W naszych czasach niektórzy ludzie zadają sobie ogromne cierpienia, aby upiększyć swoje ciało i bardziej się sobie podobać. Wyszukują więc najwymyślniejsze diety i głodzą się niemal na śmierć. Inni z pobudek religijnych, umęczają swoje ciało nadmiernymi wyrzeczeniami. gdyż rzekomo wymaga tego od nich Bóg. Jeszcze inni stronią od postu jak od bazyliszka. Często motorem takich praktyk jest głęboko skrywana pogarda wobec ciała lub wykrzywiony model postu.

Lek, a nie horror

Wielcy chrześcijańscy mistrzowie nigdy nie zalecali czegoś podobnego. Post jest najpierw aktem religijnym, nigdy głodówką oczyszczającą organizm z toksyn. Nie jest odchudzaniem, by zachować linię, czy smaganiem ciała z powodu nienawiści do niego. Wszystko więc rozstrzyga się w głowie, czyli w intencji, dla której człowiek wierzący pozbawia się pokarmu. Zewnętrznie głodówka niczym nie różni się od postu, ale wewnętrznie dzieli je bardzo dużo.

Św. Tomasz z Akwinu wiąże post z cnotą umiarkowania, a ściślej z wstrzemięźliwością, która ma ustrzec nas przed grzechem obżarstwa i opilstwa. Jego zdaniem, wstrzemięźliwość reguluje (a nie usuwa) przyjemności zmysłowe, zwłaszcza te związane z jedzeniem i piciem. Nie może więc polegać na odrazie wobec pożywienia, które jest dobre i potrzebne człowiekowi. Ciekawe jednak, że kiedy Tomasz próbuje zdefiniować post, rozszerza zakres tej praktyki: „W znaczeniu ścisłym post jest powstrzymaniem się od jedzenia; natomiast brany w znaczeniu przenośnym, jest powstrzymaniem się od wszystkiego co szkodliwe, a zwłaszcza od grzechów”. Dzisiaj moglibyśmy sobie dopisać do jedzenia całą listę dóbr, których średniowieczni ludzie nie znali, na przykład telefony, media, Internet, gustowne ciuchy i smakołyki. Zmniejszenie ilości jedzenia (lub czegoś innego) musi kierować się motywem moralnym, aby było postem i wydało zamierzony owoc, czyli „pokój ducha i umysłu”. Post nie jest więc żadną karą, ani mordęgą wymaganą przez okrutnego Starca z brodą, siedzącego na chmurce. To duchowe lekarstwo i doskonały środek profilaktyczny.

Zaprowadzić porządek

Według św. Tomasza, post ma ująć w karby wewnętrzne poruszenia uczuciowe związane z naszą zmysłowością (interiores affectiones): pragnienia, miłość, nienawiść, radość i awersja, ponieważ „ w wielu rzeczach upadamy wszyscy”. Po prostu wybieramy to, co nam w danym momencie i sytuacji życiowej nie służy. Drugim celem postu jest ułatwienie kontemplacji rzeczywistości niebieskich i podniesienie ducha ku górze. W końcu, post pomaga w zadośćuczynieniu za grzechy i zmazuje winy.

Św. Ignacy Loyola, oprócz celów wymienionych przez wybitnego dominikanina, w poście (zgodnie z tradycją biblijną) widzi formę modlitwy „dla szukania i znalezienia jakiejś łaski lub daru: który człowiek chce i pragnie otrzymać od Boga”. Tak modlił się postem Dawid czy sam Jezus tuż przed rozpoczęciem swej publicznej działalności. Wtedy post jest wyrazem silnego pragnienia człowieka, który przedkłada jakieś dobro duchowe nad pokarm. Święty zaleca też ograniczenie jedzenia w celu przygotowania ciała do modlitwy, co sprawia, że człowiek nie jest śpiący, a jego rozum, wola i cała psychika lepiej i owocniej pracują. W ten sposób ciało współdziała z władzami duszy i otwiera się na działanie Boga.

Jeść czy nie jeść

Zachęta do powstrzymania się od jedzenia w niejednym człowieku wywołuje dzisiaj gęsią skórkę i lęk, co nierzadko prowadzi do odrzucania „średniowiecznego przeżytku”. Św. Ignacy powiada, iż ludzie często boją się postu „z powodu miłości zmysłowej lub błędnego sądu, że człowiek nie może jej znieść bez spowodowania poważnej choroby”. Wiadomo, że post sam w sobie nikogo nie zachęca. Odstręcza wizja wytrzymania pewnych przykrości. Bardziej jednak zniechęca wypaczony obraz postu, który zamazuje pozytywny cel, a stawia przed oczy wyłącznie trud i mozół. Post wiąże się z opóźnioną gratyfikacją, na którą coraz trudniej się zgodzić. A przecież nawet ci, którzy podejmują głodówki i diety, czynią tak, bo mają na względzie pewne dobro (nawet jeśli okazuje się to ostatecznie złem). Dlatego są w stanie znieść niejedną niedogodność i boleść.

Oprócz niejasnego celu, kłopot sprawia również miara. Tomasz nie każe, broń Boże, głodzić się na śmierć i podkreśla z całą mocą, iż w praktyce postu należy zachować zdrowy rozsądek. Ignacy również rozumie post jako „ujmowanie sobie z tego, co odpowiednie, byleby nie zaszkodzić zdrowiu i nie spowodować znacznej słabości”. „Odpowiednie” oznacza „to, co nakazuje umiar”. Wprawdzie w poście musi pojawić się pewien brak i niedosyt, ale na pewno nie wycieńczanie organizmu do granic możliwości. Post nie może także równać się całkowitemu niejedzeniu, lecz raczej bliższy jest „poprzestawaniu na małym”. Chodzi o zachowanie równowagi, to znaczy, zaspokojenie podstawowych potrzeb ciała, a uszczuplenie sobie z tego, co w ramach umiaru jest pewną niekonieczną nadwyżką. Nie istnieje jednak odgórna miara, którą można by narzucić wszystkim bez wyjątku. Każdy musi rozeznać sam, z czego powinien i może zrezygnować, zważywszy także na swoje możliwości, potrzeby, okoliczności, prowadzone prace i zadania.

Innymi słowy, nie można pościć tak, aby człowiek pozbawiał ciało tego, co konieczne, do tego stopnia, iż nie mógłby wypełnić zleconych obowiązków lub, nie daj Boże, zrujnował sobie zdrowie. Obaj święci podkreślają wyraźnie, że post nie jest celem samym w sobie. Według ówczesnych standardów Tomasz precyzuje, że post to ograniczenie się do jednego posiłku dziennie. Święty zdecydowanie zakazuje pościć w Wielkanoc i wszystkie niedziele. Kto by się upierał przy poście w te dni, prawdopodobnie skażony jest błędem manicheizmu, czyli pogardy dla ciała.

Nade wszystko skutkiem dobrego postu ma być „pogoda ducha i umysłu”. Jeśli jej brakuje, to prawdopodobnie człowiek rozminął się z właściwą miarą lub kieruje się niewłaściwymi intencjami. Wtedy lepiej z miejsca zaprzestać postu. I zastanowić się poważnie i spokojnie nad tym, co się robi.

Dariusz Piórkowski SJ

mod/mateusz.pl