Stopnie szósty i siódmy pokazują nam, przez co dochodzi się do upodobnienia do Jezusa Chrystusa. Należy je wiązać także z poprzednimi stopniami…

Jak zwróciliśmy już pewnie uwagę, ciągle jesteśmy na bardzo osobistej drodze. To potem się zmieni, ale na razie wciąż porządkujemy sprawy z samym sobą.

Szósty stopień pokory: jeśli mnich zadowala się wszystkim, co tanie i ostatnie, a cokolwiek mu zlecono czynić, uważa siebie zawsze za sługę złego i niegodnego, powtarzając z Prorokiem: Byłem nierozumny i nie pojmowałem: byłem przed Tobą jak juczne zwierzę. Lecz ja na zawsze będę z Tobą (Ps 73[72],22–23) (RB 7,49–50).

A teraz wiążący się z tym bezpośrednio siódmy stopień:

Jeżeli mnich nie tylko ustami wyznaje, że jest najpodlejszy i najsłabszy ze wszystkich, lecz jest również o tym najgłębiej przekonany, upokarza się i mówi z Prorokiem: Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko dla ludzi i wzgarda pospólstwa; wywyższyłem się, zostałem upokorzony i zawstydzony (Ps 22[21],7; 88[87],16). A także na innym miejscu: Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twych ustaw (Ps 119[118],71) (RB 7,51–54).

Te dwa stopnie pokory mogą budzić najwięcej kontrowersji czy emocji ze względu na swoje, jak się nam wydaje na początku, bardzo twarde sformułowania: „Zadowala się wszystkim, co tanie i ostatnie” czy „wyznaje nie tylko ustami, że jest najpodlejszy i najsłabszy ze wszystkich, lecz jest również o tym najgłębiej przekonany”. Właśnie przy szóstym i siódmym stopniu pokory powinniśmy sobie przypomnieć ten prosty fakt, że na poszczególne stopnie drabiny, a zwłaszcza na szósty i siódmy, nie wchodzimy o własnych siłach. To nie jest tak, że św. Benedykt oczekuje od nas, że będziemy na siłę zmuszać się do takiego sposobu myślenia o sobie czy w taki sposób na siebie patrzeć, bo to byłoby chore. Przybrałoby to postać zachowań neurotycznych: samoponiżenia, samobiczowania się. Te stopnie mówią o czymś innym. Mówią, że w drodze do Pana Boga, kiedy człowiek żyjąc w klasztorze z dnia na dzień i podejmując wyznaczone sobie obowiązki, wcześniej czy później dochodzi do takiego momentu w życiu, że w taki sposób właśnie przeżywa otaczającą go rzeczywistość i samego siebie. Uważa się za sługę złego i niegodnego, wydaje mu się, że jest najpodlejszy i najsłabszy ze wszystkich, bo wszystko to, co przeżywa: to, w jaki sposób stara się o cnotę, w jaki sposób próbuje się modlić, w jaki sposób układają się jego relacje ze wspólnotą, w jaki sposób próbuje do Pana Boga dążyć – wszystko to mu się wali, rozsypuje jak domek z kart. To jest ten graniczny punkt doświadczenia własnej słabości, przeżycie klęski swojego życia. Każdy z nas to przeżył, przeżywa, przeżyje lub będzie przeżywał jeszcze raz. Poczucie, że życie przecieka między palcami, a nie zrobiliśmy nic, co by nam zapewniło życie wieczne z Bogiem. To podsumowanie jest raczej pełne rozpaczy i smutku. Święty Benedykt napisał szósty i siódmy stopień, posiłkując się tradycją: Kasjanem, Regułą Mistrza, Bazylim. Zrobił to po to, żeby w pewnym sensie swoich uczniów, swoje uczennice uspokoić, że na drodze do Pana Boga takie doświadczenie własnej słabości, przegranego życia jest rzeczą normalną. Tak jest! Jak pamiętamy w rozdziale 58., który mówi o przyjmowaniu braci, jest powiedziane, że trzeba im przedstawić wszystko, co trudne i przykre, co musimy przejść na drodze do Boga. To są właśnie stopnie szósty i siódmy – przegrane życie.

