Ludziom głupim, bo tak trzeba nazywać wszelkiej maści wyznawców teorii bez spisków, każde ułożenie faktów i wniosków kojarzy się z… głupotą.

Oni muszą mieć podane w „dzienniku”, że zielone ludziki to w rzeczywistości bandyci z Armii Czerwonej, inaczej nie przyjmą do wiadomości banałów. W dwóch przypadkach podaje się niemądrym odbiorcom komunikatów, że spiski jednak istnieją. Pierwsza okolicznością jest korzyść, zarobek lub inna gratyfikacja dla autorów demaskujących tajemnicę. Druga wiąże się z brakiem innego wyjścia i z tym mamy do czynienia w przypadku „taśm kelnerów”.

Po szokowym ujawnieniu treści rozmów, kolejne sensacje są rozładowywane przy pomocy zaprzyjaźnionych mediów. Dyżurny funkcjonariusz z Gazety Wyborczej, niejaki Wojciech Czuchnowski dostał zlecenie i wysmarował artykulik przygotowujący publikę do tajnych rozmów Tuska z Kulczykiem. Panika musi być olbrzymia, ponieważ w ramocie Czuchnowskiego znajdujemy podstawowe informacje na temat przebiegu rozmów. Dzięki temu można się dowiedzieć rzeczy niebywałych, jak na gazetę wypraną z rozumu i teorii spiskowych. Autor pisze wprost, że Kulczyk obawiał się długiego ramienia Moskwy i prosił o zabezpieczenie ze strony polskich służb specjalnych. Niesamowite prawda? Oto w Wyborczej czytamy, że FSB i GRU najzwyczajniej w świecie kasuje niewygodnych dla siebie ludzi, zupełne przeciwieństwo kpin z rusofobów i pochwały dobrosąsiedzkich stosunków gospodarczych. Dalej jest jeszcze ciekawiej, bo Czuchnowski podaje, że za taśmami stoją byli polscy bezpieczniacy tzw. „grupa wiedeńska”. Mieli oni szantażować i Tuska i Kulczyka setkami godzin nagrań i przede wszystkim podsłuchaną rozmową tych dwóch „bohaterów”.

Przypomnę, że Kulczyk został wykończony w Wiedniu i jak donoszą zachodnie gazety nie było żadnego zakrzepu, zawału i innej komplikacji, ale w czasie prostego zabiegu przecięto mu tętnicę udową. Czegoś takiego nie zrobiłby znachor i student zaoczny I roku medycyny, a sławom wiedeńskiej chirurgii jednak ręka się omsknęła. Spisek goni spisek i to z taką siłą, że Tusk musiał szukać ratunku pod spódnicą kanclerz Andżeli i trzeba to traktować dosłownie, Tusk walczył i walczy o życie. Nadal nie mam pojęcia kto stoi za taśmami i bezczelnym wykończeniem Kulczyka, ale to nie są „kelnerzy” w znaczeniu sportowym, bo z kelnerami od Sowy w ogóle nie ma co się wygłupiać. Ktoś gra o potężną stawkę i sam jest potężny, o czym świadczy charakter działań. W bezpiece każdy gest ma znaczenie. Litwinienkę Putin wykończył radioaktywnym polonem za milion dolców, w biały dzień i potem jeszcze ośmieszył Wielką Brytanię, która dała obywatelstwo byłemu agentowi Rosji. Kulczyka skasowano dużo taniej, ale z taką samą ostentacją, żeby wszyscy zainteresowanie wiedzieli kto tu rządzi i jak bardzo się nie przejmuje konkurencją. Rozbrajanie miny przez Czuchnowskiego zalatuje pełną amatorszczyzną i to dodatkowy sygnał wyczytany między wierszami. Robotę dostał od przerażonych, nie od wykonawców, w najlepszym razie od płotek, które same nie wiedzą co się dzieje, dla przykładu można wymienić prokuraturę.

Nic nie powstrzyma nowego etapu, „grupa wiedeńska” pociąga za powrozy, które mają być widoczne gołym okiem, także cały ten cyrk z kampanią wyborczą i Pendolino jest tylko i wyłącznie kopiowaniem wyczynu orkiestry z Tytanica. Coś trzeba robić, żeby nie zwariować i zachować jakiś kadłubkowy byt polityczny. Aby tak się stało potrzebni są najgłupsi z najgłupszych, czyli betonowy elektorat. Dla nich Wyborcza produkuje ściągi i gotowce i to wbrew pozorom ma sens. Beton bez wiedzy i rozumu połknie każdą paćkę i jeszcze będzie przekonany, że sięgnął intelektualnych wyżyn. Przytomni ludzie szerzej otworzą oczy, zwłaszcza, że za chwilę wypłyną świeże nagrania, gdzie Tusk z Kulczykiem będą prowadzić identyczne rozmowy, jak Belka z Sikorskim, a do tego kaliber interesów prowadzi prosto do Trybunał Stanu. Tak czy inaczej Czuchnowskiemu jestem wdzięczny podwójnie, po pierwsze potwierdzają się moje wcześniejsze interpretacje na temat śmierci Kulczyka i całej akcji na najwyższym bezpieczniackim poziomie. Po drugie zmieniam diagnozę, sprawy poszły tak daleko, że podobnymi pokazami saperskimi, jakie urządza Czuchnowski i pozostali funkcjonariusze, PO musi zejść poniżej 20%. Każdy towar ma swojego nabywcę, ale nie da się wcisnąć masowej klienteli gówna zawiniętego w kolorowy papierek, które śmierdzi z kilometra i rozlewa się na wszystkie strony.

Matka Kurka/Piotr Wielgucki za kontrowersje.net