Sondaże idą w dół, publicyści przestają mu sprzyjać, publikacja danych zebranych od zwolenników zezłościła wielu z nich, a on sam „czyści” listy. Co się dzieje z Pawłem Kukizem? Czy naprawdę jego sytuacja nagle zmieniła się o 180 stopni? Pytamy o to publicystę Łukasza Warzechę.

 

Jeszcze niedawno Paweł Kukiz był przedstawiany jako ważna postać: przyszły wicepremier, albo koalicjant zwycięzcy jesiennych wyborów. Teraz słyszymy, że jego poparcie odpływa, a jego ludzie od niego odchodzą. Co takiego stało się w ciągu ostatnich kilku tygodni?

To jest bardzo trudne pytanie, bo od bardzo dawna, może nigdy w III RP nie było takiej sytuacji. Po rekordowo długim okresie rządów jednego ugrupowania mamy przełom. W dodatku pojawia się osoba przychodząca prawie spoza polityki, która próbuje zbudować coś nowego. W jakimś stopniu się to zresztą udało – mam na myśli wybory prezydenckie. Sytuacja jest bardzo płynna. Podczas wyborów prezydenckich organizuje się kampanię wokół jednej osoby, co jest prostsze niż wybory parlamentarne, gdzie trzeba mieć strukturę przynajmniej taką, żeby dało się wystawić kandydatów we wszystkich okręgach. Same kwestie organizacyjne są dużym wyzwaniem. Po wyborach prezydenckich nie wiedzieliśmy jeszcze, jak Paweł Kukiz podejdzie do sprawy. Stąd trudno było cokolwiek przewidywać.

Co w takim razie się zmieniło?

Mam wrażenie, że właśnie dużo zostało po staremu i wśród wyborców, i u samego Pawła Kukiza. Tyle tylko, że dopiero teraz zaczynamy się dowiadywać, jak Paweł Kukiz wyobraża sobie swój dalszy udział w polityce. Jego ruch okazuje się dosyć płynny i chaotyczny. Paweł Kukiz celowo unika prezentacji programu i chyba rzeczywiście nie zamierza go pokazywać przynajmniej do wrześniowego referendum. Nie do końca wiemy, bo brakuje nam precedensu, jak na to zareagują wyborcy. Zobaczymy, jak Kukiz poradzi sobie z referendum. Nie sądzę, żeby zagłosowało 50 proc. uprawnionych, więc prawdopodobnie wynik nie będzie wiążący, ale i tak wiele nam powie. Jeśli w sprawach, za którymi opowiada się Kukiz głosy „za” będą miały wyraźną przewagę, to będzie można powiedzieć, że dostał on po raz drugi mandat zaufania. Jednak czy to przeniesie na wybory parlamentarne, które są w zasadzie chwilę później, tego nie wiemy. Jeśli wyraźnej odpowiedzi na tak nie będzie, to myślę, że rozpęd Kukiza zostanie wygaszony.

Jaki wpływ na jego elektorat ma to, że Kukiz nie ma programu?

Myślę, że elektorat teraz się podzieli. Kukiz na pewno trochę straci. Stawiam, że w wyborach parlamentarnych zdobędzie 12-14 proc. Straci te osoby, które oczekują jakiegoś konkretu. Utrzyma tych, którzy głosowali na niego w odruchu buntu i dla których stwierdzenie „politycy są źli, rozwalamy to, żadnych programów” jest wystarczającym uzasadnieniem obecności Kukiza w polityce. Nie wiem, czy Paweł Kukiz zdaje sobie sprawę, że jeżeli wejdzie do sejmu, to pozostanie pytanie o jego zdolność do realizowania jakiejkolwiek polityki i o wiarygodność jako koalicjanta. Jeżeli wejdzie do sejmu bez dyscypliny partyjnej i bez konkretnej agendy, to najprawdopodobniej - tak ja to bywało w przeszłości - cały układ mu się rozpłynie. Myślę, że zajmie to parę tygodni, najwyżej parę miesięcy. Może nawet być tak, że z klubu zostanie mu tylko koło parlamentarne. Czy Paweł Kukiz ma tego świadomość? Nie miałem z nim bliższego kontaktu od bardzo dawna, natomiast koledzy, którzy przeprowadzali z nim wywiady twierdzą, że jest dosyć rozedrgany i trudno znaleźć w nim ślad strategicznego myślenia.

Czy Kukiz może sobie pozwolić na posiadanie programu? Jego wyborcy to patchworkowa grupa, ludzie mający najróżniejsze poglądy. Jeśli Paweł Kukiz przedstawi program, to jakąś część wyborców straci.

To jest pewien paradoks. Są tego plusy i minusy. Plusy są takie, że nie mając programu można zrobić wszystko. Z drugiej strony, jak już się wejdzie do sejmu, to się głosuje albo na tak, albo na nie, więc Kukiz i tak straciłby część wyborców. Nie ogłaszając programu ryzykuje, że choć teraz zachowa grupę, której brak programu nie przeszkadza, to impreza będzie jednorazowa. Druga sprawa – w kampanii gra się na wyborców, ale trochę też na przyszły układ rządzący. Mam wrażenie, że magmowatość programowa dosyć mocno zraziła do Pawła Kukiza ludzi, którzy nie byli jego zwolennikami, ale byli mu życzliwi. Tak chyba wygląda sytuacja z PiS, a na pewno z komentatorami z prawej strony. Wydaje mi się, że to jest na dłuższą metę nie do utrzymania, tak samo jak nie da się prowadzić polityki bez partii. Czy nam się to podoba, czy nie, partie są jednym z podstawowych instrumentów demokracji (co nie znaczy, że powinniśmy się cieszyć z partyjniactwa). Paweł Kukiz, który mówi, że nie chce partii i ucieka od tego zagadnienia wypada z mojego punktu widzenia trochę naiwnie i trochę niepoważnie. To jest pewna utopia, którą może głosić jedynie ktoś, kto jest całkowicie poza polityką.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor