Pochodząca z katolickiej rodziny 34-latka z Paryża wyjechała do kalifatu, by wspierać islamskich bojowników. Jest jedną z niewielu kobiet, którym udało się stamtąd wrócić.

 

Kobieta znana jako Sophie Kasiki (to fikcyjne nazwisko) pochodzi z Konga, jednak od dzieciństwa mieszkała w Paryżu. Wychowała się w katolickiej rodzinie, wyszła za mąż za ateistę. Nie miała związków z islamem, dopóki nie poznała trzech muzułmanów młodszych od niej o 10 lat. Mężczyźni starali się nawrócić ją na islam, a potem zwerbować do Państwa Islamskiego. Udało im się. W lutym 2015 r. Sophie powiedziała mężowi, że zabiera ze sobą 4-letniego syna i na kilka tygodni wyjeżdża do pracy w tureckim sierocińcu. W rzeczywistości pojechała do Syrii. Trzej młodzi muzułmanie byli już wówczas na miejscu i pozostawali w kontakcie z Sophie, kierując jej podróżą. Gdy paryżanka dotarła do Rakki, ludzie Państwa Islamskiego odebrali jej paszport, zmusili do noszenia burki i kazali pracować w szpitalu, gdzie leczyli się ranni terroryści z zagranicy. Po 10 dniach trzej znajomi poinformowali ją, że zabierają jej syna do szkoły koranicznej. Przerażona Sophie odmówiła i powiedziała, że chce wracać do męża. Wówczas zamknięto ją w więzieniu razem z synem.

- Patrzyłam na moje dziecko i wiedziałam, że popełniłam największy błąd w życiu – mówi dziś Sophie. - Wokół mnie były kobiety, które pokazywały dzieciom ścinanie głów i biły brawo. Kobiety z Zachodu są dla Państwa Islamskiego jedynie maszynami do rodzenia.

Sophie udało się uciec z więzienia, ukrywając syna pod burką. Najpierw pomogła jej syryjska rodzina, później bojownicy Wolnej Armii Syryjskiej. W nocy, pod koniec kwietnia 2015 r. pewien mężczyzna zawiózł ją i syna motocyklem pod granicę Turcji. Po powrocie do Francji Sophie została aresztowana i spędziła 2 miesiące w celi. Ostatecznie jednak wyszła na wolność. Gdy wróciła do domu, mąż pokazał jej fotografię ich syna, którą wysłali mu ludzie z Państwa Islamskiego. Zdjęcie przedstawiało dziecko Sophie z kałasznikowem w ręce. Kobieta nawet nie wiedziała, że podczas jej pobytu w Syrii ktoś zrobił taką fotografię.

Według francuskich służb specjalnych, ok. 220 kobiet z Francji wyjechało na tereny kalifatu. Prawie nie zdarza się, by którejś z nich udało się uciec. W ubiegłym roku głośny był przypadek nastolatki Sabiny Selimović, Bośniaczki mieszkającej w Austrii, która wyjechała do Syrii razem z koleżanką. Na miejscu dziewczęta stały się „prezentami seksualnymi” dla terrorystów. Gdy Sabina Selimović podjęła próbę powrotu do domu, została schwytania i zabita za pomocą młota.

mod/lastampa.it