Według Kazimierza Ujazdowskiego w 1997 roku konstytucja przyjęła „nie tyle ideę podziału władzy, co ustrój, w którym każda z władz została zablokowana”. Obecnie prezydenta i premiera po prostu zachęca się do przeszkadzania sobie. Sądownictwo jest niezwykle słabe i opieszałe, prokuratura znajduje się „poza demokratyczną kontrolą”; parlament nie pełni odpowiednio funkcji kontrolnych.

Zdaniem Ujazdowskiego w tej ostatniej kwestii istnieje potrzeba zwiększenia praw opozycji oraz umocnienia jawności legislacji. Opozycja w Niemczech i Francji ma „realną możliwość współokreślania polityki europejskiej. W wielu krajach powiększane są jej prawa kontrolne” – pisze polityk i wskazuje, że powinna to być także droga Polski.

Trzeba też, uważa Ujazdowski, przemyśleć formułę Senatu. PiS proponowało w 2004 roku, by był on wybierany na innej podstawie, na kadencję, która nie pokrywa się z kadencją Sejmu. Miał uzyskać kompetencje wyboru prezesa NIK oraz innych instytucji, które powinny być niezależne od rządu.

Ujazdowski ocenia, że rząd Tuska celowo blokuje realną kontrolę parlamentarną. Może to być „świadomy zamysł władz, chcących uniknąć merytorycznej oceny”. Dodaje, że obóz władzy chce „wytłumić obywatelską aktywność i zablokować funkcje kontrolne”, a konstytucja na to pozwala. Należy zmienić przepisy tak, by umożliwić obywatelom organizowanie referendów. Obecnie rząd może wszystko zablokować.

Ujazdowski wskazał też, że należy przyznać konstytucji prymat nad traktatami unijnymi. Jest to coś, o czym rząd Tuska mówi, ale działa w zupełnie odwrotnym kierunku.

pac/niezależna.pl