FRONDA.PL: Co amerykańska interwencja w Iraku oznacza dla sytuacji na Bliskim Wschodzie?

Witold Waszczykowski: By właściwie to ocenić należałoby poznać przyczyny, dla których ta islamska armia przeszła z Syrii w celu zaatakowania terytorium Iraku. Sytuacja jest dość złożona, bo równocześnie z tym ruchem rozpoczęła się akcja w Palestynie, gdy porwano i zamordowano trzech młodych Żydów, co spowodowało kontrakcję Izraela w Gazie. Warto byłoby ustalić, czy te działania nie zostały skoordynowane i czy ktoś nimi nie kieruje. Są kraje arabskie, jak Arabia Saudyjska, które już wiele miesięcy temu pokazały, że nie są zadowolone ze współpracy, jaka nawiązała się między Zachodem a Iranem w kwestii denuklearyzacji tego kraju. Jest możliwe, że część wydarzeń, które obserwujemy na Bliskim Wschodzie, została sprowokowana właśnie przez niektóre konserwatywne arabskie kraje.

A sam Irak?

Pojawienie się tej islamskiej armii w Iraku spowodowało poważną destabilizację kraju. Po wielu latach budowy administracji i sił bezpieczeństwa okazuje się, że wejście kilkunastu tysięcy nieregularnych bojowników paraliżuje część kraju. Transformacja Iraku, prowadzona przy udziale Amerykanów, nie powiodła się. Dlatego Stany Zjednoczone muszą zareagować, by ich wysiłek nie poszedł na marne. Muszą wesprzeć Irakijczyków w walce z rebelią. Pojawia się pytanie, czy ograniczona interwencja przy udziale lotnictwa będzie wystarczająca. Niewykluczone, że Amerykanie będą musieli udzielić o wiele szerszej pomocy. Jest jednak w każdym razie przerażające, że budowane przez wiele lat siły bezpieczeństwa Iraku są tak słabe. Wojsko nie jest w stanie poradzić sobie z rebeliantami, którzy nie mieli przecież tak silnego wsparcia.

Barack Obama twierdzi, że celem interwencji jest ochrona mniejszości religijnych oraz amerykańskich dyplomatów. 

Barack Obama musi zasłaniać się rozmaitymi wypowiedziami retorycznymi, musi uzasadniać operację ograniczonym celami, właśnie takimi jak ochrona mniejszości czy amerykańskich ambasad. Jeżeli iracka armia będzie dalej kapitulować i dezerterować, a armia islamska będzie zajmować kolejne obszary, to Irakijczycy mogą postąpić przynajmniej na dwa sposoby. Szyicka część społeczeństwa może zwrócić się o pomoc do Iranu, co byłoby dla Amerykanów katastrofą. Z drugiej strony Irak może też zwrócić się o pomoc do Stanów Zjednoczonych, które będą musiały powrócić do tego kraju z dużą siłą bojową, by nie dopuścić do całkowitego zmarnowania wieloletnich wysiłków.

Jaką rolę może tu odegrać Arabia Saudyjska?

Jak mówiłem, niewykluczone, że to właśnie Arabia Saudyjska finansowała część bojowników. Ich armia przyszła przecież do Iraku z Syrii, a tam część rebelii przeciwko Asadowi opłacały właśnie konserwatywne monarchie arabskie, w tym Arabia Saudyjska. To państwo może obawiać się, że Irak, który od lat opanowany był przez szyitów współpracujących blisko z Iranem, przechyli równowagę w tym regionie Zatoki Perskiej na korzyść Teheranu.

Czy agresja bojowników Państwa Islamskiego stwarza nowe zagrożenie dla Izraela?

Nie ma bezpośredniego zagrożenia, ale pośrednie – już owszem. Te wydarzenia mogą zjednoczyć antyizraelski front szyicki skupiony wokół Iranu i Hezbollahu. Natomiast jeżeli okaże się, że działania rebeliantów w Iraku są w jakiś sposób połączone z działaniami Hamasu, to mogłoby to oznaczać otwarcie w przyszłości kolejnego antyizraelskiego frontu. Na chwilę obecną posiadamy jednak zbyt mało danych, by wydawać w tej kwestii bardziej jednoznaczne sądy.  

Rozmawiał Paweł Chmielewski