Marta Brzezińska: Premier Tusk ostrzega, że za miesiąc będą nie tylko ryczeć, ale także bić, siejąc psychozę. Z drugiej strony, Rafał A. Ziemkiewicz dopatruje się w „happeningach” na wykładzie prof. Środy i A. Michnika prowokacji, sam zaś Ruch Narodowy nie odcina się jednoznacznie od tych akcji, a nawet zdaje się mieć dla nich sympatię. Co Ty o tym sądzisz?


Dawid Wildstein: To, co mówi Rafał A. Ziemkiewicz, w kontekście tego, że przywódcy Ruchu Narodowego nie odcinają się jednoznacznie od zadym, możemy wsadzić między bajki. Nazywanie tego prowokacją obcych elementów robi się nudne. Cokolwiek się nie stanie, zaraz ktoś to nazwie „prowokacją obcych elementów”. Po reakcjach mediów gołym okiem widać, że banda kolesi w maskach goryli, która podskakuje, to nie jest najlepszy PR. Być może byłby on lepszy, gdyby nie fakt, że kilku z nich nie zdołało do końca zachować rzekomo dowcipnego charakteru akcji i ruszyło z łapami do strażników, co zostało nagrane. To kuriozalne. Oczywistym jest jednak, że zagrożeniem nie jest sześćdziesięciu gości w maskach goryli, którzy podskakują. Prawdziwie groźnym jest, wprowadzający społeczeństwo w histerię premier razem z bandą dyspozycyjnych intelektualistów i psedolewicowej młodzieży. Nie dość, że to sianie paniki w społeczeństwie, to jeszcze wypłukiwanie z treści najważniejszych słów. Tusk explicite mówił o nazizmie, a przecież nazizm jest niemiecki, nazizm doprowadził do śmierci 6 milionów ludzi w kremiatoriach, nie mówiąc już o ofiarach innego, niż żydowskie pochodzenia, wymordowanych w czasie wojny. Zachowanie premiera jest więc nie tylko skandaliczne, ale naprawdę groźne, ponieważ jeśli już do tego stopnia popada w schematy idelogiczne i puste konstrukcje, to oznacza, że polityka potrafi grać na najbardziej prymitywnych emocjach. Kto wie, raz narodowcy będą nazistami, a innym razem okaże się, że premier gdzieś indziej wytropi nazizm.


Daleka jestem od twierdzenia, że były to prowokacje, niemniej, prawdą jest także to, że tego typu akcje wizerunkowo bardzo szkodzą Ruchowi Narodowemu, który próbuje się kreować na taki, który da się polubić, który chciałby ze swoimi postulatami przemawiać do szerszego grona.


Nie wydaje mi się. Ruch Narodowy ma chyba pełną świadomość, że w środowiskach, które wyzywają go od nazistów i targecie mainstreamowych mediów, sympatii nie zdobędzie. On i tak bazuje na ludziach, którzy co do zasady, będą patrzeć z dystansem na tego typu wypowiedzi mainstreamu. Tak naprawdę, Ruch Narodowy dostaje czas antenowy i zainteresowanie medialne. Ja nie wiem i nie chcę oceniać, do jakiego stopnia to jest intencjonalne, chociaż zdziwiłbym się gdyby tak było, dlatego, że w ruchu są dość sprawni politycy. Tak naprawdę, obie strony na sobie pasożytują, bo premier może bredzić o nazizmie, prof. Środa ma zapewnione występy u Lisa, w ogóle polska lewica chyba stoi obecnie na masce goryla i antyklerykalizmie, bo to chyba jedyny sposób na ukrycie faktu, że jest skrajnie prorządowa. Z drugiej strony, chłopcy z maskami goryli świetnie się bawią, stają się reprezentatami prawicy, są obecni w mediach, mają zainteresowanie publiczne. Obie strony mają w tej sytuacji profity, w żaden sposób nie wydaje mi się, że mogłoby to być traktowane jako porażkę ruchu narodowego.


Jak Twoim zdaniem walczyć o wolność słowa, która jest przecież rażąco ograniczana, ale tak, by było to skuteczne, a jednocześnie nie tworzyły takiego negatywnego wizerunku, jaki pozostawiają ostatnie „happeningi”?


Ciężko mi powiedzieć, bo ograniczanie wolności słowa to bardzo poważny problem. Nie jest tak, że za każdym razem, kiedy wystąpi prof. Krasnodębski, jego wykład zostanie ocenzurowany, ale przypadków nacisków, i prób ocenzurowania konserwatywnych spotkań jest coraz więcej. Sytuacja jednak patologiczna, dlatego trzeba ją nagłaśniać. Niekoniecznie przywdziewając maskę goryla. Być może warto na takie wykłady przychodzić większymi grupami, dawać wyraz swojego protestu w bardziej intelektualny sposób. Trzeba przypominać, że uniwersytet powinien być przestrzenią debaty. Tymczasem, ta debata jest dziś coraz bardziej skostniała, zamknięta, staje się idelogiczną maszyną, która łatwo może być wykorzystywana przez rząd. Chciałbym także dodać, że dla mnie Tusk, który mówi o sprawach uniwersytetckich, jest absurdalny. Przekracza wszelkie granice, sięga po metody, po które nie sięgała nawet lewica. Tusk zainterweniował bezpośrednio w sprawie magisterki Zyzaka, gdy zagroził, że politycy obozu rządzącego będą teraz sprawdzać to, czy dana magisterka "trzyma poziom". Takiej ingerencji w wolnośc uniwersytetu, i to wyrazonej bez skrępowania, publicznie, nie mieliśmy przez wcześniejsze lata III RP. Więc teraz, gdy znów sie wypowiada o sytuacji na uniwersytetach - naprawde zaczynam się bać. To ten człowiek i jego opcja polityczna ma środki, by realnie ograniczyć wolność debaty, nie „goryle”. Pozostaje jednak faktem, że na dzisiejszej binaryzacji dyskursu, gdzie z jednej strony mamy Środę i Tuska, piszczących o nazizmie, z drugiej zaś typow w gorylich maskach - korzystaja obie strony sporu. Kosztem, niestety, republikańskiego namysłu nad realnymi problemami naszego państwa.


Rozmawiała Marta Brzezińska