Ministerstwo rolnictwa planuje poluzować ustawę o obrocie ziemią rolną. To bardzo potrzebny krok i czas, by wreszcie go wykonać.

Według obecnych przepisów ziemię rolną mogą zasadniczo kupować tylko ludzie, którzy są rolnikami. Wyjątkiem są gruntu mające maksymalnie 30 arów. To oznacza, że pod budowę domu nie można kupić na wsi działki mającej choćby 3001 m2. Dla wielu to sytuacja nie do przyjęcia.

Także do portalu Fronda.pl pisał swego czasu czytelnik, którego działka ma... 3004 m2 i nie może jej sprzedać. Konieczne jest uzyskiwanie bardzo uciążliwych zgód kilku instytucji, co tak wydłuża proces sprzdaży, że zniechęceni klienci po prostu rezygnują. Spełnić trzeba ponadto liczne obostrzenia - i to nawet, jak w opisywanym przez czytelnika przypadku, jeżeli w całej okolicy nie ma żadnych pól i stoją same domy.

Teraz ma to się zmienić - i osoby niebędące rolnikami mają zyskać możliwość kupowania ziemi do wielkości hektara.

To słuszny krok. Działki o mniejszej wielkości i tak nie nadają się do żadnej sensownej produkcji rolnej.

Minister rolnictwa Jan Ardanowski zapowiedział, że jesienią do Sejmu ma trafić projekt zakładający ,,lekkie poluzowanie'' rygorów.

I oby tak się stało, bo dziś wielu ludzi ponosi po prostu bolesne straty - bez żadnego uzasadnienia. 

Jest zasadna ochrona dużych połaci ziemi, nie ma powodu, by utrudniać ludziom obrót niewielkimi działkami. Często to grunty, w które zainwestowano niemały kapitał - a po uchwaleniu ustawy okazało się, że są albo niesprzedawalne, albo ich wartość mocno spadła.

bb/money.pl