W relacjach między tak bliskimi sobie państwami, zaprzyjaźnionymi i współpracującymi przez lata, to jest poważny incydent dyplomatyczny. W końcu prezydent odmawia prezydentowi udziału w spotkaniu. Moim zdaniem, jest kilka powodów tej sytuacji. Po pierwsze, to relacje dwustronne pomiędzy Polską a Litwą, które za rządu premiera Donalda Tuska znacznie się pogorszyły. Od lat mamy problemy w relacjach polsko-litewskich, ponieważ Litwini albo wcale albo z oporem realizują niektóre dyrektywy Unii Europejskiej o traktowaniu mniejszości. Do czasu, kiedy żył śp. Lech Kaczyński te zadraśnienia próbowaliśmy jakoś hamować, wyjaśniać. Obecny polski rząd przyjął bardzo radykalne stanowisko, które ociera się wręcz o szantaż. Kilka tygodni temu w sejmowym wystąpieniu minister Sikorski dość brutalnie powiedział, że z tym rządem litewskim nie będzie utrzymywał relacji, będzie czekał na jego zmianę po wyborach. To musiało mieć swoje konsekwencje, może nie z aż tak wysokiego szczebla, jak od samej pani prezydent, ale można było się spodziewać, że jakaś reakcja nastąpi.

 

Muszę podkreślić, że absolutnie nie usprawiedliwiam tu Litwinów, oni mają wiele do zrobienia wobec Polaków żyjących na Litwie, czy to w kwestii własności, nazewnictwa czy szkolnictwa. To wszystko trzeba rozstrzygnąć, ale nie możemy się domagać – jak to robi obecny rząd – na zasadzie szantażu.

 

Drugim powodem sytuacji, o której mówimy może być radykalna zmiany polityki rządu polskiego wobec regionu, szczególnie wobec Rosji. Ta zmiana zaczęła się już w 2008 roku, kiedy Sikorski w dość plastyczny sposób zasugerował, że Polska zrywa z polityką jagiellońską, przechodząc tym samym na politykę piastowskiej modernizacji kraju; odchodzi od aktywnej polityki wschodniej, wspierania rozwoju takich krajów, jak Ukraina, Gruzja, etc. To był sygnał dla państw Europy Środkowej, że Polska przestaje już być rzecznikiem interesów tych państw, przestaje być państwem wiodącym, które przeciwstawia się imperialnym zakusom Rosji. Ta z kolei, przyjęła do wiadomości, że nasz region został włączony do UE, do NATO, ale nigdy nie zaakceptowała starań, by miał on taki sam statut bezpieczeństwa, jak kraje Europy Zachodniej. Rosja od lat próbuje zmienić tą architekturę bezpieczeństwa, próbuje krajom Europy Środkowo – Wschodniej narzucić inny statut bezpieczeństwa, gorszy, słabszy. Pamiętamy wszyscy wściekłą odpowiedź Rosji na tarczę antyrakietową.

 

Rząd premiera Tuska i polityka ministra Sikorskiego odeszła od starań, by wyrównać statut bezpieczeństwa całego regionu. Nasi politycy postawili na tzw. pragmatyczną, transakcyjną politykę dogadywania się Rosją, kosztem odchodzenia ze wspierania ambicji krajów Europy Środkowo – Wschodniej. Odeszliśmy też od polityki historycznej, nie ma już takiej determinacji, by wyjaśnić na przykład kwestie zbrodni katyńskiej. Te państwa dostrzegły to, że nie mają już takiego wsparcia z polskiej strony, więc zakładam, że próbują szukać jakiś innych rozwiązań i Polska nie jest już ich punktem odniesienia, nie jest głównym państwem, z którym chcą współpracować.

 

Not. eMBe