„Ukraina i Gruzja są członkami Zachodu zarówno historycznie, jak i poprzez wybór tych narodów” – oświadczył Wess Mitchell, Asystent Sekretarza Stanu USA ds. Europejskich i Eurazjatyckich podczas wystąpienia w think tanku Heritage Foundation, która jest jednym ze źródeł wiedzy eksperckiej dla administracji USA w wielu obszarach polityki – informuje Voice of America.

Podczas wystąpienia Mitchell przedstawił strategię administracji Donalda Trumpa wobec Europy.

Musimy postrzegać Zachód jako wspólnotę demokratycznych krajów, zjednoczonych przez historię, kulturę i wspólne ofiary. Niektórzy z jego członków to stare demokracje, a niektórzy nie. Niektórzy są członkami UE lub NATO, a inni nie. Niektóre są słabe, a inne silne. Niektóre z nich są chronione geograficznie, inne są wrażliwe. Ukraina i Gruzja są członkami Zachodu zarówno historycznie, jak i poprzez wybór tych narodów. Wielka Brytania pozostanie w sercu Zachodu i po Brexitu. Najważniejsze jest to, że potrzebna jest zasada jednocząca, a nie tylko instytucje. Instytucje są narzędziem, a nie celem.

Aaron Wess Mitchell

Asystent Sekretarza Stanu USA ds. Europejskich i Eurazjatyckich

 

W trakcie wystąpienia Mitchell podkreślił, że USA będą zaostrzały sankcje wobec Rosji w odpowiedzi na agresję, dopóki rosyjski prezydent Putin nie wybierze innej drogi.

 

KOMENTARZ Jagiellonia.org

Kreml wściekle nienawidzi Ameryki, która po II wojnie światowej nie pozwoliła stalinowcom podbić całej Europy, stała się lokomotywą NATO i nadal jest gwarantem wolności i suwerenności narodów europejskich. Właśnie dlatego Rosjanie tak namiętnie wspierają nastroje antyamerykańskie na całej kuli ziemskiej.

Zaraz po II wojnie światowej Kreml opracowywał plan zajęcia całej Europy. Stalinowcy mieli nadzieję, że wkrótce będą mogli obmyć buty w wodach Atlantyku. Lecz NATO na czele z USA nie pozwoliły Moskwie opanować bezbronnej powojennej Europy.

W drugiej połowie XX wieku Rosja dążyła do przejęcia kontroli nad całym kontynentem eurazjatyckim. Innymi słowy parła ku światowej dominacji. Konflikty na peryferiach Eurazji (Wietnam, Korea, Afganistan) świadczą o tym, że gdyby nie starania Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników w rejonach Oceanu Atlantyckiego i Spokojnego, Moskwa mogłaby ten cel osiągnąć. Jeśliby udało jej się ten ponury scenariusz zrealizować, świat byłby zupełnie inny.

Klęska w zimnej wojnie zawiesiła rosyjską ekspansję na Zachód. Właśnie dlatego pułkownik KGB Władimir Putin uważa rozpad Związku Sowieckiego za „największą katastrofę geopolityczną XX wieku”. Przez 25 lat od upadku komunistycznego imperium spadkobiercy KGB w Rosji przygotowywali się do zemsty na znienawidzonych Stanach Zjednoczonych.

Wojna Kremla przeciwko Zachodowi trwa w najlepsze. Moskwa kontynuowała tajną wojnę przeciwko Zachodowi. Udział w globalnej gospodarce stworzył Rosji możliwość psucia Europy od wewnątrz. Czekiści dokładali wszelkich starań, żeby Europa stała się bezzębna, bierna i ospała. Korzystając z zachodniej otwartości, Gazprom przekupił całą grupę czołowych ekspertów, przedsiębiorców i polityków europejskich.

