Były premier Leszek Miller stwierdził, że audyt rządów PO i PSL nie zasługuje na miano audytu.

– To nie był audyt. Słynny złoty mercedes miał tyle wspólnego ze złotem, co sejmowy audyt z prawdziwym audytem. To się powinno nazywać informacja rządu o stanie spraw publicznych – mówił w programie „Gość poranka” w TVP Info były premier Leszek Miller (SLD). Odniósł się także do sprawy tajemniczego Rosjanina, który miał w maju 2010 r. informować naszą ambasadę w Moskwie, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Jego zdaniem, to sprawa „jak z Bonda”, ale wymaga dokładnego wyjaśnienia.

– Słowo audyt sugeruje, że mamy do czynienia z bardzo wnikliwą i obiektywną oceną, najlepiej wykonaną przez jakiś czynnik zewnętrzny. Np. można było w tym przypadku wykorzystać raporty NIK – mówił Leszek Miller.

W środę w Sejmie przez ponad 10 godzin ministrowie rządu PiS prezentowali raport z audytu ośmiu lat rządów PO-PSL. Przedstawiając w środę w Sejmie wyniki audytu premier Beata Szydło stwierdziła m.in., że przez osiem lat budowano państwo teoretyczne, w którym obywatele się nie liczyli. Bardzo krytyczne podsumowanie działalności swoich poprzedników przedstawili wszyscy ministrowie.

– Jeżeli rząd PiS już wykonał taki ruch, to szkoda, że nie skupił się na kilku wybranych sprawach. Można było odnieść wrażenie, że tych grzybów w barszczu jest za dużo i zamiast barszczu mamy zupę grzybową. A jest kilka spraw, które wymagają namysłu i naświetlenia – podkreślił były premier.

Zdaniem Leszka Millera niektóre wątki wymagają wnikliwej analizy, m.in. rosnący dług publiczny – w 2007 r. wynosił ok. 500 mln zł, a po ośmiu latach ponad bilion zł; transfery środków przeprowadzane przez firmy zagraniczne czy też duże straty budżetu państwa wynikające z nieszczelnego systemu podatku VAT.

ds/tvp.info