Portal Fronda.pl: Prawo i Sprawiedliwość proponuje projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Zakłada on, że rodzice będą mogli decydować, czy ich sześcioletnie dzieci mają iść do szkoły, czy nie. Po co ta zmiana?

Sławomir Kłosowski, PiS: Ta zmiana wynika z postulatów rodziców, którzy w dalszym ciągu w bardzo dużej liczbie dopominają się, by to oni mogli decydować o tej sprawie. Ich zdaniem nie powinno odbywać się to w oparciu o decyzję urzędniczą. O tym, że jest potrzeba zmiany, świadczą też liczne opinie poradni psychologiczno-pedagogicznych i potężne kolejki, które ustawiają się do nich już drugi rok z rzędu. Rodzice w swoich wnioskach do poradni proszą o wystawienie opinii o odroczeniu obowiązku szkolnego, z którą idą potem do dyrektora szkoły. Właściwie dla każdego na wszystkich etapach mamy dziś utrudnienia i niepotrzebne nerwy dzieci i rodziców. Można tego wszystko zaoszczędzić wprowadzając proponowane przez PiS rozwiązanie. Są rodzice, którzy chwalą sobie posyłanie sześciolatków do szkoły i decydują się na taki krok, obserwując rozwój swoich dzieci. Świetnie, powinni mieć do tego prawo. Inni jednak, którzy uważają przeciwnie, musza mieć możliwość podjęcia decyzji o odroczeniu rozpoczęcia edukacji szkolnej.

Część ekspertów mówi w kontekście tej sprawy o de facto autorytarnym charakterze działań Platformy, która całkowicie ignoruje wolę rodziców. Zgadza się pan minister z taką oceną?

Tak. Mamy do czynienia ze swego rodzaju dyktatem. To rozpoczęło się w 2009 roku wraz z wprowadzaniem tej nieszczęsnej reformy edukacji. Od samego początku badania opinii publicznej wskazywały, że przeciwko temu dyktatowi Platformy Obywatelskiej – zwróćmy uwagę na paradoks w tej grze słów! – opowiadało się 70 proc. rodziców, którzy takich rozwiązań sobie nie życzyli i żądali, by mogli sami decydować o przyszłości swoich dzieci.

Jakie priorytety w obszarze naprawy edukacji stawia sobie Prawo i Sprawiedliwość?

Rozpoczniemy na pewno od wspomnianej kwestii sześciolatków, bo to nasze zobowiązanie wobec rodziców i całej opinii publicznej. Ci, którzy chcą posłać sześcioletnie dzieci do szkoły, będą mogli to zrobić, ale obowiązek szkolny będzie obejmował dzieci od 7. roku życia.

Co poza tym?

Niezwykle istotne jest w dalszej kolejności odejście od dramatycznego w istocie, przedwczesnego profilowania na poziomie licealnym. Należy przywrócić wcześniej obowiązujący ustrój szkolny: czyli 8-klasową szkołę podstawową i 4-letnie liceum ogólnokształcące. Łączą się z tym ważne zmiany systemu egzaminacyjnego, bo nie możemy dopuszczać, by nadal obowiązywał otępiający klucz odpowiedzi na egzaminach maturalnych.

Dalej musimy zająć się całym przekrojem przepisów dotyczących kształcenia ogólnego. Nie jest to już kwestia ustaw, bo to nie akty wyższej rangi, ale rozporządzeń. W związku z tym należy zmienić listę lektur. Niedopuszczalne jest, by w polskiej szkoły dzieci uczyły się na fragmentach utworów literackich. Dzieła te należy ponadto tak profilować, by lista zawierała pierwiastek patriotyczny. Lektury muszą służyć kształtowaniu młodego człowieka.

Dochodzi do tego sprawa uproszczenia przepisów oświatowych. To, co spowodowała Platforma Obywatelską swoją niezbornością nowelizacyjną, to dramat: ustawa o systemie oświaty jest w rozpaczliwym stanie. Są przepisy w ustawie o systemie oświaty oznaczone trzema literami, kończą się na X, Y, Z – i to w jednym ustępie danego artykułu. Tak pogmatwanej ustawy nie ma w tej chwili w żadnej dziedzinie naszej rzeczywistości legislacyjnej. Trzeba to zmienić i wszystko uporządkować, bo w zapisach ustawy przestają orientować się już nawet wytrawni prawnicy, nie mówiąc o dyrektorach szkół i rodzicach – a przecież ustawa powinna służyć przede wszystkim im.

Jako ostatni punkt – choć to tak naprawdę nie koniec potrzebnych zmian! – przedstawię kwestię systemu informacji oświatowej, SIO. Przypominam, że ustawa o SIO to w istocie najbardziej inwigilacyjna ustawa od początku lat 80. Upoważnia szkoły do zbierania tak zwanych indywidualnych bądź wrażliwych danych. PiS bardzo mocno protestowało przeciwko takiemu stanowi rzeczy. Czeka nas więc generalne odejście od inwigilacyjnego charakteru nadanego ustawie o SIO przez Platformę.

Sprawa sześciolatków to jedyna kwestia, w której PiS chciałoby dać rodzicom większy wpływ na edukację szkolną dzieci, czy jest coś jeszcze?

Rodzice muszą mieć w szkole do powiedzenia zdecydowanie więcej - choćby w kwestii gospodarowania środkami finansowymi czy wpływu na profil szkoły. Nie należy tego mylić z programem oświatowym, bo tutaj decydujący głos należy, mimo wszystko, zastrzec państwu. PiS będzie proponować, by programy nauczania były bardziej scentralizowane. Nie można dopuszczać do tego, ażeby programy nauczania były tworzone z poziomu samorządowego czy wręcz szkolnego. Oczywiście, udział nauczycieli powinien tu być znaczny, ale państwo musi to koordynować i kontrolować. W tworzeniu programów oświatowych nie może być dowolności, bo to odbija się na poziomie nauczania.

Paweł Kukiz, który przez wielu wskazywany jest jako potencjalny koalicjant PiS w parlamencie, sprzeciwiał się jeszcze przed I turą wyborów obecności religii w szkole. Jakie będzie w tej sprawie stanowisko pańskiej partii?

Nie słyszałem wcześniej o tej wypowiedzi Pawła Kukiza i przyznam, że jestem zaskoczony. Wcześniej znałem Kukiza raczej ze strony jego dość wyraźnie – by tak rzec – prokościelnych opinii, podkreślania roli wiary jako fundamentu wychowania. Jeśli chodzi o wycofanie religii ze szkół, to mojej zgody na to nie będzie. To absurdalny pomysł, byłby to błąd trudny do powetowania.

A co z wpływem liberalnych ideologii, takich jak gender? PiS zamierza postawić tamę ich obecności w edukacji?

Zdecydowanie tak. A jeśli rozmawiamy już o Pawle Kukizie, to myślę, że będzie to zbieżne z jego postulatami. W naszym mniemaniu ideologia gender jest ideologią deprawującą młode pokolenie Polaków. To mocne określenie, ale moim zdaniem adekwatne. Będziemy robić wszystko, by totalnie wyeliminować tę ideologię z gruntu szkolnego. Wiele zła wyrządziła na tym polu tak zwana konwencja antyprzemocowa podpisana niedawno przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Tylnymi drzwiami dopuszcza się w niej możliwość prowadzenia edukacji przez różnego rodzaju grupy propagujące ideologię gender. Będziemy musieli uporać się ze szkodami, jakie spowodowało przyjęcie tej konwencji. Programy nauczania muszą być wolne od szkodliwych ideologii. 

Rozmawiał Paweł Chmielewski