Portal Fronda.pl: Rzecznik prasowy Kurii Warszawsko-Praskiej oświadczył przed kilkoma dniami, że nie zna księży, którzy by „żyli ponad stan”. Kwestia kościelnych finansów mocno antagonizuje polskie społeczeństwo. Na jakim poziomie żyją nasi księża?

Marcin Przeciszewski: W Polsce mamy dość duże zróżnicowanie wysokości dochodów duchowieństwa, co można łatwo wyliczyć. Podstawą utrzymania każdego kapłana – jeżeli oczywiście nie jest nigdzie zatrudniony na etacie (np. w kurii, w seminarium, na wyższej uczelni czy w szkole), a zajmuje się duszpasterstwem parafialnym – są intencje mszalne oraz iura stolae czyli ofiary składane przez wiernych przy okazji udzielania sakramentów lub sakramentaliów. Dochody różnią się w zależności od takich czynników jak: wielkość parafii, region Polski i poziom zaangażowania mieszkańców w praktyki religijne. Nasz Kościół nie żyje z majątków ziemskich (beneficjów) bo ich nie posiada. Dobra ziemskie, którymi kiedyś dysponował, zostały zabrane przez komunistów, a te przywrócone decyzją Komisji Majątkowej, na ogół pochłonęły remonty, bądź utrzymanie różnych dzieł ewangelizacyjnych. Do tego dochodzą niekiedy dotacje Unii Europejskiej na jakieś projekty, bądź samorządów, np. na utrzymanie zabytków. Budżet Kościoła w Polsce utrzymuje się w 80 proc. z ofiar wiernych, a zaledwie w 20 proc. z pomocy państwowej. W wielu krajach europejskich proporcje są odwrotne. W Czechach, Słowacji, Belgii czy w krajach skandynawskich księża otrzymują wynagrodzenia z budżetu państwa. Z kolei w Niemczech, Austrii i części Szwajcarii państwo ściąga obowiązkowy podatek na Kościół, a we Włoszech, na Węgrzech czy Hiszpanii obywatele płacą takie podatki dobrowolnie. Dwa lata temu Katolicka Agencja Informacyjna przeprowadziła badania nt finansów Kościoła. Przeanalizowaliśmy źródła dochodów w wielu parafiach. Okazało się, że bardzo mały procent księży w Polsce osiąga osobiste dochody wyższe niż średnia krajowa. Dotyczy to ok. 15 proc. duchownych, którzy posługują w dużych miejskich parafiach. Natomiast zdecydowana większość polskich duchownych ma dochody poniżej średniej krajowej. W najgorszej sytuacji finansowej są parafie z bardzo zlaicyzowanych terenów postpegeerowskich, położone na poniemieckich ziemiach zachodnich i północnych. Znam księży posługujących tam, którzy nie mają pieniędzy na zakup porządnych butów. Coraz więcej tamtejszych parafii wprowadza system wspomagania, gdzie jedne parafie wspierają drugie, bo księży nie stać na godne utrzymanie czy na kupno samochodu, który szczególnie w wiejskich parafiach jest niezbędny do pełnienia posługi duszpasterskiej. Coraz trudniej jest utrzymać parafię na wielu ubogich terenach: mazowieckie, świętokrzyskie, łódzkie, podlaskie i inne, z których młodzi uciekają do miast bądź zagranicę, a pozostają emeryci. Dobrze natomiast – także pod kątem materialnym - ma się Kościół na południu Polski, gdzie zachowała się tradycyjna struktura społeczna oraz wysoki poziom praktyk religijnych. W sumie jednak, Kościół w Polsce jest jednym z najuboższych w Europie, mimo że chrześcijaństwo jest tu stosunkowo silne.

Czy takie rozwiązanie jak podatek kościelny sprawdziłoby się w Polsce?

