- Urząd Julii Pitery do walki z korupcją to była organizacja fasadowa służąca jedynie do celów piarowskich. Miał dwa zadania: pierwszy – bycie skrzynka pocztową czyli odbieranie listów, które były dekretowane do poszczególnych ministerstw np. jeżeli ktoś skarżył się na korupcję w szpitalu to przekazywano list do ministerstwa zdrowia, jeśli na korupcję w wojsku to przekazywano list do MON-u. To miało gwarantować załatwienie sprawy, choć tego de facto nie robiło.

 

Drugie zadanie polegało na tym, że Pitera chwaliła się od kilku lat, że pisze ustawę antykorupcyjną. Niestety ona nigdy nie trafiła do rządu i nie wiem nawet czy z urzędu Pitery w ogóle wyszła. Pitera nie wykonała powierzonego jej zadania. Prawdopodobnie rządowi PO nie zależało na takiej ustawie i zignorowano ją. Dlaczego zniesiono urząd Pitery? Dlatego, że był skompromitowany. Osoby, które śledzą życie publiczne i polityczne już dawno to dostrzegły – dodaje Wąsik.

 

Na portalu Money.pl ukazał się wywiad z Julią Piterą podsumowujący jej antykorupcyjną działalność. Przedstawiamy fragment rozmowy. 

 

Nie jest już Pani pełnomocnikiem rządu do spraw walki z korupcją. Misja zakończona? Nie ma Pani już nic do roboty?

 

- Myślę, że mam sporo do roboty. Zawsze zajmowałam się przejrzystością administracji publicznej, robiłam to zanim objęłam funkcję i będę robiła to również jako poseł.

 

Czyli zamierza Pani nadal być antykorupcyjnym biczem?


Nie, strasznie dziennikarze to upraszczają. Zajmowałam się nie tylko korupcją, ale szeroko pojętymi nieprawidłowościami w administracji. To jest czasami zła organizacja, zły nadzór, czasami zwykła nieuczciwość, nepotyzm, opieszałość. Więc jak Pan widzi, to są różne przejawy nieprawidłowości i czasami za tym co powiedziałam stoi korupcja. Tylko, że to jest akurat najtrudniejsze do udowodnienia.

 

Mimo tylu nieprawidłowości, Pani stanowisko zostało zlikwidowane. Może więc wcale nie było potrzebne?


- Panie redaktorze, miałam przez te cztery lata taką zasadę, że nie opowiadałam o swojej pracy i przy tym pozostanę.

 

Nie chce Pani opowiadać, bo nie ma o czym?


- Nie sądzę, aby należało angażować opinię publiczną w jakieś sprawy, którymi się zajmowałam. Ludzie mają prawo do spokojnego życia i sprawnych urzędów.

 

Mają też prawo do wiedzy, czym zajmują się ludzie na stanowiskach publicznych. Dlatego pytam o konkrety. Przez cztery lata wykryła Pani sporo nieprawidłowości?

 

- Wyniki ustaleń są na stronach internetowych kancelarii. W mediach przecież pojawiały się informacje o kontroli w Głównym Urzędzie Statystycznym, to była kontrola oparta o moje dokumenty. Były kontrole w agencjach rolnych. Poza tym przy moim udziale było sporo zmian ustawowych.

 

Jednak zapowiadanej ustawy antykorupcyjnej nie było.


- Państwo zwracacie uwagę na jedną ustawę nie skupiając się na czterech innych, które weszły w życie.

 

Może przez brak tej jednej straciła Pani zaufanie premiera?


- Premier ma prawo do organizowania sobie rządu. Zrobił jak uważał. A ja muszę teraz odbudować swoją energię, bo to były bardzo ciężkie lata pracy. (...)

 

Not. JW/Money.pl