Aleksander Majewski (Fronda.pl): W poniedziałek Donald Tusk ogłosi czy Jarosław Gowin pozostanie w rządzie. Czego możemy się spodziewać? Rzeczywisty przełom czy tylko kolejna pusta deklaracja premiera?

Łukasz Warzecha (publicysta, „W Sieci”, „Do Rzeczy”): Stawiałbym na to, że Jarosław Gowin jednak pozostanie w rządzie. Myślę, że bardziej chodzi o względy PR-owskie, nastraszenie, ustawienie w szeregu, natomiast pewne zapętlenie tych dwóch polityków jest na tyle mocne, że żaden z nich nie chce jakiegoś rzeczywistego przełamania. Żaden z nich nie ma takiej siły, żeby taka operacja zakończyła się dla niego dobrze. Dla Donalda Tuska odejście Jarosława Gowina oznaczałoby możliwość utraty części konserwatywnych wyborców, a nawet kilku posłów. Musimy pamiętać, że większość koalicyjna wisi właśnie na tych kilku głosach. Byłoby to dla niego niekomfortowe.

A dla Gowina?

Nie jest to dobry moment dla Jarosława Gowina. Musi mieć przygotowane dwa warianty rozwoju wypadków. Jeden z nich, to odejście z PO i jakiś pomysł na samodzielne istnienie w polityce. Gowin może o tym myśleć, ale sądzę, że jednak tego nie przygotowuje, ponieważ nie chce dawać pretekstu Tuskowi do wyrzucenia go z Platformy. Z drugiej strony, jeśli nie będzie miał wcześniej przygotowanego takiego wariantu, to ewentualna próba może skończyć się klęską.

Jarosław Gowin mógłby podzielić los Marka Jurka i Prawicy RP?

Myślę, że tak. To najbardziej znany przypadek, ale podobnie kończyli inni poważni politycy. Weźmy pod uwagę przykład PJN-u. Mieli niby wszystko przygotowane, ale organizacyjnie wypadło to słabo i swoją szansę stracili. Trzeba mieć dobre przygotowanie, nie tylko organizacyjne, ale również ideowe. Opinia publiczna musi zrozumieć powody odejścia danego polityka.

Jak rozumiem, właśnie z tego powodu krytykuje Pan Solidarną Polskę jako partię zbyt mało wyrazistą?

Jeżeli brakuje idei, która wyjaśniałaby dlaczego polityk rozstaje się ze swoją partią, to wtedy ludzie mają powody, żeby myśleć, że stało się to z powodów ambicjonalnych czy nawet koniunkturalnych. Dlatego zawsze politykowi musi towarzyszyć – nazwijmy to – większa idea. Natomiast Jarosław Gowin tej idei jeszcze nie zbudował. Ponadto, Donaldowi Tuskowi nie mogło umknąć, że Gowin dobrze wykorzystuje stanowisko, jakie obejmuje. Premier liczył, że minister sprawiedliwości bez doświadczenia w tej dziedzinie łatwo popadnie konflikt ze środowiskiem prawniczym. Tymczasem okazało się, że Gowin poradził sobie nadspodziewanie dobrze. Musimy również pamiętać, że mieliśmy do czynienia z tzw. rekonstrukcją rządu i w zasadzie Jarosławowi Gowinowi jako ministrowi sprawiedliwości nie można niczego zarzucić. Pozbawienie go tego stanowiska mogłoby być ryzykowne, bo oznaczałoby chęć uderzenia w politycznego rywala.

Wyglądałoby to kiepsko pod względem PR-owym?

Myślę, że tak. Kompletnie by się to nie sprzedało. Mogę się mylić, ale stawiam na to, że cała sprawa zakończy się bez jakichś radykalnych rozstrzygnięć, ale stanem zawieszenia.

Donald Tusk znowu wyjdzie na człowieka dialogu?

Tak. Pewnie znowu usłyszymy, że przeprowadzono rozmowę na temat ważnych kwestii dla rządu i politycy znaleźli kompromisowe rozwiązania. Wszystko po staremu.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Aleksander Majewski