O czym marzą dzieci? O tablecie. Jaki najczęściej dostają prezent? Tablet. Specjalne tablety produkowane są już dla najmłodszych dzieci. Ta chwila spokoju dla rodziców, może mieć zgubny wpływ na zdrowie i rozwój najmłodszych.

To już istne szaleństwo. Coraz młodsze dzieci stają się właścicielami tabletów. Do ręki jako zabawkę dostają je już kilkumiesięczne niemowlęta. Nie, nie korzystają ze sprzętu rodziców, tylko często mają swoje własne. I nie dziwi już widok choćby w poczekalni u lekarza, gdzie dziecko umila sobie czas oczekiwania właśnie tabletem.

Tymczasem zbyt długie, codzienne obcowanie z tym sprzętem może sporo kosztować. Zdrowia przede wszystkim. Jak zauważa Michał Wroniszewski, psychiatra, prezes Fundacji Synapis, ojciec dorosłego autystycznego syna, ilość czasu spędzana przed tym właśnie urządzeniem może w znaczący sposób modyfikować nie tylko zachowanie dziecka, ale też jego rozwój. Nie bez powodu powstało już określenie „dzieci tabletowe”.

„Dziecko tabletowe”? Któż to taki? Zazwyczaj dziecko  z dobrze sytuowanego domu, bo biednych na wymyślną elektronikę raczej nie stać (choćby tablety montowane w zagłówkach samochodów).

Okazuje się, że niewielki sprzęt może u dzieci powodować zachowania autystyczne: „dochodzi u nich do opóźnienia mowy i zaburzenia relacji społecznych z powodu nadmiernego przebywania wśród gadżetów elektronicznych, a nie ludzi” - mówi Wroniszewski. Bo przed monitorem dzieci nie uczą się ani relacji społecznych, ani języka.  

Tymczasem do nauki mowy niemowlę potrzebuje żywej, prawdziwej osoby, która wchodzi z nim w interakcje. „Gdy dziecko ma blisko twarz mówiącej osoby, widzi mimikę i układ ust mówiącego, ale przede wszystkim istnieje wówczas emocjonalna interakcja. Bardzo istotne jest patrzenie dziecku w oczy, ale też pokazywanie przedmiotów, za którymi wodzi wzrokiem. Tylko żywa komunikacja uczy relacji społecznych, odczytywania emocji. Dziecko uczy się przez naśladowanie, ale nie bohaterów z bajki, lecz bliskich”.

Michał Wroniszewski wskazuje, że coraz częściej ma do czynienia z takimi „tabletowymi dziećmi”. One bowiem słabo mówią, utrudniony jest kontakt z nimi, nie patrzą w oczy. W skrajnych sytuacjach nie reagują na własne imię. A to są najważniejsze objawy autyzmu. Pocieszający jest fakt, że gdy odstawimy tablet, z czasem dziecko wyrówna opóźnienia w relacjach społecznych i w języku.

„Tabletowe dzieci” przed ekranem spędzają nawet kilka godzin dziennie. Michał Wroniszewski wskazuje, że wiąże się z tym jeszcze jedno zagrożenie: „gdy małe dzieci patrzą długo na płaski ekran, mogą mieć później problemy z widzeniem przestrzennym. Właśnie w pierwszym roku życia, czyli wtedy, gdy dzieci już dostają tablety, bardzo intensywnie rozwija się wzrok. Gdy niemowlę jedzie w wózku, oko ciągle ćwiczy patrzenie do dali i bliży. Zupełnie inaczej, niż gdy ogląda bajkę na tablecie”.

Nie chodzi o to teraz, żeby rodziców straszyć, czy wpędzać w poczucie winy, że pozwalają dziecku na zabawę elektronicznymi gadżetami. Ale jeśli są to jedyne zabawki dziecka, to już zaczyna być niebezpiecznie. Może warto więc zaapelować o wakacje wolne od elektroniki. Dla dzieci. I rodziców też.

Małgorzata Terlikowska