Warto zwrócić uwagę na sprawy, które mogą pozostać w cieniu ze względu na przerażającą surowość tych dwóch stopni. Odnośnie do szóstego stopnia i słów: „mnich zadowala się wszystkim, co tanie i ostatnie, a cokolwiek mu zlecono, uważa siebie zawsze za sługę złego i niegodnego”, trzeba przypomnieć sobie kontekst biblijny, z czego to się bierze. Przeczytajmy 17. rozdział Łukasza, wersety 7–10: Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”? Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”. To jest ten kontekst biblijny, Łukaszowy. Szósty stopień jest kolejnym blaskiem jutrzenki na stopniach pokory, dlatego że zapowiada bardzo ważną cnotę, bez której w klasztorze bardzo ciężko wytrzymać, czyli cnotę wielkoduszności. Mnich, mniszka to jest osoba wielkoduszna, która hojnie daje, bo jak mówi św. Paweł: Radosnego dawcę miłuje Bóg (2 Kor 9,7). Oczywiście, można odmierzać co do centymetra to, co damy. Można też liczyć bardzo dokładnie to, co otrzymaliśmy, ale jest to sprzeczne z duchem, o którym mówi siódmy stopień. Dawaj hojnie, tak jak siewca, który wyszedł siać. Każdy, kto siał, albo widział siewcę, wie, jak to się robi – hojnie. Człowiek nie patrzy, gdzie ziarno pada, rzuca w bruzdy i wie, że część pójdzie na zatracenie. Jednak ta hojność przynosi potem plon obfity. To pierwsza sprawa: wielkoduszność i znajomość własnego miejsca, skromność.

Po drugie, nie zapominajmy o skoncentrowaniu na Osobie Chrystusa jako Króla, któremu się służy. Wiadomo, że Kościół „dorobił się” uroczystości Chrystusa Króla dopiero w latach dwudziestych ubiegłego wieku, czyli jest to uroczystość stosunkowo nowa pod względem liturgicznym, ale uczniom i uczennicom św. Benedykta obraz Chrystusa Króla towarzyszy już 1500 lat. Jest to dla nas obraz cenny i ważny. Jesteśmy dworzanami Jego niebiańskiego dworu. Rozdział 17. Ewangelii wg św. Łukasza domaga się dopełnienia, które odnajdujemy w wielu innych tekstach ewangelicznych kontynuujących ten obraz. Słudzy obsługują swojego pana i nie żądają za to podziękowań. Jednak czytamy gdzie indziej w Ewangelii, że kiedy przyjdzie Królestwo Boże, to Syn Boży sam się przepasze i będzie nam usługiwał. Na końcu Syn Boży przepasze się i będzie nam usługiwał. Tak mówią Ewangelie synoptyczne. W Ewangelii Janowej jest to jeszcze mocniej pokazane. W rozdziale 13. Jezus przepasuje się prześcieradłem i obmywa uczniom nogi. To się wszystko wiąże z szóstym stopniem pokory i mądrością, o której mówi: Byłem nierozumny i nie pojmowałem: byłem przed Tobą jak juczne zwierzę. Lecz ja zawsze będę z Tobą. Człowiek, odkrywając prawdziwą mądrość, rozumie, że jego bogactwem jest Boża obecność. Wracamy w ten sposób do pierwszego stopnia. Wcześniej być może ważne były dla nas jakieś pozory zewnętrzne: kwestia posiadania jakiegoś urzędu, uznania ze strony wspólnoty, pochwała wyrażona publicznie pod naszym adresem czy jakieś inne rzeczy, które nas w trudach życia monastycznego pocieszają. Natomiast na szóstym stopniu to wszystko zostaje odsunięte na dalszy plan, mnich „zadowala się wszystkim, co tanie i ostatnie”, dlatego że jego największym skarbem jest obecność Boża – ja zawsze będę z Tobą. Jestem jak osioł, ale jestem z Tobą, Boże. Jest to być może objaw poczucia humoru św. Benedykta. Bardzo mało wiemy o poczuciu humoru ludzi z VI wieku. Nie wiemy, co ich śmieszyło, ale dzisiaj to sformułowanie brzmi komicznie. Jestem osłem (juczne zwierzę to po prostu jest osioł, muł, co już w VI wieku oznaczało człowieka upartego, głupka). Psalmista i/lub św. Benedykt żartuje: „Jestem właśnie taki, ale i tak na zawsze będę z Tobą”. Nic nas nie rozdzieli.

Tu objawia się bardzo głęboki pokój bijący z szóstego stopnia pokory. Wyzwolenie się z zewnętrznych widzialnych rzeczy, spojrzenie na to, co trwa na wieki. Profesor Świderkówna w swoim tłumaczeniu zastosowała sformułowanie: „tanie i ostatnie”. Jednak łacina jest jeszcze bardziej surowa, dlatego że vilitas to „najbardziej podłe” i „do niczego się nienadające”. Szósty stopień przypomina nam też o tym, że naszej godności osobistej nikt i nic nie zdoła nam odebrać, tylko my sami poprzez grzech. Jeśli my samych siebie poniżymy przez złe zachowanie, to wtedy rzeczywiście depczemy naszą godność i łączność z Panem Bogiem.

