Donald Tusk od razu pokazał, że jest człowiekiem niechlujnym. Jako przewodniczący Rady Europejskiej przygotował dokument na szczyt w Brukseli bez żadnych konkretów, a co gorsza, o wymowie prorosyjskiej.

Eurodeputowani zarzucili Tuskowi i jego współpracownikom, że w dokumencie zabrakło na przykład konkretów o planie inwestycyjnym szefa Komisji Europejskiej, Jeana Claude Junckera oraz o ewentualnym wkładzie państw członkowskich.

Najbardziej kompromitujące jest jednak to, że w dokumencie Tuska sprawa Ukrainy została totalnie zignorowana. Poświęcono jej jedynie … dwa akapity. Szef europarlamentarnej frakcji Liberałów, Guy Verhofsadt, ocenił, że dokument przypomina colę „light”. – Jeszcze nie zero, ale bliską zeru – mówił.

Po zapoznaniu się z dokumentem Tuska, dyplomaci państwa UE od razu zaczęli go poprawiać. Powstała druga wersja dokumentu, w której zaostrzono stanowisko wobec Rosji. W dokumencie znalazł się również zapis o żądaniu wobec Moskwy nieskrępowanego dostępu dla Holendrów do miejsca, gdzie spadł zestrzelony przez separatystów boeing.

Tak oto Donald Tusk kompromituje nie tylko siebie, ale I Polskę.

mod/RMF24.pl