Angela Merkel miała gotową koncepcję, która pozwoliłaby jej zażegnać kryzys imigracyjny. Przynajmniej z punktu widzenia niemieckich interesów. Niestety dla niej plan legł w gruzach... przez Francuzów. 

Wg koncepcji niemieckiej kanclerz kraje Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej miałyby wzmocnić kontrolę na granicach i zatrzymywać u siebie imigrantów próbujących przedostać się do Europy. W zamian za te działania ze strony krajów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu Bruksela miała im przesłać miliardy euro.

Kluczowe w tym względzie było porozumienie Unii Europejskiej z Turcją. Angela Merkel gotowa była pójść na wiele ustępstw, byleby tylko Turcy pomogli w powstrzymaniu kryzysu. Ankara miała dostać kilka miliardów euro od państw unijnych, przyspieszone miały zostać negocjacje dotyczące przyjęcia Turcji do Unii, była mowa o wprowadzeniu ruchu bezwizowego dla Turków, a także o przyjęciu kilkusettysięcy uchodźców obecnie przebywających na terenie tego państwa.

To ta ostatnia kwestia sprawiła, że misterny plan Merkel ostatecznie zakończył się fiaskiem. Państwa europejskie miały przegłosować kwestię przyjęcia przybyszów z Turcji. Nawet wobec sprzeciwu części państw środkowoeuropejskich, inne kraje miały stworzyć odpowiednią przewagę w głosowaniu. 

Niestety dla Merkel wczoraj na konferencji dotyczącej bezpieczeństwa odbywającej się w Monachium premier Francji stwierdził jednoznacznie, że Unia powinna wysłać Turcji czytelny komunikat o tym, że nie przyjmie żadnego uchodźcy. Opowiedzenie się Francji przeciw przyjęciu kontyngentów uchodźców znad Bosforu to cios w plecy dla Angeli Merkel. 

Co stanie się teraz? Najprawdopodobniej Turcy będą przepuszczać przez swoje granice kolejnych imigrantów, czekając aż zdesperowana Europa da im jeszcze więcej pieniędzy i przywilejów. 

emde/onet.pl