Dziś odbywa się konferencja poświęcona 70 rocznicy pogromu Żydów w Kielcach. Jednym z prelegentów był minister kultury Piotr Gliński, który wygłosił bardzo konkretne i warościowe przemówienie.

Minister Gliński mówił: "Bez względu na to, czy zostaną udowodnione polityczne inspiracje kieleckiej tragedii, nie wolno nam o niej zapomnieć, ani jej pomniejszać. Winni jesteśmy pamięć". Dla wicepremiera Glińskiego to co stało się 70 lat temu w Kielcach, było niewyobrażalną tragedią: - Dla tych ludzi, którzy cudem ocaleli w czasie II wojnie światowej, dopiero co zaczęło się życie na wolności, bez strachu. Bardzo szybko się skończyło. Przeraża nie tylko samo morderstwo, ale i bestialstwo, do którego wówczas tutaj doszło. Przeraża skala złych emocji. Musimy to powiedzieć, gdy myślimy o zbrodni kieleckiej, że brali w niej udział zwykli mieszkańcy Kielc, także żołnierze Ludowego Wojska Polskiego, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej - Polacy. To dla nas jest wielki wstyd i nie ma dla tej zbrodni żadnego usprawiedliwienia". 

Dodał, że trzeba za wszelką cenę tragedię w Kielcach badać i o niej rozmawiać: "Bez względu jednak na to, czy zostaną udowodnione polityczne inspiracje kieleckiej tragedii, nie wolno nam o tej tragedii zapomnieć, ani jej pomniejszać. Winni jesteśmy pamięć. Żydzi i Polacy w czasie II wojny światowej przecierpieli dostateczne dużo, by w Polsce nie było już miejsca na antysemityzm w jakiejkolwiek postaci". 

Co ciekawe, min. Gliński mówił, że nastroje antysemickie były wówczas „na rękę” narzuconym przez Sowietów władzom komunistycznym, które obarczyły odpowiedzialnością za tragedię podziemie niepodległościowe i Kościół. "Pogrom kielecki miał miejsce w Polsce, która nie była wolna. W której rządzili komuniści, wbrew woli Polaków. I to obca, narzucona siłą władza, władza komunistyczna, nie Polska, odpowiada przede wszystkim za te tragedię. Wolne państwo polskie i władze posiadające mandat społeczny do rządzenia, nigdy - w przeciwieństwie niestety do państwa niemieckiego, rosyjskiego czy radzieckiego, a także innych, nigdy nie prowadziły polityki fizycznego wyniszczania i unicestwiania innych narodów, mniejszość narodowych, w tym żydowskiej". 

I dalej: "Takie było tło propagandowe ówczesnej zbrodni kieleckiej. Dlatego w najwyższym stopniu zdumiewają i wymagają zdecydowanego potępienia wszelkie współczesne próby odgrzewania tej haniebnej narracji obecnie. Niestety niektórzy polscy politycy i niektóre ośrodki medialne tu w wolnej Polsce próbują znowu budować swoja pozycję polityczną na odgrzewaniu rzekomo antysemickiego wizerunku naszego społeczeństwa i państwa. Są to działania haniebnie i nie ma na nie zgody. Stawiają one tych ludzi i te ośrodku poza obszarem cywilizowanej debaty publicznej. Polacy i polskie państwo nie są antysemitami. Polacy szanują inne narody i mniejszości narodowe. A polskie państwo świadomie walczy z wszelkimi przejawami rasizmu, ksenofobii i ekstremizmu ideologicznego. Polski patriotyzm jest patriotyzmem obejmującym wszystkich polskich obywateli - niezależnie od ich wyznania i pochodzenia. Wszystkich tych, którzy kochają naszą kulturową tożsamość i bronią polskiego interesu narodowego". 

Zgodnie z ustaleniami IPN, w czasie pogromu kieleckiego zginęło 37 osób narodowości żydowskiej (35 zostało rannych) i troje Polaków. Tego dnia w Kielcach i okolicach miały miejsce również inne zajścia, w których pokrzywdzonymi stali się obywatele narodowości żydowskiej. Na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia żydowskiego Reginę Fisz i jej kilkutygodniowe dziecko.

Kielecki pogrom w 1946 r. sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu. Dziewięć z dwunastu osób (w większości przypadkowych), oskarżonych o masakrowanie Żydów skazano w pospiesznym, pokazowym procesie na śmierć i stracono.

,ko/PAP