To prowadzi nas do siódmego stopnia, który jest drugą stroną medalu: „jeżeli wyznaje ustami, że jest najpodlejszy, najsłabszy ze wszystkich, jest o tym przekonany, upokarza się, mówi z Prorokiem: Jestem robak, a nie człowiek”. Bylibyśmy skłonni skupić się na „najpodlejszy, najsłabszy ze wszystkich”, ale pamiętajmy o tym, że Benedykt do opisania kondycji mnicha, mniszki używa Psalmu 22, którym modlił się Chrystus Pan na krzyżu: Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił (Ps 22,2). W związku z tym, siódmy stopień opisuje to, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni, zjednoczenie z Chrystusem w Jego męce. Czytamy o tym również w Prologu do Reguły, kiedy Benedykt mówi: „abyśmy przez cierpliwość stali się uczestnikami męki Chrystusa i zasłużyli na udział w Jego Królestwie” (RB Prol. 50). Akurat w języku polskim i języku łacińskim słowo „cierpliwość” wiąże się z cierpieniem, odsyła do tajemnicy krzyża. Siódmy stopień opisuje człowieka, który całkowicie utożsamia się z Ukrzyżowanym, zanim utożsami się ze Zmartwychwstałym. Ale ten stopień mówi również o tym, że człowiek jest w stanie naśladować Pana w Jego męce. Pokazuje także, że tego typu doświadczenie ma sens. Upodabnia nas do Chrystusa cierpiącego, ma wymiar ofiary, wymiar paschalny. Pamiętajmy też o tym, że słowo łacińskie sacrificare, sacrificium oznacza nie tylko „ofiarę”, „ofiarować”, ale może również znaczyć „uświęcić”, „udoskonalić”, może nawet oznaczać „sens”, „dodać splendoru”. Siódmy stopień, który akcentuje sacrificium, ofiarę, nie mówi o zniszczeniu człowieka i jego „ja” jako takiego, tylko wskazuje na wywyższenie jego kondycji. Ja zawsze będę przy Tobie, a zatem upodobnię się do Ciebie, będę dokładnie taki jak Ty. Można tutaj iść jeszcze dalej, pogłębiając rozumienie tego sformułowania lekturą fragmentu Pierwszego Listu św. Jana: obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest (1 J 3,2). Stopnie szósty i siódmy pokazują nam, przez co dochodzi się do upodobnienia do Jezusa Chrystusa. Należy je wiązać także z poprzednimi stopniami, czyli pierwszym – wiara, przeżywanie coraz głębiej Bożej obecności; drugi – wypływające z tego poczucie, świadomość i pragnienie posłuszeństwa wobec Pana Boga; trzeci – stwierdzenie, że skoro żyję we wspólnocie, Chrystus Pan się wcielił, muszę wejść w relację posłuszeństwa ze wspólnotą, w której żyję i dlatego będę okazywał posłuszeństwo przełożonemu; czwarty – obok posłuszeństwa, wiary w Boga obecnego i pragnienia występuje wytrwałość, nie zniechęci mnie żadna nikczemność ludzka; piąty – wspólnotę, w której żyję i mojego przełożonego nie będę traktował tylko jako „piąte koło u wozu” czy jako próbę, ale będę otwierał moje serce, aby inni też nieśli moje słabości. Z tego wynika szósty stopień – jestem w stanie skonfrontować się ze swoją słabością, nie będę się więcej opierał na tych zewnętrznych rzeczach, tylko na Panu Bogu, który jest obecny. Skoro więc Pan Bóg jest moją największą wartością i do Niego się odwołuję, to jestem w stanie spojrzeć w oczy własnej słabości i powiedzieć, że ze mnie „robak, a nie człowiek” i w tej właśnie chwili zostaję przemieniony, upodobniony do Chrystusa Ukrzyżowanego. Wizja, jaką Benedykt roztacza przed naszymi oczami, jest bardzo optymistyczna. Ktoś mógłby powiedzieć, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe, ale jest to wizja wiary, no i w sumie po to przyszliśmy do klasztoru, żeby właśnie takie rzeczy z nami się działy. Warto prosić, żeby pośród słabości, której doświadczamy, nasza drabina ciągle wznosiła się do góry, tak abyśmy ostatecznie z Panem Bogiem to zjednoczenie mogli osiągnąć.

Fragment książki Fundamenty duchowości benedyktyńskiej

Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.