O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Łukasza Warzechę:

„W tym wypadku ufam kontrolerom NIK i zdecydowanie w sytuacji awaryjnej, a z taką mamy teraz do czynienia, co wynika również z raportu Najwyższej Izby Kontroli, właśnie ręczne liczenie daje mniejsze możliwości zafałszowań. Raport NIK pokazywał, że można było dostać się do systemu informatycznego, do którego normalnie nie powinny mieć dostępu osoby z zewnątrz.  Raport nie stwierdzał, że coś takiego się stało, ale informował, że była taka możliwość. Również NIK stwierdzał, że na dobre przetestowanie informatycznego systemu wyborczego potrzebne jest kilka miesięcy, a nie 4 tygodnie. Najpewniejszą metodą jest liczenie ręczne. Poza tym piętą achillesową takiego systemu jest przesyłanie danych p omiędzy poszczególnymi szczeblami komisji. Nawet tutaj można by odejść od systemu elektrycznego. Paradoksalnie rzecz biorąc , chociaż przekazywanie informacji przez telefon, czy mailem, wydaje się prymitywną metodą, jest ona bardziej odporna na przekłamania. Zwykły email można łatwo sprawdzić i zweryfikować jego treść.  Natomiast jeśli wszystko opiera się na systemie informatycznym, to gdzieś w drodze łatwo jest te dane zniekształcić. Taka jest diagnoza i zamysł Najwyższej Izby Kontroli, stąd zalecenie aby dokonać ręcznego liczenia.”

„Niestety potrzeba czasu na to, by wykonać taki system, który byłby idealny oraz uniemożliwiałby fałszowanie. Jeżeli testy rozpoczynają się dzisiaj, to miesiąc stanowi zdecydowanie za mało czasu, żeby system sprawdzić oraz wdrożyć osoby do jego obsługi. Jest to dość duże i obszerne przedsiewzięcie, coś czego poprzednia Państwowa Komisja Wyborcza nie zrobiła, a zrobione być powinno. Wydaje mi się, że w tej sytuacji wariant ręcznego liczenia jest najpewniejszy.

O opieszałość komisji wyborczej najlepiej zapytać poprzednią PKW. Ta nowa działała najszybciej jak mogła, ale czasu od wyborów samorządowych do prezydenckich jest bardzo mało. Poza tym tamten system był przyjmowany tylko na wybory samorządowe, a nie prezydenckie. Na wybory prezydenckie miał być nowy system. Przede wszystkim winiłbym poprzednią komisję wyborczą. W związku z zaniedbaniami , czy z niegospodarnością być może jest już akt oskarżenia, jednak trudno mi powiedzieć, bo nie znam dokładnych akt kontroli. Największe zastrzeżenia są do państwowej komisji wyborczej w poprzednim składzie. Jak będzie radziła sobie nowa, to dopiero zobaczymy. Pamiętajmy, że wybory prezydenckie są najprostszymi wyborami. Po pierwsze łatwo jest policzyć głosy i najtrudniej dokonać fałszerstw. Oczywiście jest możliwe, ale trudne, ponieważ mamy do czynienia z jedną kartą do głosowania, a nie książeczką. Nie da się wobec tego w sposób niepostrzeżony zrobić dodatkowego krzyżyka, tak jak można było tego dokonać na karcie w formie książeczki. Słyszałem opowieści o przewracaniu stron w celu rzekomego sprawdzenia tego, czy jest prawidłowo zaznaczone. Wówczas w czasie weryfikacji taki krzyżyk dostawiano. Tutaj mamy jedną płachtę.”

„Z całą pewnością trudniej będzie o przekłamania. Kolejny powód jest natury politycznej. Jeżeli założyć, że większość wątpliwych wyników wyborów dotyczyło PSL –u, to ja jestem zdania, że w tym wypadku nie musiały to być fałszerstwa w sensie stricte. Tak działają lokalne układy – ludzi można po prostu zmusić, żeby głosowali na konkretnych kandydatów w wyborach samorządowych, ponieważ są uzależnieni od danego układu, m.in poprzez  pracę, poprzez to, że firma związana z kimś z rodziny wygrywa w przetargach np.: na ułożenie chodnika, remont kamienic komunalnych, czy rynku. To wszystko powoduje, że w naturalny sposób ci ludzie wspierają układ. Czasem wygląda to tak, że urzędnicy są obligowani po cichu, że mają przynieść zdjęcia robione komórkami, że oddali głos na odpowiedniego kandydata, bo inaczej nie dostaną przedłużenia umowy o pracę lub spotkają ich inne problemy. Natomiast w wyborach prezydenckich kandydat PSL nie odgrywał nigdy i nie odgrywa znaczącej roli, PSL nie ma motywacji, by wywierać presję i wykorzystywać tego typu mechanizmy.

Myślę, że wyniki będą stosunkowo wiarygodne, ale dużo zależy od tego ilu będzie obserwatorów, jak będzie działał ruch kontroli wyborów, na ile obywatele będą w stanie patrzeć komisjom wyborczym na ręce. Po ostatnich wyborach działa zasada ograniczonego zaufania i nie ma powodu, żeby to ograniczone zaufanie zmieniać w zaufanie pełne.” – powiedział Łukasz Warzecha.

Karolina Zaremba