Ukraińcom bardzo trudno przyznać się do zbrodni dokonanych na polskim narodzie w czasie wojny, dlatego chcieliby pomniejszyć liczbę ofiar – powiedziała na antenie radiowej Jedynki w audycji "W samo południe" historyk Ewa Siemaszko, odnosząc się do weryfikacji i ekshumacji ofiar zbrodni wołyńskiej przez Ukraińców bez udziału strony polskiej.

28 lutego 1944 r. złożony z ochotników do dywizji SS "Galizien" 4. pułk policji SS dokonał zbrodni na Polakach - mieszkańcach Huty Pieniackiej, mordując 850-900 osób. Bezpośrednią przyczyną pacyfikacji tej wsi było zabicie przez Polaków dwóch żołnierzy 4. pułku. Zostali oni pochowani jako dwaj pierwsi zabici żołnierze SS "Galizien", mimo że formalnie pułk do tej dywizji nie należał.

Liczba zabitych jest przedmiotem sporu stron polskiej i ukraińskiej. Polacy - krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej - szacują, że zamordowano ok. 850 osób, Ukraińcy twierdzą, że znacznie mniej. Dlatego zapowiadają dokonanie ich weryfikacji i ekshumacji. Ma to uczynić firma związana ze Światosławem Szeremetą, sekretarzem ukraińskiej Państwowej Komisji do spraw Upamiętnień Ofiar Wojen i Represji, bez obecności strony polskiej.

- To świadczy o braku rzetelności i dobrej woli w stosunku do nas. Nie jest to zresztą coś zupełnie nowego. Pan Szeremeta i jego pracownicy zawsze kwestionowali wyniki badań mogił masowych, dokonywanych do tej pory na Wołyniu i Podolu przez zespół prof. Krzysztofa Szwagrzyka, którego zespół stanowią wysokiej klasy specjaliści – powiedziała Ewa Siemaszko.

Jak podkreśliła badaczka zbrodni wołyńskiej, to budzi podejrzenia, że ukraińscy archeologowie dopatrzą się takiej ilości ofiar, jak odpowiada ich instytutowi pamięci narodowej. – Ukraińcom jest bardzo trudno przyznać się do wielkich zbrodni dokonanych na polskim narodzie podczas II wojny światowej, dlatego chcieliby pomniejszać liczbę ofiar – zaznaczyła.

Zdaniem Ewy Siemaszko prace archeologiczne na terenie Wołynia z udziałem strony polskiej są bezwzględnie potrzebne nie tylko dlatego, by oszacować faktyczną liczbę zamordowanych Polaków. – Przecież te ofiary nie miały właściwego pochówku. W Hucie Pieniackiej nie było ekshumacji, a grzebanie ofiar odbywało się w różnych miejscach wsi – powiedziała. – Na pomniku w tej miejscowości znalazło się 560 osób z nazwiska, ale to nie jest całkowita liczba ofiar. Byli tam przecież także uciekinierzy z innych miast i wsi – dodała.

Źródło: PolskieRadio.pl