Nasi rosyjscy przyjaciele wymyślili nową formę trollingu.

Przez ostatnie miesiące, gdy pisałem o relacjach polsko - ukraińskich niemal natychmiast pojawiały się komentarze prorosyjskich trolli, którzy, niezależnie od tego, że ja będąc przekonanym o słuszności wspierania Ukrainy równocześnie nazywałem zawsze rzeż wołyńską "ludobójstwem" a dwuznaczne zachowanie władz ukraińskich odbierałem jako krótkowzroczne, zarzucali mi przymykanie oczu na historyczne winy strony ukraińskiej i pisali skrajnie nacjonalistyczne, antyukraińskie komentarze.

Równie szkodliwi, z punktu widzenia pojednania polsko - ukraińskiego, byli ludzie skrajnie proukraińscy, którzy zrównywali winy UPA i AK, potępiali W. Smarzowskiego za nakręcenie filmu "Wołyń", a wspominanie Wołynia uznawali za dowód polskiego nacjonalizmu. Co ciekawe, o ile jeszcze rok temu komentarze skrajnie proukraińskie pisane były dobrą polszczyzną, a ich autorami byli nieraz pełni dobrych intencji Polacy, to już np pół roku temu zaczęły pojawiać się komentarze proukraińskie pisane ewidentnie z pomocą "google translate". Miałem wrażenie, że jednym celem tych komentarzy było prowokowanie strony polskiej do wypowiedzi antyukraińskich.

Od kilku tygodni obserwuję, tak pod moimi wpisami, jak i wpisami innych osób piszących o polityce zagranicznej i jej wschodnim wymiarze, kolejną odsłonę rosyjskiej wojny propagandowej. Otóż pod wpisami nt. Ukrainy pojawiają się komentarze już nie skranie anty czy też skrajnie proukraińskie (na te nauczyliśmy się reagować), ale takie, które są wewnętrznie sprzeczne, od rzeczy, nie na temat, nielogiczne, już nie pół, a wprost ćwierćintelgenckie, czasem - pisane celowo złą, niezrozumiałą polszczyzną. Mechanizm jest w istocie dość prosty. Takie komentarze powodują ze strony innych uczestników dyskusji próbę zrozumienia stanowiska trolla, który tym samym wciąga ludzi poważnych w jawnie bezsensowną lub intelektualnie miałką rozmowę na często trzeciorzędny temat.

Efekt jest taki, że ludzie poważni, widząc, że rozmowa zbacza na grząski grunt, unikają dyskusji. Problem polega na tym, że z emocjonalnego punktu widzenia łatwiej kasować komentarze pełne nienawiści, niż takie, które sprawiają wrażenie pisanych nieporadnie. Rzecz w tym, że jeśli ich efekt jest taki sam, a i zamawiający zapewne opłaca je z tego samego źródła to warto zacząć je również kasować.

Witold Jurasz/Facebook