"Przemysł żywnościowy i stojące za nim zaplecze marketingowe niejednokrotnie usiłuje nas przekonywać do rzekomych zdrowotnych walorów produktów, które ze zdrowiem nie mają wiele lub też nic wspólnego. Wysoko przetworzona żywność wypiera naturalne produkty, a konsumenci niejednokrotnie gubią się w gąszczu promocji i reklamowych zachęt. Wiedzę o towarach trafiających na nasze domowe stoły powinni szczególnie poszerzać rodzice małych dzieci. Zbilansowane posiłki, pełnowartościowe pod kątem zawartości niezbędnych młodemu organizmowi składników, to fundament zdrowia najmłodszych, ale i każdego z nas" - czytamy w "Naszym Dzienniku".

Skrót UHT jest najczęściej spotykany właśnie na etykietach mleka. Są to pierwsze litery angielskiej nazwy procesu sterylizacji – Ultra High Temperature – bardzo wysoka temperatura. Cóż to dla nas oznacza? Jest to lakoniczna informacja, przekazująca konsumentowi, że produkt, który nadal nosi nazwę mleka, a już nie powinien, został podgrzany do temperatury rzędu 135-165 st. C pod ciśnieniem kilku atmosfer (parametry zależą głównie od stosowanej aparatury) w ciągu kilku sekund. Zabieg ten niszczy drobnoustroje naturalnie występujące w mleku (smaczne zsiadłe mleko to widoczny efekt ich działalności życiowej) oraz te, które znalazły się w nim przypadkowo, np. chorobotwórcze. Mleko UHT nie zepsuje się przez długi okres, nawet w otwartym opakowaniu – jest sterylne. W popularnych opracowaniach naukowych można znaleźć informację, że ma ono obniżoną wartość odżywczą, i to wszystko.

Tymczasem zarówno podwyższona temperatura, jak i zwiększone ciśnienie wywołują w mleku daleko idące zmiany. Najpierw następuje denaturacja białek (ich ścięcie jak podczas gotowania jajek), pojawia się posmak gotowania, a potem zmiany w budowie przestrzennej wielu składników mleka (powstają nowe, „wymuszone” związki chemiczne, często rakotwórcze lub co najmniej zakłócające normalne procesy fizjologiczne w organizmie). Mleko zmienia barwę (zmiany w odbijaniu światła przez zmodyfikowaną kazeinę, czyli białko mleka), ma zmieniony zapach (z białek serwatkowych wydziela się siarkowodór), zmieniony smak oraz teksturę. Poza tym zostają w nim zniszczone witaminy, enzymy i ciała biologicznie czynne. Ten zmaltretowany produkt właściwie nie powinien nazywać się mlekiem, bo ma z nim już niewiele wspólnego.

Wybierając mleko, szukajmy zawsze tego pasteryzowanego, tzn. ogrzewanego do temperatury około 70 st. C, co powoduje tylko niewielkie zmiany, a mleko to jest dużo zdrowsze. Mleko pasteryzowane w niskiej temperaturze jest obecnie produkowane w mniejszych mleczarniach i jest dostępne na rynku. 

CAŁOŚĆ CZYTAJ TUTAJ