Moskwa chce obalić światowy porządek i gwałci wszelkie normy prawa międzynarodowego. Agresja wobec Ukrainy to przede wszystkim wojna barbarzyńskiego, eurazjatyckiego despotyzmu przeciwko całej cywilizacji europejskiej. W Donbasie Putin walczy nie przeciwko Ukrainie, lecz przeciwko całej Europie. To wojna cywilizacyjna. Wojna egzystencjalna. Wojna z europejskimi i polskimi wartościami. Wojna przeciwko godności i wolności. Jeśli światowa społeczność nie potrafi powstrzymać Putina na Ukrainie, to w perspektywie krótkoterminowej wojna hybrydowa zapuka do drzwi wszystkich Europejczyków. W pierwszej kolejności dotyczy to Polaków i narodów bałtyckich. Kreml przygotowuje wojsko do wielkiej wojny. Dziś jest to oczywiste jak nigdy dotąd.

Putin zrzucił maskę demokraty. Już nie ukrywa swoich agresywnych planów i otwarcie, wprost przed kamerami telewizji Russia Today, wyraża oburzenie najmniejszymi próbami ukrócenia rosyjskiej agresji. Strasznie go irytuje pragnienie bloku euroatlantyckiego do „zachowania ładu międzynarodowego, stworzonego w ostatnich dekadach po upadku Związku Sowieckiego”. Gospodarz Kremla otwarcie deklaruje, że „Rosja nigdy się nie zgodzi z istniejącym porządkiem świata”.

Kremlowskiego dyktatora drażni sam fakt, że ktoś uniemożliwia rosyjską ekspansję na Zachód. Mówi o tym otwarcie. Na przykład 26 stycznia 2015 roku na spotkaniu ze studentami w Sankt Petersburgu stwierdził, że ukraińska armia jest „legionem NATO”, który stara się „geopolitycznie powstrzymać Rosję”. Freudowska pomyłka w wypowiedzi Putina wyraźnie wskazuje na jego intencje i plany. Oburzenie faktem, że ktoś stara się „geopolitycznie powstrzymać Rosję”, świadczy o tym, że Moskwa szykuje się do ekspansji w kierunku zachodnim, że celem Kremla jest pełzająca agresja w Europie. Ów cel dla rosyjskiego lidera jest na tyle oczywisty, że otwarcie wyraża poirytowanie faktem, iż suwerenne państwa NATO i USA przeszkadzają Rosji we wdrożeniu agresywnej polityki. Putin mówił o geopolitycznym powstrzymaniu Rosji, tak jakby nie zdawał sobie sprawy z absurdalności swoich roszczeń. W jego rozumieniu agresywna, ekspansjonistyczna polityka Rosji jest normą. Strasznie go irytują wszelkie próby powstrzymania rosyjskiej ekspansji.

Kreml dojrzał do konfliktu globalnego i grozi NATO wojną. Liczy, że państwa członkowskie Sojuszu Północnoatlantyckiego, obawiając się ataku nuklearnego, nie odważą się przeciwstawić rosyjskiej agresji w Europie Środkowo-Wschodniej.

Agresywna polityka Rosji doprowadziła świat na skraj przepaści. Moskwa z maniakalnym uporem stara się zburzyć powojenny system globalnego bezpieczeństwa, podważyć jedność bloku euroatlantyckiego, odzyskać kontrolę nad krajami byłego obozu socjalistycznego i realizować strategię podboju Europy. Jeden z najbliższych współpracowników Putina, sekretarz Rady Bezpieczeństwa FR Nikołaj Patruszew 2 stycznia 2016 roku w wywiadzie udzielonym „Gazecie Rosyjskiej” zagroził: „Doprowadzimy do wojny w Europie Środkowo-Wschodniej”. Oświadczył też, że wojska rosyjskie przeprowadzą inwazję na państwa bałtyckie. „Zajmiemy je całkowicie, szybko i bez żadnych strat” – zapowiedział.

Gdyby nie rewolucja godności i zacięty opór Ukraińców w Donbasie, »uprzejme zielone ludziki« w najbliższej przyszłości pojawiłyby się na ulicach miast Europy Środkowo-Wschodniej. Na wschodzie Ukrainy trwa wojna o przyszłość cywilizacji europejskiej.

Jagiellonia.org