Na corocznym spotkaniu Międzynarodowego Funduszu Walutowego nastrojem wyróżniał się Laszlo Balogh, minister gospodarki Węgier. Praktycznie jako jedyny był bardzo zadowolony – tak wyraźnie, że o powód jego dobrego humoru zapytał go Jean-Claude Trichet, były szef Europejskiego Banku Centralnego.

„Ponieważ węgierskie dane gospodarcze prezentują się świetnie” – miał wówczas odpowiedzieć Balogh, jak sam później stwierdził.

„Trichet wyglądał na sceptycznego i zapytał mnie następnie: Panie Balogh, ale co mówi na ten temat MFW? Odparłem mu, że dane Funduszu są także całkiem optymistyczne” – dodał Balogh.

Według przewidywań Orbana węgierska gospodarka zwiększy się w tym roku o 3,2 proc. A to byłoby największe przyspieszenie w ciągu 8 lat po tym, jak gospodarka ta skurczyła się o 1,7 proc. w 2012 roku.

Rząd Węgier przedstawia najnowsze wyniki gospodarcze jako efekt świadomie nieortodoksyjnej polityki: specjalnych podatków na wybrane przemysły, obowiązkowych zniżek niektórych usług publicznych,  na przykład cen energii. To ostatnie doprowadziło do spadku inflacji, a co za tym idzie: to obniżki stóp procentowych i zwabienia inwestorów chętnych do zakupu węgierskiego długu.

Od 2010 roku, gdy Orban doszedł do władzy, węgierskie obligacje z rocznym lub dłuższym terminem zapadalności przynoszą inwestorom zwrot 51 proc. To więcej niż w Polsce (38 proc.) czy Niemczech (23 proc.) – podaje Bloomberg.

 Orban przykładał i wciąż przykłada bardzo dużą rolę do kontroli finansów publicznych – i widać tego efekty. Wprowadzono nowe podatki na firmy z sektora energetycznego, bankowego i telekomunikacyjnego, a to pomogło zmniejszyć dziurę budżetową.

Prognozy MFW wzrostu gospodarczego na rok 2015 to dla Węgier 2,3 proc.

bjad/forsal.pl