Widać, że łągodna polityka Niemiec wobec Izraela to przeszłość. Obecnie trwa przygotowanie do wizyty kanclerz Niemiec, Angeli Merkel w Izraelu. Oficjalnie mówi się, że mają odbyć się tam konsultacje międzyrządowe, nieoficjalnie chodzi o przypomnienie Benjaminowi Netanjahu, że Berlin nie ma zamiaru zmieniać swojego stanowiska w sprawach kluczowych dla swojego kraju. Jak podaje „Rzeczpospolita” chodzi o osiedla żydowskie na okupowanych ziemiach Zachodniego Brzegu. Nie brak w Izraelu głosów, że ze względu na szczególne uwarunkowania relacji izraelsko-niemieckich Berlin powinien prezentować nieco inne stanowisko i przynajmniej nie krytykować Izraela za kurs polityczny obliczony na rozszerzanie obecności żydowskiej na ziemiach zajętych w 1967 roku”.

Izraelski szef dyplomacji Awigdor Liebermann w styczniu tego powiedział do ministra spraw zagranicznych RFN Franka-Waltera Steinmeiera „Nie takiego zachowania oczekujemy od bliskiego partnera”.

Przypomnijmy: „Niemcy uczestniczą w unijnym bojkocie towarów eksportowanych przez Izrael, lecz wytworzonych w osiedlach żydowskich uznawanych za nielegalne”. Ostatnio również oliwy do ognia dolał socjalista Martin Schulz, szef Parlamentu Europejskiego, który występując w Knesecie, oskarżył Izrael o niesprawiedliwy podział wody pitnej z Palestyńczykami. Część izraelskich posłów opuściła salę obrad, dając wyraz swemu oburzeniu, nie tając przy tym, że postępują w ten sposób z racji narodowości przedstawiciela UE. – Całość wystąpienia Schulza była bez wątpienia utrzymana w tonie największego respektu dla państwa żydowskiego – zwraca uwagę „Rz" prof. Hajo Funke, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.

Jak naprawdę wyglądaja relacje izraelsko-niemieckie. Tygodnik „Der Spiegel” pisze: „Niemiecko-izraelskie relacje znajdują się w najniższym punkcie. Można je poprawić w niektórych sprawach, ale nie w zasadniczym konflikcie dotyczącym osiedli”. Izrael konsekwentnie przypomina Niemcom, że ci wstrzymali się od głosu w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ pod koniec 2012 roku, gdy Autonomia Palestyńska otrzymała status obserwatora. Izrael był niemal pewien, że Niemcy zagłosują przeciwko.

Jak pisze „Rzeczpospolita” trudno nie zauważyć, że w kraju Holokaustu skończył się okres poprawności politycznej w traktowaniu państwa żydowskiego. „To Izraelczycy wypędzili Palestyńczyków", „Palestyna jest od czterdziestu lat okupowana i gwałcona", „Właśnie dlatego, że my Niemcy, popełniliśmy zbrodnie, nie możemy zamykać oczu na to, że Palestyńczycy są szykanowani, dręczeni i upokarzani przez Izrael".

Cóż, polityka polityką, liczy się pragmatyzm i tyle. Nie ma świętych krów, są tylko interesy!

Philo/Rzeczpospolita