, spektakularne ataki terrorystyczne. Dlatego Polska powinna obawiać się przede wszystkim takich działań” – ostrzega Liedel.