Portal Fronda.pl: W poniedziałek sąd przyznał Annie Grodzkiej rację, uznając, że Tomasz Terlikowski, nazywając ją mężczyzną, obraził posłankę. I zakazał publicyście odnoszenia się do przeszłości Grodzkiej. Jak Pan ocenia taki wyrok?

Wiktor Świetlik, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich: Nie uważam, by sąd powinien zajmować się sporami, które mają naturę raczej etyczno-biologiczną czy filozoficzną, a nie stricte prawną. Myślę, że jest to trochę syndrom tego, że ze wszystkim biegamy dziś do sądów. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że pan czy pani Grodzka jest postacią publiczną, więc powinna być przygotowana na możliwie dużą krytykę, także prywatnych aspektów swojego życia. Taki jest koszt bycia postacią publiczną, zwłaszcza posłem (czy posłanką, bo już nie wiem). Wolałbym, aby tego typu spraw nie rozstrzygać sądowo, ale na gruncie dyskusji.

Dostrzega Pan niebezpieczną tendencję sądów do wydania politycznych poprawnie wyroków?

Jeśli chodzi o sprawy obyczajowe, to trudno mi je komentować, ale na pewno tę poprawność widać w kwestiach historyczno-politycznych. Mam tu na myśli choćby niemożność osądzenia oprawców komunistycznych.

A może wyrok w sprawie Grodzka vs. Terlikowski to pewna próba wprowadzenia cenzury, zakazu krytykowania pewnych środowisk?

Nie jestem w stanie ocenić dokładnie motywacji sądu, natomiast jestem pewien, że tego rodzaju sytuacje, szczególnie w przypadku osób publicznych, powinny być rozstrzygane raczej na bazie dyskusji, a nie na drodze procesu sądowego. Gdyby pani Grodzka była osobą prywatną, to mielibyśmy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. Wtedy moglibyśmy mówić o naruszeniu prywatności. Jeżeli jednak pani Grodzka jest osobą publiczną, co więcej, zarówno ona sama, jak i jej partia, z aspektów seksualnych czy płciowych funkcjonowania jej osoby zrobiły polityczny oręż, atut, to powinno to podlegać krytyce. Sprawa była częścią debaty publicznej, w dodatku zainicjowanej przez samą panią Grodzką i jej politycznych towarzyszy. Nie zgadzam się więc, by o takich sprawach decydował sąd.Uważam też, że niezbyt dobrze o samej pani Grodzkiej świadczy fakt, że zdecydowała się na rozstrzyganie tej kwestii na drodze sądowej. Jakie były motywacje sądu i czy były ideologiczne? - tego nie jestem w stanie ocenić.

Rozm. MaR