„Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz,

lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża.

Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.” (J 3,8)



Wiara wprowadza nas w nowość życia. Z jednej strony to fascynuje, z drugiej zaś przeraża, bo może zaprowadzić tam, gdzie nie chcemy. Ten lęk zasadniczo blokuje nas przed przyjęciem Ducha Świętego i prawdziwym uwierzeniem, czyli zawierzeniem Bogu, pójściem w wierze „na całego”. Niesie ono w sobie realne niebezpieczeństwa idące jakby z przeciwnych stron.

Z jednej, lęk wyrosły z poczucia, że człowiek straci to, co tu posiada, pcha go w swoiście rozumiany radykalizm: fanatyzm, który w istocie polega na budowaniu poczucia, że się „posiadło” zbawienie, że się jest „sprawiedliwym” itp. Zatem w istocie budowaniu jakiegoś „posiadania”, tak czy inaczej rozumianego i to na tym świecie. Charakterystyczna jest tutaj wizja raju u świad­ków Jehowy, bardzo ziemska. Jeszcze bardziej cha­ra­kte­ry­styczna jest potrzeba konkretnego wroga tutaj na ziemi. Jednym słowem radykalizm taki polega na tym, że człowiek jest w stanie zrezygnować prawie ze wszystkiego, ale w zamian za coś innego, także konkretnego i prawie na­ma­cal­nego.

A przecież Pan Jezus mówi wyraźnie: Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma (Łk 19,26). I rzeczywiście to, co tutaj na ziemi „ma­my”, nie należy w istocie do nas. Śmierć nam to wszystko zabiera. Charakterystyczna jest w tym przypadku scena z bogatym młodzieńcem, który przestraszył się sprzedać wszystko, co posiadał. Pohamował go prawdopodobnie lęk przed brakiem za­bez­pie­cze­nia.

Z drugiej strony pójście „na całego” grozi życiem „samym duchem”, bez realnego „chodzenia po ziemi”, w co, wydaje się, wpadła wspólnota w Jerozolimie. Oni o tyle byli usprawiedliwieni, że mieli silne przekonanie, że Pan przyjdzie lada chwila. Byli oni pierwszym pokoleniem, które dopiero uczyło się przekładania Ewangelii na konkretne życie. W ich życiu, które było potem wzorem dla następnych pokoleń,  doszło jednak do tego , że stale potrzebowali pomocy. Dostarczał jej między innymi św. Paweł. On sam natomiast wyraźnie nakazuje swoim Kościołom, by rzetelnie  pracować na swoje utrzymanie:

„Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli.” (2 Tes 3,10–12).

Duch Święty ma swoją logikę i w niej bardzo ważny jest realizm. Łaska, czyli Duch, buduje na naturze – jak mówi stara formuła teologiczna.

Bardzo ważny dla nas jest dalszy ciąg dialogu. Na pytanie Nikodema: Jakżeż to się może stać? (J 3,9), Pan Jezus odpowiada mu swoistą pretensją: Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? (J 3,10). Jesteśmy uczniami przez lata wychowanymi w Kościele i stąd wynika, że musimy pewne rzeczy wiedzieć. I w pewnym sensie wiemy, ale czy nasza wiedza jest tą właściwą wiedzą? Tutaj musimy sobie przypomnieć biblijne znaczenie wiedzy, znajomości prawdy. W naszej kulturze zazwyczaj wiedza to intelektualna znajomość pewnych zagadnień. I w tym wymiarze wiemy wiele, ale biblijna wiedza oznacza doświadczenie egzystencjalne, znajomość osobistą, znajomość przez praktykę. Znać prawdziwie Prawo Boże oznacza jednocześnie żyć Nim. 

"Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale" (Mt 7,24).

Właśnie ten drugi wymiar prawdziwego poznania: wypełnianie najczęściej pozostaje zaniedbany w dzisiejszych czasach. Ale bez niego nie ma prawdziwego budowania na Chrystusie jako skale. Jak mówi o tym dalsza część dialogu, tak pojęta wiedza staje się warunkiem dalszego poznania, które całkowicie nas przerasta:

"Jeżeli wam mówię o tym, co ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich?" (J 3,12).

To, co możemy zrobić, to poważnie potraktować słowa Jezusa, które znamy przecież, i starać się je rzetelnie wypełniać. Eucharystia, do której przystępujemy, staje się dla nas prawdziwą okazją do pójścia za dalszymi słowami: jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne (J 3,14n). Doskonale wiemy, że chodzi o Jego śmierć na krzyżu i wiemy przecież, że właśnie Eucharystia jest przypomnieniem i urzeczywistnieniem tej ofiary. Jeżeli prawdziwie w nią wierzymy, otrzymujemy życie wieczne! Tak nam Pan Jezus obiecał. Jaka jest nasza wiara? Czy prawdziwie wierzymy i przyjmujemy to życie? Może się boimy, bo ono wymaga od nas takiej samej postawy i gotowości do takiej samej ofiary? Gdzie jest wiara, a gdzie tworzenie teologicznej wiedzy na bezpieczną odległość, by nas nie porwała jak ów wiatr. A wiatr po grecku to pneuma, czyli duch!

Włodzimierz Zatorski OSB

Za: Ps-po.pl