Reżyser filmu "Smoleńsk" Antoni Krauze w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" mówił o poszukiwaniu prawdy o katastrofie i o tym jak po latach PRL-u zmienił się nasz stosunek do Rosji. Podał przy tym przykład dotyczący Andrzeja Wajdy.
Jak zaznaczał Krauze, jego film o tragedii smoleńskiej to przede wszysktim opowieść o manipulacji i o tym jak polska inteligencja poprzez lata komunistycznej propagandy straciła z oczu prawdę o tym, czym naprawdę jest dla nas Rosja.
Przy tej okazji Krauze przytaczał zdarzenie z udziałem innego reżysera Andrzeja Wajdy, który w maju 2010 roku, a więc miesiąc po katastrofie smoleńskiej zapalał znicze na grobach... żołnierzy Armii Czerwonej.
"To była paranoja" - krótko skwitował tamto wydarzenie Krauze.
Jak zauważył, tamto wydarzenie to symboliczne przedstawienie atmosfery jaka panowała w Polsce po katastrofie smoleńskiej. To właśnie przez tę atmosferę tak łatwo było zdaniem Krauzego o manipulację i kłamstwa w rodzaju kilkukrotnego podchodzenia do lądowania Tupolewa, czy nakłaniania pilotów do lądowania przez dowódcę sił lotniczych.
Jak dodał, to właśnie ten ogrom kłamstw, manipulacji i przekłamań zmotywował go do tego, by zrealizować "Smoleńsk" i pokazać prawdę o tamtych wydarzeniach.
"Jeżeli w Rosji roztrzaskał się samolot z prezydentem na pokładzie, ze sztabem generalnym, i wszyscy zginęli, na pewno nie jest to zwyczajna katastrofa" - nie ma wątpliwości reżyser.
Obecnie trwają dodatkowe prace związane z realizacją efektów specjalnych, które opóźnią premierę "Smoleńska".
ds/"Gazeta Polska"