Uważam, że nie jest to dobry pomysł. To, że nasz Kościół utrzymuje się w zdecydowanej większości z ofiar jest co prawda jego ubóstwem w sensie ilości zdobywanych w ten sposób środków, ale jest też bogactwem, bo żyje on siłą wiary. Ofiara jest jednym ze znaków siły wiary wiernych. Poza tym, dzięki wspólnemu zaangażowaniu w troskę o Kościół, powstaje pewna więź solidności, zacieśnia się wspólnota lokalna i eklezjalna. Czym innym jest staranie Kościoła o uzyskanie możliwości odprowadzania przez wiernych dobrowolnej składki 0, 5 % podatku, co ma zastąpić utworzony za komuny anachroniczny Fundusz Kościelny. Ale z tej składki, nawet jeśli wejdzie ona życie, Kościół się nie utrzyma i tak samo jego byt zależeć będzie od ofiarności wiernych. To trzeba ludziom uświadamiać.

Jak należy rozumieć postulat „Kościoła ubogiego” w nauczaniu papieża Franciszka?

Papieżowi nie chodzi o to, żeby Kościół został pozbawiony dóbr materialnych, czy aby sam się ich wyrzekł. Ojciec Święty nie neguje tego, że dobra materialne są niezbędne – aby prowadzić szpital czy szkołę katolicką, trzeba mieć do tego środki. Misja Kościoła na każdym poziomie musi mieć jakieś zaplecze materialne. Myślę, że Franciszkowi chodzi o to, by Kościół kładł większy nacisk na tzw. środki ubogie, bo to stanowi priorytet ewangelizacji, nie zaś budowanie instytucji. Z apelem aby księża nie żyli ponad stan, zwracał się także Jan Paweł II, który np. w Tarnowie w 1987 r. mówił do polskich księży, aby żyli na poziomie nie wyższym niż przeciętna polska rodzina. Kapłan powinien być bratem dla wiernych świeckich i świadkiem wiary. Nie powinien wyróżniać się materialnie, musi znać realia życia w jakich żyją jego parafianie. Kościół wciąż przypomina, że praca kapłana jest służbą a nie zaszczytem, który winien być szczególnie gratyfikowany.

W polskiej prasie kolorowej co jakiś czas pojawiają się rewelacje nt „cennika usług kościelnych”, które mają być stosowane w różnych parafiach. Czy zetknął się Pan z taką praktyką?

Po pierwsze nie można mówić o „usługach” w odniesieniu do sakramentów czy sakramentaliów. Kościół nie świadczy usług, a pełni posługę. Kiedy pytałem o tę kwestię księży biskupów, wszyscy opowiadali, że zabraniają księżom w swoich parafiach stosowania jakichkolwiek cenników. Mają to być dobrowolne ofiary, wynikające z naturalnej dla wierzącego i członka Kościoła troski o Kościół. Zresztą jedno z przykazań kościelnych właśnie do tego zobowiązuje. Pracuję od ponad 20 lat w Katolickiej Agencji Informacyjnej, jeszcze dłużej w pracy dziennikarskiej na rzecz Kościoła, i nigdy nie słyszałem, aby gdziekolwiek księża pobierali opłaty za swoją posługę na podstawie jakichś taryfikatorów.

A jeżeli ksiądz w mniej lub bardziej delikatny sposób daje do zrozumienia, że nasza ofiara jest zbyt niska...?

Myślę, że ksiądz nie powinien nigdy mówić, że zostawiliśmy za mało pieniędzy. Natomiast ma prawo zwrócić uwagę, że koszty utrzymania parafii są wysokie i że Kościół utrzymuje się z ofiar. Wystarczy powiedzieć, że samo ogrzanie budynku kościelnego to kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie, tyle samo kosztuje najmniejszy remont, itp. Uważam, że w tej dziedzinie potrzebna jest olbrzymia praca edukacyjna - zarówno ze strony osób duchownych w kancelarii parafialnej jak i mediów katolickich, aby ludziom uświadamiać, że są członkami Kościoła i że elementarnym obowiązkiem chrześcijanina jest troska o Kościół, który w Polsce innych środków po prostu nie ma. O tyle będzie on mógł pełnić swoją misję, o ile my będziemy w niej uczestniczyć – nie tylko duchowo, ale i materialnie.

Rozmawiała Emilia Drożdż