- Różnego rodzaju nepotyzm (chociaż tutaj nie chodzi o rodzinę, więc nie można tego nazwać nepotyzmem) oraz zatrudnianie osób po znajomości zdarzało się chyba w każdym rządzie, a zwłaszcza jeśli chodzi o koalicjantów była to częsta praktyka – mówi w rozmowie z portalem Fronda.pl publicysta i komentator Łukasz Warzecha.

 

Warzecha przypomina, że rząd (także ten poprzedniej kadencji) dochodził do władzy pod hasłami kończenia z nepotyzmem, otwartością i konkursami na stanowiska. Oczywiście, kompletnie nic z tego nie wyszło.

 

Ale polscy politycy nie są osamotnieni, jeśli chodzi o zatrudnianie ziomków na ciepłych posadkach. - Pani Joanna, która do tej pory zasłynęła kompletnym brakiem jakiegokolwiek doświadczenia w obszarze sportu, a tą tekę objęła, nie jest jednak pierwszą w Europie panią polityk, która wykonała taki numer – przypomina na swoim blogu europoseł Ryszard Czarnecki.

 

- Happening, który urządziła  można porównać do innego, z końca lat 90-tych. Wówczas to, była premier Francji Edith Cresson, piastująca funkcję komisarza w Komisji Europejskiej i reprezentująca Francję w tejże KE zatrudniła jako specjalistę od walki z AIDS/HIV swojego… dentystę i astrologa. Rene Berthelot – przez dwa i pół roku swojej ciężkiej roboty jako doradca komisarz Cresson wypichcił 24 strony opracowań na temat AIDS/HIV. Na miesiąc jego pracy przypadła więc niecała jedna strona – kontynuuje Czarnecki.

 

Łukasz Warzecha nie widzi w tym nic zaskakującego. - Kiedy słyszę, że fryzjer został wicedyrektorem Centralnego Ośrodka Sportu, fryzjer, który – jak określiła minister Mucha – "popierał moją osobę", to w zasadzie mnie to nie dziwi. Jeżeli Maja Rostowska, znana również jako Maja "Fuck Me Like Whore I Am" Rostowska, została członkinią gabinetu politycznego ministra Sikorskiego, jeżeli wreszcie sama pani Mucha została ministrem sportu, a nawet osobą odpowiedzialną za bezpieczeństwo podczas Euro 2012, jeżeli ministrem transportu został Sławomir Nowak, to równie dobrze fryzjer może zostać wicedyrektorem COŚ – mówi portalowi Fronda.pl Warzecha i dodaje, że to analogiczna konsekwencja polityki kadrowej rządu Donalda Tuska.

 

Zdaniem Warzechy Euro 2012 i tak nie zaszkodzi, ponieważ wszystko wskazuje na to, że organizacyjnie, tak czy owak, będzie to wielka klęska. - Czy dyrektorem COŚ będzie fryzjer, manikiurzysta, kuśnierz czy szewc pani minister, to już chyba niewiele zmienia – konstatuje Warzecha.

 

Marta Brzezińska