Kilka tygodni temu zwróciliśmy się do szpitala Pro-Familia w Rzeszowie z pytaniem, ile aborcji dokonali na dzieciach podejrzanych o chorobę. W odpowiedzi Pełnomocnik szpitala oznajmił, że z powodu niepomyślnej diagnozy zabili tam troje dzieci. Informację tę poprzedzają dwa akapity tekstu, w którym autor wychwala placówkę, w tym w szczególności fakt, iż "W Szpitalu życie i zdrowie pacjentów stanowi najwyższe dobro".

Każdy ginekolog wie, że w przypadku prowadzenia ciąży ma do czynienia z dwoma pacjentami - matką i dzieckiem. W ciągu 9 miesięcy badania przechodzą zarówno matka (np. morfologia) jak i dziecko (np. USG), a udany poród to taki, po którym oboje są w dobrym stanie. Groteskowo i tragicznie brzmi w tym kontekście stwierdzenie pełnomocnika Pro-Familii, iż szpital "zapewnia fachową pomoc w zakresie ochrony zdrowia i życia, która wszystkim naszym pacjentom [podkreślenie - A.M.] oferowana jest na najwyższym światowym poziomie".

Czy tych troje dzieci mogłoby powiedzieć, że szpital Pro-Familia chronił ich życia na najwyższym światowym poziomie? Tym bardziej, że pismo stwierdza również, iż placówka jest bardzo skuteczna w zabijaniu dzieci przed narodzeniem, ponieważ żadne z nich nie urodziło się żywe po aborcji metodą przedwczesnego wywołania porodu.

Dyrektor szpitala Pro-Familia w Rzeszowie Janusz Kidacki w odpowiedzi na protest położnych, które nie chcą asystować przy zabijaniu dzieci stwierdził: "Nie rozumiem dlaczego problem dotyczy naszego szpitala. Tego typu procedury powinny być wykonywane w każdym szpitalu.". Czyżby Dyrektor Kidacki nie słyszał o przysiędze Hipokratesa, która mówi: "(...) nie dam nigdy niewieście środka na poronienie. W czystości i niewinności zachowam życie swoje i sztukę swoją."?

Z tej przysięgi zrezygnował również inny promotor "wyboru" - Kermitt Gosnell. Przez lata zabijał dzieci w łonach matek. Nic więc dziwnego, że życie ludzkie przestało stanowić dla niego jakąkolwiek wartość. Kiedy po latach stanął przed sądem, oskarżony był m.in. o zabójstwa 7 noworodków, które dobił, gdy te przeżyły późne aborcje. Kiedy się raz zabije człowieka każde kolejne zabójstwo przychodzi o wiele łatwiej. Po jakimś czasie nie liczy się już wiek, czy choroba tego, kogo się zabija. W Oświęcimiu takie morderstwa zaczęły bardzo szybko iść "maszynowo".

Dyrektor Kidacki twierdzi, że nie widzi problemu. W swojej wypowiedzi stwierdził: " Zostaliśmy wywołani przed tablicą, postawieni na środek z powodów dla mnie nie zrozumiałych." Czy można jednak nie rozumieć sprzeciwu wobec zabijania?

Aleksandra Musiał/Stopaborcji.pl