Czytam młodych ludzi, którzy udowadniają, że porażka jest sukcesem, a jeśli nawet ludzie mali uważają, że porażka jest porażką to przecież zwycięstwo bierze się z porażki i dochodzę do wniosku, że kult Powstania Warszawskiego zaczyna dawać owoce. Szkoda, że zatrute.

No ale czego spodziewać się w kraju, w którym opowiada się bajki, że wówczas też nie przegraliśmy, a poza tym przecież nie można sprowadzać Powstania do operacji militarnej (tak jakby było czymkolwiek innym), a z ofiary Powstania zrodziła się (???) wolna Polska (i drobny szczegół, że pół wieku później). Mój Dziadek w Powstaniu walczył i pamiętam, że gdy umierał w szpitalu i mu się wydawało, że znów atakuje Pastę to martwił się, że "mamy mało amunicji".

A ja w kółko słyszę o pięknym zrywie. No i mamy to co mamy. Najpierw 27:1, a teraz kolejne wiekopomne zwycięstwo. Rację mają ci, że naród, który nazywa klęski zwycięstwami nie jest zdolny do racjonalnej polityki zagranicznej. Jak na to patrzę to myślę, że trzeba będzie pewnego dnia zmienić nazwę Muzeum Powstania Warszawskiego na Muzeum Powstańców i Ludności Cywilnej Warszawy.

Powstańcom i Ludności Cywilnej - Cześć i Chwała. Powstaniu i jego dowódcom - w końcu sprawiedliwy, ale też surowy osąd. I to wszystko nie dla historii, ale dla przyszłości.

Witold Jurasz

źródło: facebook