Rodzina 42-letniego Vincenta Lamberta, skazanego przez "lekarzy" i sąd na śmierć, poinformowała dziś, że mężczyzna nie żyje. 

Kilka dni temu 42-latek z poważnym uszodzeniem mózgu został odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Wszystko "w imię prawa", na mocy wyroku Sądu Kasacyjnego, który przychylił się do opinii lekarzy. Uznali oni, że Francuz nie ma szans na odzyskanie przytomności.

Za zaprzestaniem wykonywania zabiegów podtrzymujących Lamberta przy życiu występowała żona mężczyzny oraz sześcioro rodzeństwa 42-latka. Decyzji tej sprzeciwiali się jednak rodzice Vincenta Lamberta. Matka apelowała w ONZ w Genewie o pomoc, a adwokaci zapowiadali, że oskarżą o „morderstwo z premedytacją” lekarza, który nakaże wstrzymanie czynności utrzymujących mężczyznę przy życiu. Według rodziców, syn był niepełnosprawny, ale nie umierał.

O zaprzestaniu zabiegów podtrzymujących mężczyznę przy życiu po raz pierwszy zdecydowano przed sześcioma laty, jednak regionalny sąd administracyjny uznał wówczas, że w sytuacji, gdy o tej decyzji nie zawiadomiono rodziców, opieka musi być przywrócona, co zrealizowano po zapadnięciu wyroku, w miesiąc po jej przerwaniu.

We Francji zakazana jest zarówno eutanazja, jak i pomoc w samobójstwie. Zwolennicy utrzymywania mężczyzny przy życiu wskazywali w dyskusji na ten temat, że wobec 42-latka nie jest stosowana „uporczywa terapia”, a wstrzymanie zabiegów można określić mianem „utajonej eutanazji".

yenn/TVP Info, Fronda.pl