"Jakaś przyjacielska kawa zawsze się przyda, aby wyjaśnić sobie niektóre kwestie i wciągnąć panią ambasador w krwiobieg funkcjonowania politycznego w Polsce. Im więcej ambasador będzie się spotykała z nami, tym lepiej pozna nasze argumenty, co będzie korzystne dla obu stron" - mówił Witold Waszczykowski komentując zamieszanie związane z ambasador USA.

W rozmowie z wPolityce.pl były minister spraw zagranicznych odnosił się do niejednozonaczych wypowiedzi ambasador Mosbacher m.in. w sprawie wolności mediów w Polsce.

"Przyznam, że także miałem zaproszenie na spotkanie z ambasador Mosbacher, ale po jej wystąpieniu w Sejmie, w którym pozwoliła sobie na daleko idące uwagi przestrzegające nas przed podejmowaniem określonych tematów, zrezygnowałem. Wszystko wskazuje na to, że mamy kłopot z brakiem profesjonalizmu u pani ambasador. Pamiętajmy, że pani Georgette Mosbacher nie wywodzi się kręgów dyplomatycznych, ale jest nowojorską celebrytką, związaną z amerykańskim biznesem, co niesie za sobą bezpośredni styl prowadzenia rozmów" - mówił polityk.

Witold Waszczykowski podkreślił, że jeśli miałoby dojść do kolejnych takich incydentów, to radzi pani Mosbacher wcześniejsze, konkretne określenie, czy jest to jej pogląd czy też oficjalne stanowisko Stanów Zjednoczonych.

"Pani ambasador pisząc taki list, powinna z pewnością zaznaczyć czyja to jest ocena. Czy to jej własne przemyślenia, a może wynika to z oceny jakiejś instytucji amerykańskiej, której mógł się poskarżyć TVN. A może to głos amerykańskich właścicieli stacji? To pokazuje nieprofesjonalność, nonszalancję, pójście na skróty myślowe, które wprowadzają w konfuzję" - komentował były minister spraw zagranicznych.

mor/wpolityce.pl/Fronda.pl