Dwie kobiety, których mężowie zostali zamordowani przez dżihadystów w ataku na redakcję „Charlie Hebdo” oskarżają francuskie władze. Zdaniem wdów, redakcja nie była chroniona wystarczająco dobrze.

 

Maryse Wolinski, wdowa po rysowniku Georgesu Wolinskim zwraca uwagę, że w listopadzie 2014 r. sprzed redakcji pisma usunięto wozy policyjne, które wcześniej stale jej pilnowały. Zdaniem kobiety, było to co najmniej ogromne zaniedbanie. Kontrowersyjny magazyn był na celowniku dżihadystów od 2006 r., kiedy opublikował karykatury Mahometa. W 2011 r. siedziba została spalona. Co więcej, na krótko przed zamachem redakcji grożono. Przypomina o tym Ingrid Brinsolaro, wdowa po policjancie, który zginął, gdyż ochraniał redaktora naczelnego „Charlie Hebdo” Stéphane'a Charbonniera (Charbonnier także zginął). Jak podaje Brinsolaro, dziennikarz pracujący w firmie mającej siedzibę w tym samym budynku co „Charlie” został zaczepiony przed wejściem do pracy. Podjechał do niego samochód, a siedzący w środku człowiek zawołał:

- To tutaj jest „Charlie Hebdo”? To tu się naśmiewają z proroka? Przyjdziemy z wizytą. Przekaż im.

Mimo to redakcji nie przywrócono silniejszej ochrony.

W zamachu przeprowadzonym 7 stycznia ub.r. na redakcję kontrowersyjnego pisma zginęło 12 osób.

 

KJ/lastampa.it