Andrzej Wajda w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" odniósł się do ostatnich wydarzeń związanych z ujawnieniem teczki personalnej i teczki pracy TW "Bolka". 

Wajda rozmawiał z "Wyborczą" w przeddzień swoich 90-tych urodzin. w rozmowie podsumowywał nie tylko swoją artystyczną drogę i dokonania w kinematografii, ale poruszył też wątki polityczne, szczególnie te związane ze sprawą Lecha Wałęsy i ujawnienia dokumentów z domu generała Czesława Kiszczaka dotyczących współpracy Wałęsy z SB.

Wajda w wywiadzie zaciekle broni byłego prezydenta, stając na stanowisku, że dane o jego współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa nie są prawdziwe. Jak stwierdził Wajda, "wersja historii", którą obecnie się przedstawia, nie przetrwa na zawsze i zniknie, gdy zakończą się rządy Prawa i Sprawiedliwości. 

Wajda podkreślał, że zna osobiście Wałęsę i nie wierzy, by ten mógł być agentem. Dodawał też, że rola Wałęsy w obaleniu komunizmu w Polsce była jego zdaniem nieoceniona.

"Mało mnie obchodzą mniej czy bardziej sfabrykowane dowody z przeszłości" - mówił reżyser.

Wajda odpowiedział również na pytanie dotyczące zarzutów o to, czy w swoich filmach nie fałszował historii:

"Może ja w swoich filmach nie powiedziałem całej prawdy, ale całej prawdy nie mogłem powiedzieć, bo nie żyliśmy w wolnym kraju" - stwierdził.

Wg Wajdy obecna władza popierana jest przez mniejszą część społeczeństwa. Argumentował, że poparcie dla PiS od lat utrzymuje się na poziomie ok. 30 procent. Dodał, że obecnie reszta Polaków potrzebuje "otrzeźwienia, nowych przywódców i wyznaczenia kierunku, w którym mamy iść".

ds/onet.pl